czwartek, 26 grudnia 2013

S A M O T N O Ś C

Samotność? - "jęczy" za uszami,
Ale też wartość w sobie ma.
Ktoś?, gdzieś tam? - walczy z oporami,
A ona wolność słowa zna.

Nie musi tracić cierpliwości,
Bo ją w zapasie jeszcze ma.
Ma prostą drogę zrozumienia,
A tam?, ktoś?, dziwnie jakoś łka.

Czasami  żal się z niej wyleje,
Że sama sobie słowa śle.
Słyszy je wszystkie, lecz udaje,
Choćby i zaprzeć przyszło się.

Sama się dziwi swym obliczom,
Które z czasem? - postępują.
Wszak przecież tylko są wyrazem,
Chwili czasu, tej co czują.

Łza, która bywa jej ochroną,
To szczególny  dar od Nieba.
By  ją uchronić, nim upadnie,
Ukradkiem wytrzeć ją trzeba .

Nie wiemy potem co się stanie,
Gdy pochowa sama siebie.
Wiara nam każe jednak wierzyć,
Wynagrodzi Bóg ją w Niebie.












środa, 25 grudnia 2013

B OŻ E N A R O D Z E N I E - DOBRY DZIEŃ

Kto sobą nie czuje - drugiego człowieka,
Nie dziwne, że nie wie, co i jego czeka.
Wszak dobre uczynki, chociaż są i w głowie,
Nie ocieplą serca, nieszczęsnej osobie.

Tylko, to co mamy - z serca darowane,
Będzie nam wśród ludzi, w Niebie zapisane.
Nie bójmy się zatem, okazać miłości,
Ona w nas z powrotem - podwójnie zagości.

Całe nasze dobro, które mamy w sobie,
Niechaj służy wszystkim, nie jednej osobie
I niech się zamienia, w to, co miłe Panu.
Uwolnijmy siebie od blichtru i szpanu.

Nasze krótkie życie, pod Słońcem, na Ziemi,
Mimo naszych starań, Śmierć w nicość zamieni.
Aby się nie lękać, że w nicości trwoga,
To od nas zależy i od Woli Boga.

Dzisiaj mamy Święto - Boże Narodzenie,
Niech nam będzie "Światłem"" - nie tylko wspomnienie.
Mamy nową szansę, zmienić swoje Życie,
Możemy to czynić, od serca i w skrycie.

Mamy jakże polskie, prześliczne kolędy,
Które różnym głosem, rozbrzmiewają wszędy.
Przyłączmy się do nich, głosem serca swego,
Poczujemy radość - czynienia dobrego.




wtorek, 24 grudnia 2013

WIGILIJNE C Z E K A N I E

Aby nie wątpić, przywracamy,
Kanony wiary w swojej duszy.
Dają nam pewność i ufanie,
Że się nie podda i nie skruszy.

Już dwa tysiące lat minęło,
A my? - w swej wierze dziś czekamy,
Że On się znowu nam narodzi,
Chociaż realność czasu znamy.

A więc? - ta Wiara, to nasz kanon,
A, który Szatan - atakuje.
Szukając luki w nasze duszy,
A nuż?, się podda i skruszeje.

"Wśród nocnej ciszy"- dusza czeka,
Gdyż się narodzi nam Syn znowu.
Jesteśmy wszyscy blisko siebie,
Jesteśmy z Tobą - wejdź do domu.





sobota, 7 grudnia 2013

L U D Z I E i WŁADZA

Kto dzisiaj da mi tą odpowiedź,
Czy Polska miała swoje dni?,
A gdy je miała? - skorzystała?,
Czy dalej tylko są to sny?!.

Te utracone pokolenia,
Które przegrały swoje życie,
Czy już im tylko pozostało,
Po cichu marzyć o tym w skrycie?.

Czy można winić cały Naród,
Za to ,że jest tam , gdzie i jest?.
Nam trzeba szukać winowajców,
Którzy otwarcie ślą nam - "gest".

Nie można Państwa utrzymywać,
Gnębiąc skrzywdzonych już przez los.
Zaś obdarzeni zaufaniem,
Wciąż napełniają własny trzos.

Od lat, od wieków, jest to samo,
Lud daje władzę - wybraniec "śni",
Że to co dostał i co może,
To są dla niego? - "prywatne dni"..                  

Kto jest dla kogo?, Kto suweren?,
Wszak w Konstytucji to nie "skryli".
Ludzie bez władzy? - by wyżyli,
Władza bez ludzi? - ani chwili.

Nawet się sama nie wyżywi!..




piątek, 22 listopada 2013

NA GÓRZE M A R Z E Ń

Na górze Marzeń - są ołtarze,
Tam moja miłość, serce karze.
Każe mu siebie się wyrzekać
I na wyroczni słowo czekać.

Gdybym mógł nie brać w tym udziału?.
Mógłbym się wyrzec też przydziału,
Udręki, bólu, rozczarowań,
W obrębie myśli i zachowań.

Muszę  tam serce swe zanosić,
Kłaść na ołtarze, górę prosić,
By miała litość nad nadzieją,
Nie bacząc myśli, że - gorzknieją.

Pora?, jak  zawsze - niewiadoma,
Kiedy ta "kara" się dokona.
Często wypada w środku nocy,
Gdy sen przez umysł - cicho kroczy.

Wiadomo wtedy, że nie wróci,
Noc się wydłuży, a nie skróci.
Muszę, wszak zebrać, to co "moje",
By iść na górę - "za nas dwoje".

Najgorsze zawsze, są powroty,
Zwiotczałe myśli od duchoty,
Nie dają czasem się "ogarnąć".
Ołtarze również - muszę sprzątnąć.

Ileż ja razy-  na niej byłem?,
To tyle samo się dziwiłem,
Że mi starczało sił i woli,
Nie dając znaku - jak to boli.

niedziela, 17 listopada 2013

E M P L O I

Wzywam przed siebie - swe oblicze,
Niechaj że spojrzę jemu w oczy.
Przez życie moje , jakieś takie,
Wiem, że z uporem obok kroczy.

Raz jest przede mną,to znów z tyłu,
Zależnie jak mu jest wygodnie.
W mojej ocenie - znów krytycznej,
Nie wszystko idzie w czasie, zgodnie.

Nie wiem jak inni, lecz ja czuję,
Że ono własny image tworzy.
Ileż wysiłku i zaparcia,
W owe emploi swoje łoży.

Nie wiem i boję się o skutek,
Co to wejrzenie przynieść może
Gdy się ulęknę - stracę "władztwo",
Wtedy głos westchnie - o mój Boże!.



czwartek, 14 listopada 2013

P I S A N I E to S Z U K A N I E

Pisanie, to jest? - słów szukanie,
Które się kłębią niczym dym.
To z niego trzeba upleść warkocz
I wpleść ozdobny jeszcze rym.

Słowa udają -  że się znają,
Że same złożą piękną myśl,
Lecz jak przychodzi coś do czego,
Wołają! - ratuj!, pomyśl!, zmyśl!.

Umysł bez duszy - się nie wzruszy,
Taki jest jego marny los.
Nic nie wymyśli, wręcz skostnieje,
Choćby przed niego rzucić trzos.

Jak je więc dobrać - skąd też pobrać,
Aby oddały swoją moc?.
Tak aby Słońce oraz Gwiazdy,
Razem świeciły - dzień i noc.

Przecież są jeszcze - uczuć dreszcze,
Senne marzenia, czasu sens.
Brać je, rozdawać wszystkim wokół
I aby został jeszcze pens.

Jak się to uda - będą cuda,
Jakby się z dzbana dobył Dżin.
Słychać jak wena, słowem śpiewa:
Masz je już w sercu - pisz i płyń.




wtorek, 12 listopada 2013

GDYBY TAK ?..

Gdy się coś zacznie, to się skończy,
Tylko się czasem - czas wydłuży.
Nic nie możemy tu zaradzić,
Gdyż on? - innemu panu służy.

Choć się staramy , robiąc "swoje",
Zmiany, korekty - dywagacje.
Jednak to wszystko psu na budę,
Trza by nam zrobić? - rewolucję.

A czas upływa i cóż z tego,
Że nam się, powiem -  nie podoba?.
Suma summarum, nam zostaje,
Wyłącznie własna tylko szkoda.

Lecz gdyby mogło być inaczej?,
Załóżmy - sługą, czas zostaje.
Oj!, wtedy? - działo by się, działo,
Co nam się tylko-dziś wydaje?!.







poniedziałek, 11 listopada 2013

MAŁE SŁOWA o M I Ł O S C I - /lepiej się czyta z mel. "HEJ SOKOŁY"

Nie wiem kiedy? - kiedyś muszę,
Wydać serce na katusze.
Mój Ty Boże, aż się boję,
Gdyż  w mym sercu jest nas dwoje

Jakich słów ja użyć mogę,
By oddalić  serca trwogę.
By nie pękło z tej przyczyny,
Mej miłości do dziewczyny.

Miłość, to skarb wyobraźni,
Bycia we śnie, życia w jaźni.
Na usługach łzy, tęsknota,
Większa niźli góra złota.

Gdy Twój obraz wyczaruję,
Tracę czucie w tym co czuję.
Słowo, które ma Twe imię,
Rozczulenie nie ominie.

Jest tak piękne i ulotne,
Lecz dla serca nazbyt mocne.
Gdy usłyszy - to "zwariuje", 
Gdyż tak mocno Cię miłuje.

Nie ma miary dla miłości,
Nie ma granic dla radości.
Łzy mi oczy jednak parzą,
Gdy w miłości się rozmarzą.

Leć, leć  -  mój sokole,
Pilnuj co jest także w dole.
Zabierz miłość z mej "krainy"
I ją zanieś do dziewczyny.









L E K na S A M O T N O Ś Ć

Samotność boli, gdy się budzi,
Obarcza żalem bliskich ludzi,
A gdy usypia - łagodnieje,
Ktoś, widział nawet, że się śmieje?!.

Pobyt w uśpieniu daje szansę,
Wejść w sferę szczęścia, ich niuanse.
Być tam, gdzie wiara bliżej Słońca,
A czas zaś kołem - nie ma końca.

Gdy się uśpienie jednak kończy,
Wygląda racze jak list gończy.
Niby istnieje, lecz schowana,
Tam, gdzie ją kryje  blada ściana.

Samotność? - dziwność w swym wymiarze,
Nawet i w tłumie kogoś wskaże.
Zabierze uśmiech i nadzieje,
Świat się jej zlęknie - spustoszeje.

Jak można obejść, jak ją zgubić,
Gdy zacznie sama się hołubić?.
Czy tylko sen jest jej ratunkiem,
I sennej Duszy - opatrunkiem?.

Nie tylko ludzie jej się boja?,
Więc jakie siły za nią stoją?.
Przecież jej siła? - to bezsilność,
Pustka i skrajna -  niestabilność.

Gdzie jest granica jej działania?,
Na linii spanie i nie spania?,
A może w drugiej samotności,
Traci oblicze swojej "złości"?.

Spróbujmy zatem nie być sami.
W świecie przyjaźni - zakochani,
Samotność straci swoje siły,
Jakkolwiek one by nie były.








niedziela, 10 listopada 2013

D Z I W N O Ś Ć - /bez refleksji/

Gdybym chciał zrobić coś dziwnego?.
Jakbym miał zacząć i od czego
I to coś sobie wyobrazić,
By w końcu temu - też  zaradzić.

Dziwne pytanie w dziwnej sprawie.
Może dla kogoś dość głupawe,
Ale dziwniejsze, wierzcie - znałem,
A pytań żadnych nie stawiałem.

Dochodzę jednak do konkluzji.
Słowo jest lżejsze od iluzji,
Ale napiszę coś takiego,
Aby się można uśmiać z tego.

Czy mi wychodzi? - jestem w kropce.
Zgłaszam więc udział w swojej szopce,
Zabuczę swoim dziwnym głosem,
Przy zaciśniętym ręką nosem.

Nad wyraz wyszło znakomicie.
Chcecie spróbować? - zobaczycie,
Ze to "podbicie", wchodzi w uszy,
Czuć nawet w butach, jak się buczy.

Na tym zakończę, lecz nie kończę.
Wystawię głowę swą pod słońce,
I niech naświetla, niechaj grzeje,
Znów coś wymyślę - mam nadzieję.





poniedziałek, 4 listopada 2013

MENTALNOŚĆ i REFLEKSJA

Dopóki serce bije i w żyłach płynie krew,
Dopóty oczy moje, unosić będą brew.
Dopóki myśli moje, są przy mnie niczym cień,
Nie będę "gardził" Światem, że wszystko o nim wiem.

Stracone moje lata, miesiące , oraz dni,
Które się w dzień rodziły i zamieniały w sny.
Są mi ciężarem Życia i bólem jego nóg,
Ilekroć je podnoszę, by przenieść się przez próg.

Zawistny czas bez serca /a wiec mu uczuć brak/,
Nie bronił mnie przed niczym, a nawet skrywał znak.
Jakoby w rozbieżności, mentalność myśli krył,
Że oto on, od zawsze , jedyny - jest i był.

Dopóki serce?!- właśnie -  aż dziwić może stan,
Że tyle przeszło progów i większych jeszcze bram,
Że dalej ciągle bije, nie wnosząc żadnych skarg?.
/Pomagam mu, nie powiem - modlitwą moich warg/.

Rozumiem, chce żyć ze mną, lecz  mnogość uczuć mych,
Rodzących stres i żądze -  sięgając myśli złych,
Wciąż zatapiały dobro, uczucia, miłość mą.
Jak mu się udawało - poradzić z taką - "grą"?.

Nie pragnę tego wcale, by Świat się ze mnie śmiał,
Nie umiem, nawet nie chcę, by choć się trochę bał,
Lecz mam wciąż żal do niego - za te stracone dni.
A czas? - to już refleksja, która się "czasem" - śni.




niedziela, 3 listopada 2013

MÓJ ANIOŁ STRÓŻ

Aniele Boży i  Stróżu mój,
Jesteś wciąż blisko, więc widzisz znój,
Od świtu nocy, do zmierzchu dnia.
Ten, który człowiek za życia ma.

Pytam ze smutkiem, czemu tak jest,
Że z boku stoi z uśmiechem Bies
I zbiera żniwo z tego Świata,
Czyniąc powinność również kata.

Wraz z Duszą ginie też nadzieja,
Życiowej sagi - epopeja.
Pisana "czasem" danej chwili,
W obrębie kręgu, gdzieśmy żyli.

Jesteś Aniołem i Stróżem mym,
By mnie ochraniać przed skutkiem złym.
Usypiam z Tobą i budzę dzień,
Przechodząc nocą przez ciemną sień.

Kto ma w niej władzę nad moim snem.
Bies z pustej beczki z przepastnym dnem?,
Czy czyhające w kącie zmory,
Strzygi, wampiry, niecne stwory?.

Proszę Cię zatem - wskaż mi drogę,            
Którą wraz z Tobą, przebyć mogę.
Gdy już dojdziemy,  powiem w Niebie,
By cały splendor - był dla Ciebie.












DROGA w NADZIEI

Każdy się starał być na grobach,
Zapalił znicze, złożył kwiaty.
W Dzień Wszystkich Świętych, w Dzień Zaduszny,
Nie licząc drogi, ani straty.

Stajemy twarzą przed "nieznanym',
Zbrojąc nadzieję w przekonanie.
Że przecież mimo, że umarli,
Nic złego im się wszak nie stanie.

Mamy przy sobie wciąż ich pamieć,
Która nie ginie, nie umiera.
Możemy bać się bezduszności,
Która nam wiarę tą odbiera.

Wiemy, co znaczy płomień znicza,
Wiemy, co znaczy Krzyż na grobie.
Czasami jednak zatracamy,
Tą więź, co z Bogiem mamy w sobie.

Gdy jej zabraknie - naga pamięć,
Też pali znicze, kładzie kwiaty.
Ta sama droga do przebycia,
Nie rośnie żałość też do straty.

Zostaje  Krzyż, w nim - Tajemnica,  
Dla Tych co w grobie, dalsza droga.
Za nich słaliśmy nasze prośby,            
Aby nie była ona - sroga.




czwartek, 31 października 2013

PAMIĘĆ i K R Z Y Ż

Tam gdzie mogiły, gdzie cmentarze,
Pamięć o bliskich - iść nam każe.
Za to, że byli między nami,
Żeśmy zrodzili się z nich sami.

Ponad mogiłą - Krzyż Nadziei,
Koniec naziemnej Odysei.
Pod nim modlitwa, znicz i kwiaty,
A jeszcze niżej - śmierć i kraty.

Wiatr pośród Krzyży - szept swój niesie,
Jakby w bezlistnym dreptał lesie.
Poruszy płomień, kwiat przychyli,
Poniesie z sobą - żeśmy byli.

Mamy im za co podziękować,
Ze nas żywili, chcieli chować.
Za to, że Polskę tak kochali,
Że za nią Życie - oddawali.

Bohaterowie!: Głośni, Cisi,
Niech Was ogrzeje płomień zniczy.
My swą modlitwę też dodamy,
Gorącym sercem Was  - kochamy.





niedziela, 27 października 2013

NA USŁUGACH - Z Ł A

Zło się rozsiewa ponad Światem,
Trzymając marchew razem z batem.
Tam, gdzie już miejsce swe dostanie,
Tworzy do siebie przekonanie.

Ludzie lękliwi, słabi duchem,
Ważą swe losy - pełnym brzuchem.
A tych walczących i złu wrogich,
Raczej spotkamy wśród ubogich.

Od wszelkich reguł są wyjątki,
Lecz złego zawsze są początki,
Które zniewala ludzką chciwość,
Grzebiąc w nich dobro i życzliwość.

Nie mając siły, ani woli,
Świat nas ze złego? - nie wyzwoli.
Jest mu w zasadzi, obojętnie,
Kto przed nim stoi, a kto? -  klęknie.

Kiedy nam krzywda?, to do Boga,
Czując jak w sercu rośnie trwoga.
Gdy już odejdzie - hulaj Dusza,
Choćby i ze "Złym" - to nie wzrusza.

Gdy już zniewoli opór wszelki,
Uplecie drugi bat z marchewki.
Zwiąże chomątem i powrozem,
Wprzęgnie do wozu, lub za wozem.








.









GALAKTYKA

Za późno na "nic" - panta rhei,
Zasadność życia się nie klei.
A rzeczywistość? - ona blednie,
W sennym zamgleniu, oraz we dnie.

Realność marzeń nie istnieje,
Chowa się w cieniu i kostnieje.
Kołuje w myślach, jak sęp spada,
Przy czym od rzeczy - swoje gada

Nadzieję mamią kręte drogi,
Tamując przestrzeń, rodząc złogi.
Pamięć kręgami się otacza,
Których z obawy nie przekracza.

Świat zaś się kula dookoła,
Podobny sobie do grajdoła,
W którym się kłębią zależności.
Nad wyraz ciemne od mnogości.

Słońce wciąż wstaje i zachodzi,
Kosmiczną pustkę światłem zwodzi
I samo pędzi gdzieś w otchłanie,
Nie dbając o to, co się stanie.

Ludzkość jest więźniem galaktyki,
Czym na pustyni są kamyki.
Gdyby marzenia przy nich były?,
Pewnie o szczytach gór by śniły.

Człowiek się rodzi i umiera,
Życie go wspiera - czas obdziera.
Jeden w coś wierzy, drugi hardy,
Gdzie szukać wolnych miejsc od wzgardy?.

Za późno na "nic" - chwila nowa,
Odchodzi z czasem gubiąc słowa.
A gdy nie przyjdzie? - śmierć wyprosi,
Że galaktyka nas nie znosi.





czwartek, 24 października 2013

CZAS, CZEKANIE i PISANIE

Pisze do siebie i o sobie,
Odkąd pamiętam swoje życie.
Pomimo mego charakteru,
Który by wolał działać w skrycie.

Nie drażę tego, nie chcę wiedzieć,
Ile w skrytości jest zasady.
To było większe niż me ego
I nie żądało żadnej rady.

Trudno spoglądać w swoje oczy,
Gdy Świat korzysta ze swych racji.
Kocha się w sobie nie pytając,
Jest wciąż daleki od stagnacji.

Nie miałem w sobie tyle woli,
By rękawicą dać wyzwanie,
Czy aby przyjął? - do dziś wątpię.
Wiem, że mnie zesłał - na czekanie.

To od czekania się zaczęło,
Gdyż czas nie trzyma się nadziei.
Zacząłem pisać sam do siebie,
By się nie wtopić,
By coś odzyskać,
Poczuć odczucie Heraklita,
Gdy złożył słowa :
 Πάντα ῥεῖ καὶ οὐδὲν μένει panta rhei kai ouden mene.
wszystko płynie, nic nie stoi w miejscu, jest w ciągłym ruchu/.



wtorek, 15 października 2013

APARACIK

Mam przy sobie aparacik,
O którym mam obraz blady,
Ale wierzcie - mam go po to,
Bym wykrywał własne ślady.

Z grubsza mówiąc, bym omijał,
Miejsca w których je robiłem.
Bym nie stawał przed stwierdzeniem,
Przecież kiedyś, już tu byłem?!.

Najgorzej jest z tą rzeką,
W której woda jest zdradliwa.
Raz się przeszło po mieliźnie,
A raz drugi? - po dnie pływa.

Mam go - wisi na mej szyi,
Pika, świeci na zielono.
Na instrukcji napisano,
Ze ostrzega na czerwono.

Do tej pory nie ostrzegał,
Na zielono rozświetlony.
Aż do czasu - wszedłem w gówno,
No nareszcie!!.. Jest czerwony!!..



niedziela, 13 października 2013

K O N T E S T A C J A

Budzę się rano - kontestuję,
Że Świat nie zmienił się od wczoraj.
To nie jest "wybryk" jednej nocy,
To się powtarza - pozawczoraj.

Czemuż mam takie sny odmienne,
Jakby dwa światy były we mnie.
Ten, który ciało moje trudzi
I ten co tuli Duszę sennie.

Przez całe życie czas się "toczy".
Gniotąc marzenia we wspomnienia.
Mogłyby spełnić się częściowo,
Lecz są w niemocy - rozdrażnienia.

Za to - co nocy się wcielają,
W miraże, które dech wspierają.
Czemu na ranem samoistnie,
Nie idą ze mną, lecz zostają?.

Kto je podsuwa, oraz tworzy,
Stając się łączem Ducha z Duszą.
Raz mnie postraszą upiornością,
To znów zadziwią, oraz wzruszą.

Odchodzą szybko - zanikają,
Nie pomne stanu mojej Duszy.
Dzień mi przypomni gdzie ja jestem,
Lecz czekam nocy, co mnie wzruszy.




GORZKIE Ł Z Y

Kiedy przyjdzie nam się zmierzyć,
Gdy uciekną z marzeń sny.
Wtedy serce się rozkruszy,
Nie pomogą gorzkie łzy.

Świat się znajdzie nad przepaścią,   

Gdy miłości będzie brak.
Zgaśnie Słońce, zniknie Księżyc,
Gwiazdy jękiem dadzą znak.

Brzęk łańcuchów na wspomnieniach,

Na katorgi ześle je.
Spadną razem w przepaść czasu,
Tam gdzie Piekło siebie zwie.

Każda miłość - kwiat piękności,

Zmrozić może zimny wiew.
Trzeba wcześniej ją ochraniać,
Za parkanem z liści drzew.

Słać promienie o poranku,

A gwiazdami ścierać łzy.
W miłe słowa ją ubierać,
By radością były sny.

Każda miłość, to kochanie,

Które sensem w Życiu tkwi.
Nie jest ważne jak czas płynie,
Złem, czy dobrem mierzy dni..

Niby wszyscy o tym wiemy, 

Jakim w życiu trzeba być.
Jednak czasem dla pokusy,
Potrafimy zerwać nić.

Kiedy przyjdzie się z tym zmierzyć,

To marzenia zgubią sny.
Przyjdzie pustka, serce zgaśnie,
Nie pomogą - gorzkie łzy..


niedziela, 6 października 2013

MARZENIA i NADZIEJA..

Ugrzązłem w sobie, w ruchomych piaskach,
Na pograniczu  zmagań.
Wyschnięty umysł w suchej zazdrości,
Wciąż dokonuje wahań.  

Straciłem polot w życiowej werwie,
Przez odrzucenie marzeń.
Jeszcze niedawno, tak jakby wczoraj,
Były przyczynkiem zdarzeń.

Były w nadmiarze, więc bez negacji,
Dawałem wolne pole.
Brały co chciały, mnie wystarczało,
Siadać przy jednym stole.

Snuliśmy wtedy życiowe plany,
Wspomnienia miały uśmiech.
Jakież to pięknie i jakie miłe,
Gdy ich nie pędzi pośpiech.

Dziś już brakuje zapasu czasu,
Zmarszczki kryją marzenia.
Cząstka z nich tylko dała swą radość,
Reszta? - nie do spełnienia.

Przy braku marzeń - życie wiotczeje,
Młodnik przerasta w knieje.
A za nią piachem pustej pustyni,
Wiatr zakrywa nadzieje.

Nadzieja ??..








sobota, 28 września 2013

Z A W S Z E do P A R Y

Te same twarze, gęby, uśmiechy,
Wchodzą od rana pod nasze "strzechy".
Płynie z nich radość, zadowolenie,
A Ty co czujesz? - swe zniewolenie?.

Nie mając swojej stabilnej woli,
Człowiek jest zdany na "łaskę" trolli.
Ona go zwodzi i przekonuje,
Że dobro z serca się w nim buduje.

Życie na biegu, wyjałowione,
Z pokusą bytu na każdą stronę,
Gmatwa w człowieku jego doznania,
Ścierając w walcach mu przekonania.

Nie mając woli, a do niej siły,
Budować mury, aby odbiły,
Ukryte "prawdy" w mowie bez duszy.
Taki mur runie i się wykruszy.

Nie myśl, że ekran - to kaznodzieja,
Albo weselny głos wodzireja,
Że on prostuje , wybiera drogi.
Twój widok w oczach - może być srogi.

Nie daj się zawieść na puste pola,
Gdzie ginie mądrość i własna wola.
Mierz swoje czyny i swe zamiary,
By siały dobro - zawsze do pary.






wtorek, 24 września 2013

Mam - N A D Z I E J Ę

Gdy spojrzę na się i przed siebie,
Raz jestem w Piekle, to znów w Niebie.
Nieba wciąż pragnę, Piekła boję,
Lecz swojej Duszy? - nie rozdwoję.

Gdybym był dobrym wodzirejem,
Do tego wielkim czarodziejem.
Pewnie bym umiał lewitować
I swoje życie? - dostosować.

A tak?. Cóż robić? - egzystuję,
Aniołów Stróżów nawojuję.
To znów przeklinam swoją dolę,
Gdy się przez życie wciąż gramolę.

Myślę, a nawet? - mam nadzieje,
Że Niebo bojaźń mą rozwieje.
Udzieli Duszy mej schronienia,
A lęki pójdą - w zapomnienia.

wtorek, 17 września 2013

O B I E C A Ł E M...

Obiecałem sam przed sobą,
Że nie cofnę swoich słów,
Com wymówił je przy gwiazdach,
Kiedy Księżyc miał swój nów.

One zawsze będą przy mnie,
Choć nie szczędzą mi swych mąk.
Są mi wiatrem pod chmurami,
Poza czuciem moich rąk.

W dzień się budzą o świtaniu,
Nocą ze mną idą spać.
Czasem są tak niespokojne,
Że aż muszę się ich bać.

Lecz gdyby ich tak nie było,
Cóż bym zrobił z sercem swym?
Gdyby Księżyc rozlał pełnię,
Ujrzał bym się w świetle złym.

Teraz nucę swojej "gwieździe",
Serce słucha moich słów.
Kiedy mrugnie swoim blaskiem,
Będę tworzył nowe znów.









L Ę K PRZEZNACZENIA

Lęk przeznaczenia wzmacnia bojaźń,
Zamyka w klamry własną wolę.
Kieruje drogi na manowce
I zgania wszystko na niedolę.

Dokąd się udać więc zamierzam,
Aby umocnić przekonanie,
Że myśl upadła na fałd wiatru,
W zaciszne miejsce się dostanie?.

Jak mam ustawić z kart budowlę,
Która nie zburzy się od tchnienia.
Jakże na lustrze znaleźć plamę,
Która odstąpi od sumienia.

Zamykam oczy i odpływam,
Do wspomnień, które są mi drogie.
Wiem, że tuż obok - całkiem blisko,
Są również te, co były srogie.

Miewam "zachcianki", by tam zostać
I oddać wolę przeznaczeniu.
Widać mnie czasem gdzieś pod krzyżem,
Gdy schylam głowę swą w skupieniu.











piątek, 6 września 2013

ŻYCIOWY D Y L E M A T

Ileż ludzi na Świecie - tyleż samo jest "ego",
A już myśli i marzeń? - kwadratura do tego.
Co by o nich nie sądzić, sami wszystko to wiecie,
Każde w swoim mniemaniu - najważniejsze na Świecie.

Każde "ego" postrzega Życie swymi oczami,
Zaś od myśli do marzeń, Duszę nimi zaś mami.
Czas co został za nami, jest nam kulą u nogi,
Gdyż dążenia rwą schody, przeskakują też progi.

W którym miejscu odpocząć, by nie zgubić kierunku,
Gdy sen nawet nie zwalnia myślowego fechtunku.
Dylematy sumienia, jak drogowe zasieki,
Ciągną w niebyt marzenia, zmykają powieki.

Kiedy jedno umiera - drugie z krzykiem się rodzi
I od razu swych racji wszem i wobec dowodzi.
Zło i dobro wciąż walczy o zasoby Dusz swoich,
Żadnych zasad ludzkości , nie szanuje, nie boi.

Stoję w miejscu odkrytym, mając w oczach - gwiazd krocie,
Tyleż myśli przelotnych, ile sierści na kocie.
Jestem tu -  bo tu jestem i pytanie do tego,
Kto? w  tym istnym "bezmiarze" -  trafił palcem me "ego".

Każdy człek  dylematem, kończy dzień i zaczyna,
Czy ty rządzi przypadek? - czy? -" kosmiczna maszyna"?.
Aby złączyć to wszystko, jednak więcej by trzeba,
By to wszystko wciąż "grało" - musi pomoc być z Nieba.














B R A M A Ż Y C I A

Wszystko co krąży i się wzbija,
Ponad poziomy mojej jaźni,
Jest polem Ducha, kołem myśli
I gwiezdną dalą wyobraźni.

Ubieram skrzydła, stroszę pióra,
Zadzieram głowę pod Niebiosa
I szukam gwiazdy mi pisanej,
Jak na pustyni ziarnka prosa.
                        
Czas co odlicza równą miarą,
Wszystko co mieści moje "ego",
Jest dobrodziejem oraz katem,
Od pełni szczęścia, aż do złego.

Wszystko przemija, lecz? - czekanie,
Posiadło klątwy i demony,
Poiło morską  słoną wodą,
Gdym ja miłości był spragniony.

Na mojej drodze - Brama Życia,
Jest też czekaniem nasycona,
Gdy tam się zjawię, złożę Duszę,
Lecz czy odczuje? - że spełniona?.                      

Czemu przychodzą takie chwile,
Że  Dusza z sercem rwie granice,
Aby do walki o swe prawa,
Zabrały z Ziemi - me źrenice.                        




niedziela, 4 sierpnia 2013

MIEJSKI "M A T R I X"

Ja - jestem z miasta, lecz mnie przerasta,
Myśl, która drąży, że tam gdzieś?!.
Poza murami "brudnego" miasta",
Żyje spokojna, polska wieś.

Ranne godziny, puste ulice,
A na nich gołąb, kawka, pies.
Brudne zaułki, zdradliwe bramy,
W których się czai - także bies.

Za żaluzjami główna ulica,
W bankowych sejfach trawi zysk.
To on po nocy ich właścicielom,
Otworzy w oczach - złoty błysk.

A tu? -  w ulicznych koszach na śmieci,
Pety, ,butelki, puszki, złom.
Dają poczucie rzeszy szukaczy,
Że to ich polski - "szklany dom".

Spiekota murów, kosze na śmieci,        
Zmęczeni ludzie w tłumie są.
Nieznane twarze, ściśnięte usta,
Jakby w matriksie - przestrzeń  gną.

Bogaci liczą, biedni szukają,
Od "góry" słyszą  jeszcze głos.
"Były miliony, gdybyś je ukradł,
Dziś miałbyś także - pełny trzos".

Ja - jestem z miasta i cóż mi z tego?,
Sam się ocenię, "żem jest kiep".  
Będzie okazja, pojadę na wieś
I niech mi mówią - "wiejski cep".













M A E S T R O

Nie chcę się wtrącać w swoje sprawy,
Nie szukam zwady dla zabawy.
Nie wchodzę w układ, vel domysły,
Które mi  z życia - bańką prysły.

Trzymam się z boku, obserwuję,
Dualizm w Duszy? - ja go czuję.
Chęci, marzenia i realizm,
Budują we mnie - kolokwializm.

Z latami lustro też doradza,
Ze młodość w życiu? - to zaraza.
Przechodzi z zewnątrz, w środku siedzi
I całe życie brednie bredzi.

Przeszłość się żali, przyszłość spina,
Pierwsza się goi, druga wrzyna,
A każda chwila sobą "żywa",
Następną przeszłość - rozpoczyna.

W którym że miejscu mam się wtrącić?,
By coś naprawić?, albo? - zmącić?
Przez kryształ puścić swe doznania,
I zmuszać "siebie" do - kochania?.

A taak??. Mam zawsze tłumaczenie,
Że winne moje - rozdwojenie.
Dziwię się tylko, patrząc w lustro,
Czy aby?, który?, z nas - "maestro".




czwartek, 25 lipca 2013

Ż Y C Z E N I A dla S I O S T R Y - A N N Y

Dwudziesty szósty, lipcowy dzień miesiąca,
Lato, ciepło -  ręką sięgnąć można Słońca!!.
To dzień szczególnie miły - by słać życzenia,
Mojej siostrze Annie - wszystkie do spełnienia.


Do siostry Anny
      Wóz czterokonny
             Na złotych kołach
                   Przez gwiazdy mknie.

Rącze rumaki
       Zdobne w czapraki
                Stangret zachęca
                       Gdyż zdążyć chce.

Podróż daleka
      A czas nie czeka
            Gdy nocka mija
                  Już w Anglii  są.

Kochana Siostro
      Spójrz rano w lustro
            Zobaczysz w słońcu
                  Jak kwiaty lśnią.

Polne bławatki
      Łączne stokrotki
            Czerwone maki
                  Zielony chmiel.

Leśne konwalie
      Malwy i dalie
            Zapach bzów wonnych
                  Jaśminów biel.

Piękne łubiny
      Słodkie maliny
            Miętę z balkonu
                  I pelargonię.
               
Żółte kaczeńce
      Fiołki,  biedrzeńce
           Te polskie kwiaty
                 Tobie - ja - ślę.

Pod każdym z tych  kwiatów - ukryta  szkatułka,
Gdy ją ręką dotkniesz? - wyleci kukułka.
Wzleci między gwiazdy,  zacznie wśród nich kukać,
A Serce Ci powie, gdzie masz szczęścia szukać.

         
         
     

                    

niedziela, 7 lipca 2013

S A M O T N O Ś Ć

Czym jest samotność? - to brak Słońca,
Mimo?, że ono jest na Niebie.
Samotność, to jest cień Księżyca,
Który na gwiazdach szuka Ciebie.

Samotność boli, krwawi łzami,
Wraz z  marzeniami i myślami.
Samotność, to jest dech pokuty,
Za to co było między nami.

Imaginacja wyobraźni,
Ściele cierniowe namiętności.
To one wiodą w te krainy,
Gdzie sen zapala zorze złości.

Ściana niemocy, tama pytań,
Niedokończone odpowiedzi
I tron miłości ,przeogromny,
Na którym pustka sama - siedzi,

Pustoszy  pola namiętności,
Z których  ssie moce nasza siła.
A ponad wszystkim cisza kroczy,
Co kiedyś sercem dzwonu była.

Brak jest określeń swoich dążeń,     
Nie ma też do nich odniesienia.
Gdzie można drogę by wytyczyć,
Do wyobraźni i pragnienia.

Podobna ona jest do głazu,
Który zalega na pustkowiu.
Nad nim natura śle swe moce,
Pod nim robactwu - służy mrowiu.

Każdy się boi samotności,
Zabiera ona chęć do życia.
Przeraża również swoją bronią,
Gdyż robi wszystko to - z ukrycia.

















B U R Z A w MIEŚCIE

Na letnim niebie chmury się gromadzą,
Słychać ich pomruki - pewnie o czymś radzą.
W odcieniach szarości mają swoje lica,
Niżej białe strzępy - mkną jak gołębica.
                                                           
Dalej zaś horyzont, przybrał barwę srogą,
Jaśnieje i strzela błyskawicy nogą.
Jaskółki wysoko pod nimi szybują,
Czyżby coś szukały?, czy też - podsłuchują?.

Słonce jeszcze świeci, lecz drzewa "ożyły",
Jakby to z obawy, by się nie spóźniły.
Wiatr kurzem ubrany, pędzi w stronę chmury,
One zaś w przeciwną, co widać u góry.

Chcą dopaść do Słońca, zakryć swoim płaszczem,
Czyżby chcą go przestrzec przed ulewnym deszczem?.
Myślę, że je słały gromkie błyskawice,
By ustrzec przed Słońcem - swoje tajemnice.

To im się udało, wiatr poczuł swawole
I jął hasać sobie jak młode bawole.
Z jednej strony ciemno - gromy, błyskawice,
Z drugiej zakurzone śródmiejskie ulice.

Nagle kurzu nie ma, wiatr zmienił kierunek
I deszcz również zmienił - miastu wizerunek. 
Przykryło się deszczem, zmienionym w ulewę,
Stoję patrząc w okno: - szlag trafił Niedzielę.




W I E Ś i M I A S T O

Pochodzę ze wsi - jestem z miasta
I duma ciągle mi urasta,
Że jest mi dobrze - i tu i tam,
Ze sobie radę wszędzie dam.

Natura młodość mą "żywiła",
Do dziś jest we mnie, choć się skryła.
Strzałą utkwiła  w moim sercu,
Młodość zaś trzyma na kobiercu.

Miasto - powagą dojrzałości,
Rzuciło za mnie moje kości.
Praca, dom, praca - troski życia,
Tu już nic nie ma , do ukrycia.

Nie wiem czy wiecie??, ale lata..,
Strzeliły szybko jakby z bata.
Dziadkiem zrobiły mnie - wnukowie,
Nie mówiąc o tym, co na głowie.

Marzenia? - takie jak i wszyscy, 
By wokół byli zawsze bliscy.
Co będzie dalej? - Bóg zobaczy,
Wszak "Jego Słowo" - wszystko znaczy.

C Z A S i... S A Z C

Gdyby ktoś się zapytał,  
Czemu czas wciąż przemija?. 
Pewnie bym mu powiedział,  
Że to z niego - jest żmija.   
Choc ubywa,  też rośnie,
Cięgle w oczach przybywa.
Niezależnie od tego,
Że  go również - ubywa.
Tylko w próżni, na próżno,
Szukać by mu oparcia.
Gdyżby od tej próżności,
Dostać mógłby -  zatarcia
I dlatego na próżno,
Czasem czas swój zajmować.
Wszak i bez naszej wiedzy,
Sam się umie kierować.
A że czasem psikusa,
Też potrafi dokonać.
Aby zmienił zwyczaje,
To go spróbuj przekonać?!







Za C I B E B I E Za S I E B I E..

Za Ciebie, za siebie, co też w sercu mam,
Zanoszę modlitwy do Niebiańskich Bram.
By nasze cierpienia, marzenia i sny,
Nie dosiągł swą mocą piekielną  sam Zły.

Otwieram swe serce i dłonie wraz z nim,
By przekuć marzenia i pragnienia w czyn.
Bez Nieba pomocy zabraknie mi sił,
Bym szczęście zobaczył i blisko z nim był.

Gdy życie się toczy i szczęście jest w nim,
/Nie musi z nim mieszkać, lub wodzić też prym/,
Jest więcej podzięki, niż żałosnych próśb.
Nie słychać podszeptów, od Złego też gróźb.

Jest droga donikąd i droga do gwiazd,
Jak ciemne zaułki i aleje miast.
Gdy w Duszy uczucie - rozsiewa swój blask,
A wtedy i ciemność nie straszna dla łask.

Za wszystko co było - do końca już dni,
Wspomnienia pachniały wciąż będą jak bzy.
Za Ciebie za siebie, za brak w oczach łez,
Co żal już je zabrał, a Ty o tym wiesz..






P A P I E Ż w "AZBEŚCIE"

Niedzielny ranek,mdło,wróbel ćwierka,
Dusza oczami przez okno zerka.
Wokół z azbestu  kanciaste bloki,
Codzienny widok, codzienne szoki.

W środku azbestu - mieszkają ludzie,
Uśpieni jeszcze w codziennym trudzie.
Jakież sny mają?, a w nich marzenia?,
Czy dzień obudzi znów ich cierpienia?

Stoję i patrzę przez oczy - Duszą,
Że w tym azbeście żyć ludzie muszą.
Bez swojej woli, tudzież nadziei,
Że się im życie kiedyś odmieni.

Trwa beznadzieja, wręcz przymuszenie,
A brak nadziei? - to zniewolenie.
A gdzie włodarze?, wiem, gdzie to mają,
Tantiemy swoje i tak - dostają.

Życie człowieka jest rozpisane
I z jego czasu jest wszystko brane.
W środku azbestu pomnik Papieża,
Co Życie dalej zrobić zamierza???.

sobota, 6 lipca 2013

WYMOWA S Ł O W A

Nie piszę słów próżnych w sobie,
Gdyżby kołatką były w głowie.
Nie puszczam myśli obok siebie,
Że je odnajdę kiedyś w Niebie.

Nie muszę zmuszać przekonania,
Iż ma monopol do pisania.
Mam za to serce i go czuję,
Może go nazbyt wszem wyjmuję

Piszę, co czuję w środku Duszy,
Co jej dokucza, co ją wzruszy.
Rysuję słowem obraz Ducha,
A on me słowa w ciszy  słucha.

