Na górze Marzeń - są ołtarze,
Tam moja miłość, serce karze.
Każe mu siebie się wyrzekać
I na wyroczni słowo czekać.
Gdybym mógł nie brać w tym udziału?.
Mógłbym się wyrzec też przydziału,
Udręki, bólu, rozczarowań,
W obrębie myśli i zachowań.
Muszę tam serce swe zanosić,
Kłaść na ołtarze, górę prosić,
By miała litość nad nadzieją,
Nie bacząc myśli, że - gorzknieją.
Pora?, jak zawsze - niewiadoma,
Kiedy ta "kara" się dokona.
Często wypada w środku nocy,
Gdy sen przez umysł - cicho kroczy.
Wiadomo wtedy, że nie wróci,
Noc się wydłuży, a nie skróci.
Muszę, wszak zebrać, to co "moje",
By iść na górę - "za nas dwoje".
Najgorsze zawsze, są powroty,
Zwiotczałe myśli od duchoty,
Nie dają czasem się "ogarnąć".
Ołtarze również - muszę sprzątnąć.
Ileż ja razy- na niej byłem?,
To tyle samo się dziwiłem,
Że mi starczało sił i woli,
Nie dając znaku - jak to boli.
Tam moja miłość, serce karze.
Każe mu siebie się wyrzekać
I na wyroczni słowo czekać.
Gdybym mógł nie brać w tym udziału?.
Mógłbym się wyrzec też przydziału,
Udręki, bólu, rozczarowań,
W obrębie myśli i zachowań.
Muszę tam serce swe zanosić,
Kłaść na ołtarze, górę prosić,
By miała litość nad nadzieją,
Nie bacząc myśli, że - gorzknieją.
Pora?, jak zawsze - niewiadoma,
Kiedy ta "kara" się dokona.
Często wypada w środku nocy,
Gdy sen przez umysł - cicho kroczy.
Wiadomo wtedy, że nie wróci,
Noc się wydłuży, a nie skróci.
Muszę, wszak zebrać, to co "moje",
By iść na górę - "za nas dwoje".
Najgorsze zawsze, są powroty,
Zwiotczałe myśli od duchoty,
Nie dają czasem się "ogarnąć".
Ołtarze również - muszę sprzątnąć.
To tyle samo się dziwiłem,
Że mi starczało sił i woli,
Nie dając znaku - jak to boli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz