niedziela, 4 grudnia 2011

W O L N O Ś Ć i PIRENEJE

Zwykle się wszystko tak zaczyna.
Jedno spojrzenie - jeden gest,
Później się budzisz z odrętwienia,
Jesteś samotny? - niczym? -pies.


Wychodzisz z domu, na ulice,
Zabierasz z sobą smycz i psa,
A na dodatek worek śmieci,
Ktoś ci do ręki - jeszcze pcha.


Tak z psem związany jesteś smyczą,
On cię pod każdy ciągnie krzak,
A ty? - w milczeniu się zapierasz,
W pamięci slogan - "Wolny Świat".


Można by jechać w Pireneje,
Można by poznać? - Czarny Ląd,
Aby gdzieś zaznać tej swobody,
Choćby daleko nawet stąd.


Zobaczył kota - psia ochota,
Aby go żywcem  teraz "mieć".
Ty z drugiej strony, mąż swej żony,
Jesteś dla niego? - niby "cieć."


Nagłe szarpnięcie. i? - podcięcie,
Można by sobie, dużo? -  chcieć.
Ty na ulicy - już bez smyczy,
Leżysz na płasko - niczym śledź.


A na ulicy? - gapie  dzicy,
Wydają własny o tym sąd.
Śmieją się głośno - zbierasz czapkę,
Idziesz  ulicą - wzdłuż -  pod prąd.


Otwiera żona - jest wkurzona,
Jesteś ty sam? - a gdzież jest pies?
Mówisz  skulony i zmartwiony,
No wiesz?! Porwał go chyba? - bies.


Żona ci trzaska drzwi przed nosem:
Szukaj i znajdź! Miej nadzieję,
Ubierz się lepiej. Jak nie znajdziesz?,
To lepiej idź? - w Pireneje.


Myślimy wszyscy?? - co zrobiłeś??
Znalazłeś psa  -  i? - wróciłeś?!.
A "Wolność"? -nam się ciągle marzy,
Nosimy ją na swej  na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz