sobota, 31 grudnia 2011

CZŁOWIEK - "H O N O R U "

Racje, swe słowa i myśli,
Człowiek sam sobie - wymyśli
Tworząc Świat wokół zamknięty,
Na zewnątrz zaś? - uśmiechnięty.


Człowiek "Honoru"? - nie prosi,
Od dawna myśl, ta się "nosi".
Człowiek "Honoru"? - jest prawdą,
Omija "nicość" ze wzgardą.


Raz przyrzeczenie złożone,
Traktuje jak swoją "zonę".
Krzywda u niego, nie "służy"
I innym Życia  - nie burzy.


Uszczerbkiem jego "Honoru",
Jest budowanie pozoru,
Swojej wyższości i dumy,
Że pojął? - wszystkie "rozumy".


Człowiek "Honoru? - prywaty,
Nie klei sobie, jak "łaty".
"Otwiera" serce i wierzy,
Że w niego? - nic nie uderzy.


Na krzywdę? - patrzy z litością,
Pomocą, oraz ? - godnością.
Okazji w niej nie znajduje,
Tylko jej jeszcze? - pilnuje.


Człowiek "Honoru"? - spokojem,
Dla jego stanu, jest "wojem".
Podaje rękę rannemu,
Nie śląc zaś miecza - ku niemu.


Wierzy i broni swej Wiary,
Choćby kąsały "Poczwary".
Niosąc zaś swoje " sztandary",
Dodawał godność do "miary".


Człowiek "Honoru"? - jest "sobą",
Za serca i Duszy  zgodą.
Gdy już nadejdzie "rachunek",
Złoży z "Honorem" - meldunek



poniedziałek, 26 grudnia 2011

MOJE Ś W I Ą T E C Z N E - ' 'PORZĄDKI '

"Wygładzam " myśli w mojej głowie,
"Sortuje" " słowo, też po słowie.
"Odkurzam" pamięć i  układam,
Tą?- którą cenię, też "zakładam".


Robię też w Sercu mym - "porządek",
"Wyplewiam" chwasty z jego grządek.
"Formuję" klomby i gazony,
Wstawiam z kwiatami w nie - wazony.


Przeglądam swoje też - sumienie,
"Odrzucam" z  drogi, mu kamienie.
Zamieniam szaty - też na nowe,
By Ono miało? - też "odnowę"


Gdy już skończyłem swe "porządki",
Sprawdziłem jeszcze też - "zakątki",
Czy aby jakaś pajęczyna,
"Przelotu" Ducha? - nie "zapina".


Zrobiłem ukłon swój w pokorze,
Wejść do mnie możesz - Panie Boże.
Wziąłem opłatek do mej ręki,
Odeszły  wszystkie ze mnie - "lęki".


W jego Imieniu  się żegnałem
W jego Imieniu  go "łamałem".
W jego Imieniu  ślę życzenia,
Bliskim, dalekim do - spełnienia.

ŚWIĘTA "T Ę S K N O T Y " - za KRAJEM

Przez dalekie strony bieży
Głos Rodaków - do Macierzy.
Głos tęsknoty i miłości,
Który w Sercach? - u nich gości..


Słowo "Polska" - dla Polaków,
Jest obrazem różnych" znaków".
Od dzieciństwa są zbierane
I do serca też chowane.


To jest pamięć o Rodzinie,
Swoim życiu i dziewczynie.
O dzieciństwie w szkolnej ławie
I puszczaniu "kaczek" w stawie.


O Rodzicach - ich? - "młodości",
Kolan dziadków i radości.
Opis Świata w polskich słowach,
W niekończących się rozmowach.


Los i Życie? - jak rozstaje,
Swej  "spójności" nam nie daje,
A zabiera? - co kochamy.
I cóż z żalem, zrobić mamy?.


On się jeszcze - "kumuluje",
Gdy Los z nami? - pożegluje.
Za granicę, gdzieś w nieznane,
Tracąc z oczu? - co " Kochane".


W Święto  - "Boga Narodzeniu"
Święto Rodzin -  w  "Objawieniu".
Noc narodzin - Zbawiciela,
To  porażka?  - Kusiciela..


Dni  tęsknoty - Was do Kraju,
Dni  pamięci - o Was w  Kraju .
Jedna droga nam - do? - Raju

niedziela, 25 grudnia 2011

PRZY C H O I N C E , PRZY K O L Ę D Z I E..

W tej ciszy nocnej - pośród gwiazd,
Wśród wiejskich domów - ulic miast,
Brzmi kolęda przy opłatku,
Głosem młodym, oraz dziadków.


Dziś? - jesteśmy zjednoczeni,
Więzią serca i korzeni.
Dziś pragniemy - być ze sobą,
Ty wśród swoich, a ja? -  z Tobą.


Miłość Polski Świat oplata,
Nad nią orzeł, ciągle lata.
Przez los Życia - rozrzuceni,
Lecz w miłością - wciąż złączeni.


Z mego domu, z mego serca,
Głos "tradycji" -  spadkobierca,
W imię Boga śle życzenia,
Mym Rodakom - do spełnienia.


A Tym, którzy już odeszli,
Za ich "Polskość", którą nieśli.
Pamiętajmy  Bracia mili,
Że to Oni się - spełnili.


Przy choince, przy kolędzie,
Niechaj Wiary nam przybędzie.
To co chcemy zawrzeć w słowie,
Mały Jezus nam dopowie,

sobota, 24 grudnia 2011

GDYBY TEJ "N O C Y" - NIE BYŁO?.

Gdyby tej nocy? - nie było,
Cóż by się stało? - zdarzyło?.
Nic.Wtedy?-  chyba nic. A dziś?,
Czy byśmy wiedzieli - gdzie iść?.


Brak Wiary? - to brak spójności,
W dążeniu ludzkiej miłości,
Do swego szczęścia i Duszy.
Ma wyobraźnia się "kruszy".


Szczęście doczesne na Ziemi,
Ono? - się w oczach nam "mieni".
Stawiane na piedestale,
Idzie donikąd? - lub wcale.


Duszy? - coś więcej potrzeba,
To "przewodniczka" do Nieba.
Musi być przez nas? - kochana
I zawsze czysto ubrana.


Zapewne? - wszyscy powiecie,
Że ogrom Dusz jest na Świecie.
Lecz mało, "czysto" ubranych,
A więcej tych? - "zaniedbanych".


Zesłał Bóg syna na Ziemię,
Dar swej miłości o d siebie..
Prości go ludzie - przyjęli,
Bogaci? - zrobić nie chcieli.


"Bogactwo"? - człowiek ma w Duszy,
Gdy krzywda innych, go wzruszy.
Do wyciągniętej też ręki,
Dołoży swojej "poręki".


Cieszmy się znów? - z Narodzenia
I Bożej Łaski - "widzenia".
Kolędę mu zaśpiewajmy
I swym "bogactwem"? - witajmy.




NA JEDNEJ Ł Ó D C E

W zamyśleniu spoglądam - i piszę,
Lecz nie o tym , co widzę? - lecz słyszę,
Całym sobą, a Duszą szczególnie.
Ona zawsze słuchała - potulnie.


W moim świecie "myślowo - słyszalnym",
Stąpam cicho, z odczuciem przyjaznym.
Z każdą myślą spotkaną? - rozmawiam,
Gdy się kłócą? - po prostu - zabraniam.


Chcę wydobyć z nich mądrość - człowieka,
I dlaczego przed nimi ucieka.
Czyżby miały tą nad nim przewagę,
Że im nieraz dał człowiek zniewagę?.


Wiem, cóż wiem? - że zgubione uczucia,
Mają swoje - stracone - "odczucia"?.
Im tęsknota odbiera te chwile,
Kiedy były "młodością" i w sile.


Gdy się  spotkamy, to ja tasuję
Rozdając karty, swoją wistuje,
Lecz asa chowam w jednym rękawie,
Przebijam pulę i jest po sprawie.


Odgrywam wszystko, co już straciłem,
Odtwarzam miejsca? - w których nie byłem.
Z myślami razem, "przestawiam" chwile,
Aż czuję tętno, na szyjnej żyle.


Zamykam oczy i? - siedzę cicho,
Myśląc: dlaczego? i jakie licho,
Wciąga me myśli? - do środka Duszy.
Wiem, ze ją boli, a później? - suszy..


Kiedy ją suszy? - to ja popijam,
Kiedy się kurczy? - ja się rozwijam.
Lecz razem w jednej łódce płyniemy,
W sumie? - co chcemy? - to chyba wiemy.





















K O C H A ...m - SAM

Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy płakać - zarazem,
Nad mym napisanym jedynym "wyrazem".
On mnie swą wielkością? - dogłębnie poraża,
Wnika gdzieś do środka a potem? - obnaża.


Ilekroć myślałem, że go coś "rozumiem",
On mnie wciąż przechytrzał, że "tego" - nie umiem.
Że coś mi się plącze z innego wymiaru,
Mam znów od początku - dokonać - "pomiaru"


Ja wciąż na poważnie, a ono? - z uśmiechem,
Gdzie się nie obrócę, to odbija echem.
I w swoim zwyczaju?: "Co chcieć napisałem,
Czy aby i o tym? - co sobie - myślałem?".


Powiem. Wprost otwarcie, że to mnie? -" zatkało",
Nie przyznam mu nawet? - że też? - zabolało.
Skuliłem się w sobie, "myślowo" w rozumie,
Wpadłem w dywagację - które z nas? - nie "kumie".


Zacząłem do niego, dodawać; przyrostki,
Krzywe pytajniki , a potem? - przedrostki.
Z prostych wykrzykników - nic nie wynikało,
Powiedziało tylko? - że - głośno krzyczało.


Zagryzałem język, ruszałem uszami,
W końcu? - wykrzyczałem, że? -  "koniec" jest z nami.
Nie będzie mi "wyraz"? -  morale obniżał,
Kazał się powtarzać, a potem? - ubliżał.


Siedzę, kombinuję, na palcach sumuję,
W końcu rozżalony skrycie - kontestuje.
Zmienię go na inny, choć mnie swędzi pięta,,
Dla spokoju Ducha - zbliżają się Święta..


I tu usłyszałem - zdziwicie się wielce?:
Zapomniałeś przecież o jednej literce.
Jak się pisze wyraz, trza pisać rozumnie,
Wtedy adekwatność jest już inna u mnie.


Wiesz co napisałeś?. Napisałeś? - "Kocha",
Czy wuj kocha Zochę, czy? - też wuja? Zocha.
A winieneś pisać? - go - z końcówka "am",
Wtedy byś zrozumiał, że to robisz? - sam.













piątek, 23 grudnia 2011

JESTEM? - Z A D Z I W I O N Y

Piszę dla swej Duszy? - czy ona przeze mnie?,
Stara się prowadzić me myśli tajemnie.
Po cichu otwiera, słowa "niepisane"
I prosi bym pisał , gdyż są jej? - kochane.


Ma tyleż uczucia?, żem jest? -  zadziwiony,
Kiedym chciał ich użyć, gdy byłem spragniony.
Gdy ich nie znalazłem? - używałem myśli,
Ale czy ich rozum w miłości - "uściśli"?.


Nie umiałem sięgnąć, do głębi uczucia,
Nie umiałem splątać, mych myśli do snucia.
Tworzyłem iluzję, że? -  to ja mam władzę,
Że sobie myślami, nad Duszą poradzę.


Po upływie czasu, wracałem myślami,
Do czasu i rozmów, co były za nami.
Dochodziłem myślą do drogi rozstaju,
Że to co zrobiłem? - było wyjściem z Raju.


Powiedziałem? -  nie to, co powiedzieć chciałem,
Choć mi się zdawało?, że nawet wiedziałem?!.
Zostawiałem słowa, które mnie wstydziły,
A potem w pamięci? -  się z sobą-  wadziły.


Naprawić się nie da," to?" -  co już się stało,
Teraz wiem, dlaczego? -  me serce płakało.
Ono przecież miało, swe uczucie w sobie,
A ja? - nie umiałem, przekazać go Tobie.


Lata przemijały, a Dusza czekała,
Cierpliwość jej tylko rozwagi dodała.
Ja też zrozumiałem, że "to?"-  z jej głębiny
Winienem słać słowa, do mojej dziewczyny.


Ma ich dzisiaj nadmiar, chce mi je darować,
A serce nie musi me już się "gotować".
Dzisiaj? -  zatem w ciszy i spokoju ducha,
Pilnuje mych myśli a ja? - swego brzucha..


Jesteśmy w symbiozie: czasu? -  oraz strawy
I jednej do tego używamy-  ławy.
Ona nie przeszkadza, gdy ja mam zajęcia,
Ja zaś wystukuję jej dziwne "zaklęcia".





wtorek, 20 grudnia 2011

IDĄ Ś W I Ę T A

Idą Święta. Śniegu nie ma,
"Rozebrane" są już drzewa.
Chciały usnąć w śnieżnej bieli,
Od niejednej - już niedzieli.


Z kopca ziemi, nos krecika,
Wraz z wąsami się wytyka.
Oczu nie ma, ale? - czuje,
Zimy nie ma, to "bąbluje".


Przyleciały strojne gile,
Dla nich dziwne to są chwile.
Wszak na śniegu, ich kolory,
By zrobiły? - zachwyt spory.


Tylko wrony, oraz kawki,
Wciąż jesienne , mają czkawki.
Mokrą ziemię, dziobem dziobią
I tym samym? - sobie szkodzą.