Ten kto je czyta, niech pomyśli,
Że w każdym słowie są me myśli.
Niech doda swoje, sam poczuje,
Co Dusza pragnie i miłuje.

Ona jest naszym centrum Świata,
Która go w jednym miejscu splata
I w takim miejscu - tworzy słowa.
Od nas zależy ich "wymowa".








sobota, 29 czerwca 2013

W I E M . .

Gdybym miał pisać w przeświadczeniu,
Że swoje słowa - sprzedać muszę.
Bałbym się pewnie, że wraz z nimi,
Oddałbym także - swoją  Duszę.

A tak? - się czuję wolny w sobie,
Z nieskrepowaną wyobraźnią.
Darząc swa wolę, oraz siebie,
Szacunkiem myśli i przyjaźnią.

Pośrodku Świata, na gór szczycie,
Stoję z myślami pod stopami.
Widzę w poświacie nad chmurami,
Że moje słowa - też są z nami.

Zamykam oczy i je stroję,
W kwieciste wianki  i lampiony.
Spuszczam na wodę, puszczam w górę,   
Bez lęku w sobie - niestrwożony.

Wiem , że szczyt kiedyś zwolnić muszę,
Udam się wtedy , tam, gdzie wierzę.
 Przyznam się szczerze wszem i wobec,
Że mam gotowe już - pacierze.









sobota, 22 czerwca 2013

ZAKAPTURZONE W S P O M N I E N I A

Zakapturzone wspomnienia młodości,
Nie mając blasku, ni cienia litości.
Bosymi stopy okrążają mury,
Kołacząc sercem - szukają miłości.

Kamienne mury nasiąknięte czasem,
Chłodne i śliskie, mchem ubrane szczelnie.
Skrywają przejścia i maskują bramy,
Rysując sobą sakralną pustelnię.

A nad murami gwiazdy ponad chmury,
Trwają bez czasu , w stagnacji - bez lęku.
Ten sam też księżyc poświatą srebrzysty,
Szare śle cienie, które giną w ręku.

Miałem w nich przecież swoją młodość także,
Która mnie wiodła przez swoje marzenia.
Dając mi wszystkie, którem pragnąć umiał,
Chociaż wiedziała, że nie do spełnienia.

Dziś powracają, same - nieproszone,
Każąc po gwiazdach oczami mi wodzić.
Stoję i patrzę - nic się nie zmieniły,
Z nadzieją w sercu, że nie będą? - szkodzić.










poniedziałek, 10 czerwca 2013

WIOSNA? -TO - W I O S N A

Zapachem wiosny, jest wonny kwiat,
Wiatr go zabiera i niesie w Świat.
Rozsiewa w chmurach, gwiazdami lśni,
Marzeniem Duszy - nocami śni.

Stanąłem boso wśród kwiatów łąk,
Chciałbym je razem zebrać do rąk
I oddać wszystkie Tej z moich snów.
Ona wraz z Wiosną - powraca znów.     

Wiosna, to Wiosna - cudowny czas,
Co roku kwitła i rosła w nas.
Szeptała czule z upływem lat,
Kochaj marzenia - twój będzie Świat.

Marzenia rosły jako i my,
Nie pomni tego?, że czas?, to - "Zły".
Nie zwracał nigdy straconych chwil,
Nie cofał także przebytych mil.

Zrywał marzenia, znosił mosty,
Odgradzał rzeką - braci, siostry.
W niej też zatapiał młodą miłość,
Wzmagał tęsknotę - snuł zawiłość.

Stoję z kwiatami dziś na łące,
Czuję na Duszy - łzy gorące.
Czemum nie umiał  -  ja cię bronić?,
Dziś bym nie musiał marzeń gonić.























wtorek, 28 maja 2013

KOLEGA - E G A

Bycie ze sobą? - nic szczególnego,
Gdy ma się w sobie, niesforne "ego".
Jak małe dziecko, coś zawsze chce,
Pytań? - bez granic, a wszystko wie.

Szarpie myślami i tłamsi w sobie,
Podwójna sprzeczność w jednej osobie.
Odkręca wszystko, co zakręcone
I obiecuje, co niespełnione.

Brak możliwości pozbycia "tego",
Gdyż to jedyne i własne "ego".
Nie da się kupić,znaleźć innego
I z nim się "godzić" trzeba dlatego.

Jak ona z grubsza wyglądać może?,
Możesz trzykrotnie zawołać - Boże.
Za czwartym razem, już nie wyrobię!,
Zrobisz mu przykrość? - odczujesz w sobie.

Z tym przekonaniem, uczucie zgody,
Nie daje Tobie żadnej swobody,
Gdyż w dalszym ciągu? - jesteście razem
I to jest życia, całym przekazem.


WIOSENNE B Z Y i K A S Z T A N Y

Kwitną kasztany - zielony gaj,
Pachną bzy modre, wszak miesiąc maj.
Burzowe chmury nad nimi grzmią,
Tumaniąc sobą, jak grzywą lwią.

Tylko ten zapach?! - on w miejscu tkwi,
Pomimo czasu i wiatru brwi.
Dociera zewsząd, a nawet drży,
Zbiera uczucia, zwołuje sny.

Wieczorem kusi zaś ptasi śpiew,
Z coraz wonniejszym zapachem drzew,
Budzi uczucia, myśli, marzenia,
Które, nie kładą nas do uśpienia.

Cały widnokrąg, w kopule gwiazd,
Odbija światła od wsi i miast.
Składa w mgławice, galaktyki,
Luzując węzły empiryki.

Przesuwam ręką -  gwiazdozbiory,
Tworząc barwiące heliofory.
Przykładam dłonie do swej twarzy,
Czuję jak wiosna we mnie marzy.

Zasypiam w gwiazdach i marzeniach,
Z zapachem wiosny w jej korzeniach,
Na których kwitnie moje życie.
Jak kwiat paproci, w nocy, skrycie.

Tak się co roku Wiosna  "marzy",
Rysując zmarszczki na mej twarzy,
Lecz jakby pory tej nie było??.
Na pewno gorzej by się żyło.