Sikoreczki? - te "Bogatki",
Upierzenie mają w łatki.
Żółta zieleń, czerń niebieska,
Dla urody? - gdzieś tam - kreska.


Często? - w oknie je widzimy,
Na tle białej już - pierzyny.
Nie ma śniegu - nie ma zimy,
Ich na świerku? - nie widzimy.


Spójrzmy jeszcze na wróbelki,
Dla nich zima? - problem wielki.
Dziobiąc w śniegu? - obserwują,
Gdyż Krogulce? - też polują.


Ponad lasem, dzięcioł stuka,
Drzwi otwartych, w lesie szuka?.
Obstukuje chore drzewa,
Pełniąc rolę?, hmm.. Felczera?.


Co las przyśnie - stuk go budzi,
Nawet mrówkom, czas się nudzi.
Już? - niedługo będą Święta,
A przyroda? - "niezaśnięta"

sobota, 17 grudnia 2011

"D O B R O" - MŁODOŚĆ i CZAS

Gdy widzisz młodzież?  -serce Ci - drży,
Gdyż w ich młodości? - Twoja ? - też tkwi.
Jesteś zdziwiony? - choć mija czas,
Że młodość dalej w swym sercu - masz?.


Ona? - wciąż w Twoich, marzeniach śni,
Ilekroć wracasz? - otwiera drzwi..
Nie daj ich zgubić, niech dalej tkwią,
Gdyż? - dobrą siłą dla Ciebie są.


Bagaż swych marzeń, dźwigasz jak trzos,
Bo nie wiesz które? - wyznaczy los.
Więc dziękuj za te? - które Ci dał,
Bo gdyby wszystkie? - To byś się - bał.


Przeżywaj "dobrze", swój ziemski czas,
Gdyż on się toczy? - jak z góry głaz.
Nie wchodź mu w drogę, lecz pilnuj go,
Gdy  "dobro" zburzy - zostawi? - zło.

P Y T A N I A? są ZAWSZE..

Gdybyś chciał Życie - garściami brać?
Musiałbyś jego? - sekrety znać.
Jakich używa "tajemnych sił",
Abyś w pokorze, posłusznym był.


Gdzie stawia kroki?, gdzie gubi - łzy?,
Czy zna odpowiedź, na Twoje sny?.
Gdzie złoty zamek,  Miłość swój ma?,
Czy jest "lekarstwo? - gdy Dusza łka.


Kogo masz Kochać?, a kogo? - nie,
Czego też Stwórca, od Ciebie chce?.
Jak z losem zgodnie, pomyślnie - żyć?,
Dla Wszystkich innych? - Człowiekiem być?.


Jakie marzenia? -" poważnie" brać?,
A których nawet, trzeba się bać.
Jakże oddzielić? - dobro od zła?,
Chociaż zło twierdzi, że? - rację ma.


Jak z biedą można? - w "przyjaźni"  żyć?,
Że swym "Bogactwem"? - umieć się kryć.
Jak swe Sumienie, nie brudzić złem,
Gdy będzie szarpać, swym ostrym kłem?.


Jak umieć z Duszą? - rozmawiać swą,
Gdy się w niej "brudy" - zostawić chcą?.
I jak Sumienie wyleczyć trza,
Gdy go "gangrena", dopadnie zła?.


I najważniejsze: Czy ja to ..ja?,
Ten który dobrze- o siebie dba?.
Czy mogę w lustrze? - spojrzeć w swą twarz,
Powiedzieć do niej. Ty? - szczęście masz.


,

S E N o M I K O Ł A J U

Mikołaju !! Mój kochany,
"Zabierz" myśli me - ze ściany.
Zostawiłam je? - dla Ciebie,
Chociaż wiem, że jesteś w Niebie.


Wpatrywałam się w nią - długo,
Aż mi łezki, zaszły smugą.
W Tobie jednym? - mam nadzieję,
Już nie płaczę?! Już się śmieję!!.


A na ścianie? - już wesoło,
Tańczą śnieżki, białe w koło,
Srebrne różdżki w ręku mają,
Moje myśli mi? - zwracają?!.


Nagle? - ściana się - otwiera,
W białą suknię, ktoś ubiera.
Siadam w sanie wyścielone,
Z różdżką w ręku i koronie.


Sanie ciągną renifery,
Mikołaja uśmiech szczery,
Jakże dzwonki - pięknie - dzwonią!,
Głaskam reny, swoją dłonią..


Piękne sanie się zerwały,
Wokół dzwonki - puszek biały.
Wiatr mi włosy skręca w loki,
Widzę gwiazdy i obłoki.


Moja różdżka? - blaskiem świeci,
Sprawia radość, uśmiech dzieci.
Widzę wszystkie ich życzenia,
Zbieram każde - do spełnienia.


A Mikołaj? - uśmiechnięty,
Skręca wąsy, choć jest Święty.
Daj mi wszystkie te życzenia
I w prezenty? - je zamienia.


Dziękuję Ci - ma Księżniczko,
Twe życzenia? - też mam blisko.
Różdżkę moją Ci zostawię,
Abyś mogła? - "śnić na jawie".


Ona sprawi, że ta ściana?.,
Się otworzy, aż? - do rana.
Będzie miała - tyle mocy!,
By marzenia budzić w nocy.


Za rok? - będę, znów u Ciebie,
Szukaj w gwiazdach mnie na Niebie.
Znów zobaczysz mnie na ścianie,
Renifery, oraz sanie.
              No a teraz?
                    Śpij Kochanie, kochan...koch...

piątek, 16 grudnia 2011

SIEDEM MILIARDÓW i... " T Y"

Siedem miliardów ludzi na Ziemi,
Siedem miliardów, oczu i ? - cieni.
Chodzą, śpią, myślą, kochają? - właśnie,
Jedna się "budzi", a druga? - "gaśnie".


Kocha się przecież? - zawsze "Jedyną",
Jest "pępkiem" Świata, "naszą" - Dziewczyną.
To w jej kierunku, los nas kieruje,
Serce i Dusza? - nie dywaguje.


Dla niej jesteśmy? - gotowi przysiąc,
Złożyć przyrzeczeń, obietnic tysiąc.
"Wzrasta " tęsknota, /choroba Duszy/,
Serce w miłości? -" mięknie", się "kruszy".


Z poranną rosą, słońca promieniu,
Gwiaździstą nocą i zaciemnieniu,
Na jawie, we śnie i błysku gromu,
Miłość zaprasza do swego domu.


Szerokim gestem wprasza w podwoje,
"Wejdźcie Kochani - wejdźcie oboje.
Mam dla was wszystko, czego pragniecie,
A nawet więcej - niż jest na Świecie".


"Na mych usługach? - Niebo gwiaździste,
Bajeczne zorze, mgławice mgliste
I cała gama?: uczuć - duszków Miłości,
Tych od uniesień i małej złości".


I w takim gąszczu - bezkresnej głębi,
Gdzie też czyhają, "bezduszne" zombi,
Się odnajdują - dwie Dusze bliskie,
Patrzące w Serce i oczy? - szkliste.


Tam? - gdzie się kończy, już zrozumienie,
Wraz z czasem "rośnie" - wielkie pragnienie.
Bycia i "bycia" - bycia, ze sobą,
Dam przykład siebie i "bycie" z Tobą.


Siedem miliardów i Ty? - Jedyna,
Piękna, wyśniona - "moja" Dziewczyna.
Los szukał, szukał i ? - znalazł Ciebie.
Jak on to zrobił? - odpowiedź w Niebie.


Wszak swoją Duszę? - ma też każdy z nas,
Swój los i serce i "bycia"- też  czas.
Jest  "drzewem Życia", nie zimny wszak głaz,
Dla swej Miłości? - opuści  swój "las".


Założy nowy - "zagajnik Życia",
Z Kimś? - kogo Kocha i ma chęć "bycia".
Nawet miliardy? - nie są przeszkodą,
Do pokochania i "bycia" z Sobą. 

czwartek, 15 grudnia 2011

W R Z O S Y i B Z Y

Kiedy "kwitną " wspomnienia - pięknie "pachnie " te? -  czas,
Na wrzosowych spacerach, śpiewał wiatr nam i las.
Szliśmy razem - wtuleni, zapatrzeni w siebie,
W bezgranicznej miłości, z szeptem - "Kocham Ciebie"


Widzieliśmy te słowa, pomad łanem wrzosów,
Jak się wiankiem "splatały", by się wpiąć do włosów.
Widzieliśmy też  Miłość, szła boso przez wrzosy,
Nachylała je wszystkie, jak dojrzałe kłosy.


Tylko z tyłu tęsknota, była bardzo smutna,
Gdyż wiedziała, że dla niej, Miłość jest - okrutna.
Gdy nadejdzie rozłąka, z nią? - sama zostanie,
Ból się "wtopi" do Serca, a jej? - zaś czekanie.


W tymże miejscu i chwili, byliśmy? - "jednością",
Nic nie było ważniejsze? nad naszą  Miłością.
Droga weszła pod drzewa, wrzosy? - znikły nam też, 
Nasza Miłość zmieniła, zapach wrzosów? - na bez..


Zaczęliśmy w nim szukać, szczęścia w płatkach bez słów,
Choć ich było tak wiele?! - szukaliśmy ich znów.
Twoje usta z zapachem, cudnych wrzosów i bzów,
Odsyłałem na potem, do tęsknoty i snów.


Dzisiaj z Tobą rozstanie, mam w pamięci i snach,
Dalej mogę być z Tobą, pośród wrzosów i w bzach. 
Miłość to jest uczucie, większe niż? - cały Świat,
Sięga z Ziemi do góry, aż do Nieba i Gwiazd.


Gdy się kogoś pokocha? - Miłość? - zostawia ślad,
Dzisiaj jutro, po latach? - zawsze "pachnie" - jak kwiat.
Kiedykolwiek?, gdziekolwiek?, los wyznaczy swój - "krąg",
Jak "osądzić" swe Życie, gdy? - popełni się błąd?.


Ach marzenia, marzenia i tęsknoto - wśród bzów,
Pozostaje mi droga? - pośród wrzosów i snów.
Tam? - też znów Cię przytulę, wianek splotę Ci - sam,
Ze wszystkich? - bzów i wrzosów, Tobie -  Jedynej - dam.



środa, 14 grudnia 2011

C Z E M U S E R C E ...?

Czemu Serce me ciągle się boi,
Czemu cicho za drzwiami, wciąż stoi?.
Boi ręki się podnieść? - zapukać?,
Czyżby samo się chciało - oszukać?.


Już mi nieraz szeptało? - że kocha,
Jest Kopciuszkiem, co dręczy? - macocha.
Już ma dosyć tęsknoty i żalu,
I chciałoby zatańczyć, na balu.


Jest wszak przecież - ta jedna - jedyna,
Miła Serc i Duszy - Dziewczyna..
Lecz nie chciałbym jej zdradzić - imienia,
Gdyż się zrodzą? - kolące wspomnienia.


Jej poświata na sennych  marzeniach,
Jest  myślowym obrazem - spełnieniach.
W rannej jaźni, jej posmak zostaje,
Dech, uczucie, lecz? - Serce się kraje.


Czemu "czucie", się z czasem związało?,
Czyżby samo pozostać  się -  bało?.
I tym lękiem się skarży od rana,
Że ta chwila. wciąż, nie jest gotowa.


Dziś? - znów Serce me stoi za drzwiami,
Jest strwożone z zimnymi - rękami.
Bojaźń większa - wypieki na twarzy,
A miłość? - kocha, miłuje i parzy!!.

wtorek, 13 grudnia 2011

I L E K R O Ć MYŚLĘ

Ilekroć myślę w? - "odrętwieniu",
O mojej Duszy i Sumieniu,
Zawsze dochodzę do pytania:
"Dlaczego mamy różne - zdania"?.


Moje myślenie? - nic nie czuje,
Tylko? - "drętwo" - analizuje.
Wszystko: za, przeciw - okolice,
Także porażki i zdobycze.


Z drugiej zaś strony? - "coś" mnie boli,
To Serce bije, oraz koli.
To tylko "organ", mego ciała,
Czyżby się Dusza - bólu bała?.


Sumienie przecież? - serca nie ma,
Jest czulsze raczej na? - westchnienia,
Lecz tutaj Dusza, nad nim - górą,
Gdy się "zaciągnie", ciemną chmurą.


Dusza? - się "trzyma", mego ciała,
Sama? - nie sama?. Go? - "wybrała".
Nalegam!. Bądźcie zgodne sobie,
Wszak? -  "wszystko", w jednej jest osobie.


Był czas spokoju - czas ugody,
Póki? - nie doszło - do przeszkody.
Gdy miłość "weszła" w moje ciało,
Znowu się wszystko? - "rozsypało".

niedziela, 4 grudnia 2011

W O L N O Ś Ć i PIRENEJE

Zwykle się wszystko tak zaczyna.
Jedno spojrzenie - jeden gest,
Później się budzisz z odrętwienia,
Jesteś samotny? - niczym? -pies.


Wychodzisz z domu, na ulice,
Zabierasz z sobą smycz i psa,
A na dodatek worek śmieci,
Ktoś ci do ręki - jeszcze pcha.


Tak z psem związany jesteś smyczą,
On cię pod każdy ciągnie krzak,
A ty? - w milczeniu się zapierasz,
W pamięci slogan - "Wolny Świat".


Można by jechać w Pireneje,
Można by poznać? - Czarny Ląd,
Aby gdzieś zaznać tej swobody,
Choćby daleko nawet stąd.


Zobaczył kota - psia ochota,
Aby go żywcem  teraz "mieć".
Ty z drugiej strony, mąż swej żony,
Jesteś dla niego? - niby "cieć."


Nagłe szarpnięcie. i? - podcięcie,
Można by sobie, dużo? -  chcieć.
Ty na ulicy - już bez smyczy,
Leżysz na płasko - niczym śledź.


A na ulicy? - gapie  dzicy,
Wydają własny o tym sąd.
Śmieją się głośno - zbierasz czapkę,
Idziesz  ulicą - wzdłuż -  pod prąd.


Otwiera żona - jest wkurzona,
Jesteś ty sam? - a gdzież jest pies?
Mówisz  skulony i zmartwiony,
No wiesz?! Porwał go chyba? - bies.


Żona ci trzaska drzwi przed nosem:
Szukaj i znajdź! Miej nadzieję,
Ubierz się lepiej. Jak nie znajdziesz?,
To lepiej idź? - w Pireneje.


Myślimy wszyscy?? - co zrobiłeś??
Znalazłeś psa  -  i? - wróciłeś?!.
A "Wolność"? -nam się ciągle marzy,
Nosimy ją na swej  na twarzy.

jankosmar: N I E D Z I E L N Y Ś W I T

jankosmar: N I E D Z I E L N Y Ś W I T

N I E D Z I E L N Y Ś W I T

Grudniowy dzień - poranny świt,
Trwa walka jeszcze cieni.
To mleczna mgła z uporem trwa,
Na koniec swej jesieni.


Niedziela dziś, ociera łzy,
A przed nią jest dzień cały.
Już dzwonów głos przenika mgłę
I dźwięk ich jest też biały.


Miasto wciąż śpi, nie widać nic,
Warkot się aut wzbiera.
Mimo,że mgła, że mrok wciąż trwa,
Pomału się otwiera.


Nikła poświata w oknie tkwi,
Do wewnątrz  też  przenika,
A szary mrok, co więził blok,
Powoli już zanika.


Tylko zegar  bez wytchnienia,
Z uporem kręci czasem.
Dziś? -  nie dzwoni, cicho tyka,
Nie budzi swym hałasem.


Opadnie mgła i przejrzy Świat,
Słoneczkiem  dookoła.
Niedzielny dzień , spokojny dzień,
A Życie?! - znów nas woła!.


I tylko ja w zmarszczonych brwiach,
Za szybą zostawiony,
Stoję z tęsknotą młodych lat,
Nie całkiem rozbawiony.

sobota, 3 grudnia 2011

CÓŻ TO JEST M I Ł O Ś Ć?

Cóż to jest miłość??. - Też pytanie?!
Wszak niestosowne  jest to zdanie.
Miłość??  No..Własnie?!. Jest i basta,
Jak żur z ziemniakiem i omasta.


Przecież nie widać, ani? - nie czuć,
A mówią wszyscy: - że ją trza " kuć"?!.
Czy to jest koń?,  a może -  koza?,
Coś ma wspólnego do powroza?.


Że w niej jest siła?!. Dyrdymały,
Że w niej schowany jest Świat cały?,
Że gwiazdy?, Niebo?, Księżyc, chmury?,
Że patrzeć trzeba wciąż do góry?!.


Kwiaty?,bon tony,  kotyliony,
Wzrok załzawiony, rozmarzony,
Głębokie wdechy i wydechy,
Wzywanie Nieba do pociechy?.


Potrzebne serce? -  nie  żołądek?,
Że myśli "kosi"? - nieporządek?.
Tęsknota nie śpi -  śni po nocach,
A żądze szepczą o owocach?.


Poeci strzępią swe języki,
Aby ją wplątać w różne triki.
Świecą zorzami, patrzą w oczy,
Wkładają język w nią - proroczy.


Aby  za chwilę  - dla zwyczaju,
Wielbić przyrodą  zawsze w maju.
A kiedy przyjdzie sroga Zima,
Ona się ciepłem swoim trzyma.


Nie straszne dla niej są przeszkody,
Sumiaste wąsy - bakobrody.
Wszak przecież ciało wygolone,
Jest takich przeszkód - pozbawione.


Miłość  miłości? -  też  nierówna,
Gdyż z niejednego wzlata gumna.
Jedna powolna i kochliwa,
Druga na słońce się porywa.


Jak Ziemia - Ziemią , są wiraże,
Że miłość wdaje się w mariaże.
I wtedy? - "wiąże" się zagadka,
Czy będzie "słodkość"? - czy też wpadka.?.


Zawieszam swoje rozmyślania
I stawiam tezę - bez wahania.
Gdy miłość kocha i miłuje,
Niczym się innym ? - nie przejmuje.


Gdy się zakocham? - dam jej pole,
Na swoje "czucie" i swawole.
Zachowam jednak swe "spojrzenie",
Na swoją "godność", oraz mienie.

R O Z E D R G A N E SERCE

Rozedrgane serce w rękach  drży,
Drętwieją dłonie -  szlochają  łzy,
Na  boku stoją ścieśnione sny,
Przyczynkiem tego? - jak zwykle - Ty.


Kiedyż się skończą rozdarte dni,
Smutkiem nakryte" zwiotczałe" sny.
Pytanie krzyczy?! -  a za nim sto!,
"Samo słuchanie, przyciąga zło".


Jakiż jet związek, między mą wolą,
Mymi myślami? - co mnie niewolą?
A może nie chcą? - w swojej wygodzie,
Z oślim uporem stojąc  na drodze?.


W czytaniu  myśli, snuciu refleksji
Drętwota szuka swoich koneksji.
Dusza i myśli w wiecznej niezgodzie,
Zderzenie statków, na wielkiej wodzie.


Czy to są wnioski?. Nie - dywagacje,
Nie powiem myślom? - że rezygnacje.
Ale niekiedy coś się kołacze,
Powiem - nie powiem, jeszcze zobaczę.


Jesteś jak posąg w sztuce na scenie,
Stwarzając pozór oraz znaczenie.
Sufler spogląda, lecz nic nie mówi,
Posąg nie patrzy, lecz sobą mówi.


Moje odczucie? - jest rozedrgane,
Ma swą świadomość?! Było kochane??.
A może tylko twór wyobraźni,
Tworzył podstępnie swe miejsce kaźni..


Jak wytłumaczę sam się przed sobą,
Żem posąg tworzył skrycie przed Tobą?.
Miał służyć mojej mdłej wyobraźni,
Zakryć mój snobizm mianem przyjaźni?.


Szukam przyczyny /bez swojej winy/,
Nie! Nie dam rady!. Prostackie kpiny.
Ego się zali?.. Lecz Dusza czuję,
Że wina mylnie - kroki kieruje.


Jak znaleźć słowa, które pasują,
Które opiszą wszystko - co czują.
Dadzą odpowiedź Sercu i Duszy,
Że myśl  kąśliwa? - "wartość" im -  kruszy.


Ogląda siebie - w krzywym zwierciadle,
Sama przesuwa nóż po swym gardle,
.By później stwierdzić: Tak być musiało,
Wiem. Jej lęku nigdy? - nie było mało.


Czy pisać można?.Tak, Lecz to boli,
Kiedy dać trzeba - ocenę woli
I to swej własnej, wszak szanowanej,
Gdybym się uparł? - nawet kochanej,


Cóż moje myśli - mają do sprawy,
Ze mój organizm jest rozedrgany?
One stwarzając myślowe ramy,
Malują obraz - ten? - co kochamy.


Są krnąbrne, szybkie - czasem złośliwe,
I dla miłości? - nielitościwe.
Żali się  cicho: - "nieuczesane",
Dlatego serce - mam rozedrgane.















piątek, 2 grudnia 2011

M U S I M Y się Z R O Z U M I E Ć

Zdyszany czas" - przystaje,
Pomaga spleść ramiona
I szepcze z namiętnością:
"To chwila - upragniona".


Świat wokół się "zamyka",
A w oczach płona zorze,
W kącikach łza się iskrzy,
Choć wcześniej? - była słona.


Ta chwila "wsiąka" w Duszę,
Zastyga z upojenia,
Odsuwa krnąbrność myśli
I żąda ? - wyciszenia.


Niebiański pocałunek,
Z zapachem płatków róży,
To rozkosz wyobraźni,
W miłości sercu służy.


W błogości i uśpieniu,
Przytulam swoje usta.
Zamykam wszystkie miejsca,
Skąd wiała zimna pustka.




Gdzieś z boku? - głos, szturchnięcie:
"To nie czas na marzenia"!.
Nie mamy wiele czasu,
A tyle do zrobienia?!.


Dobrze, że takie chwile,
Czasem nam "Czas" - daruje.
Możemy poznać myślą,
Co nasza Dusza - czuje.


Przychodzą i odchodzą,
Marzenia? - niczym zjawy.
Tak w jednym, jak i w drugim,
Dla "Czasy" - to są - strawy.


Musimy się zrozumieć
I siebie - oraz jego.
Dopóki tu jesteśmy,
On dla nas - my? -  dla niego.