sobota, 31 marca 2012

WIOSENNA Ł Ą K A

Spocząłem raz na łące - spojrzałem do góry,
Ujrzałem błękit Nieba, dalej? - białe chmury.
W błękicie Nieba Słońce, siało promieniami,
A chmury tkały Ziemię, swymi podcieniami.


Wiatr, który gonił chmury w Słońcu też zabawiał,
Na łące błękitowi, trawami się kłaniał.
Zaś cienie chmur pełzając, po trawie cichutko,
Przepraszały łąk kwiaty, że będą tu krótko.


Napływające chmury, strzępiły obrzeża,
Przybierając lot ptaka, to znowu żołnierza,
Przez które Słońce tkało na łące obrazy,
Jak abstrakcyjny malarz, pod wpływem ekstazy.


W słonecznym rozjaśnieniu, stokrotki łąkowe,
Pośród morza zieleni wychylały głowę.
Niczym gwiazdy na Niebie wśród nocy księżyca,
Na przykrótkich swych nóżkach opalały lica.


Nad łąką skowronek niósł Niebu przesłanie,
Że łąka wraz z kwiatami, dziękuje za grzanie.
Zaś czajki swym frywolnym nad łąka lataniem,
Dopingowały żabom, przed Boćka skakanie.


Dziób i nogi czerwone, robiąc krok za krokiem,
Przystawały na chwilę, mierząc trawę wzrokiem.
By za chwilę wykonać, trzy susy do przodu,
Zakończenie baletu, zostawiając dziobu.


W gęstwinie zieleni, łodyżek i kwiatów,
To mrowie owadów broniło swych Światów.
W bezładnym bieganiu, nie walczyły z sobą,
Lecz szukały sposobu przed swoją przeszkoda.


Nad zakwiecioną łąką, zaś pszczoły i trzmiele,
Sprawowały miodową , swoją kuratelę.
Przenosiły też pyłki z kwiatuszka na kwiatek,
Zapylając planowo - co by czynił strateg.


Na słoneczne promienie, spadły krople z góry,
Czyżby się zaplątała u stóp cienia chmury.
Spadła obok stokrotki, na źdźbło młodej trawy,
Zapraszając do wspólnej, wraz z Niebem zabawy.


Wiatr, który bawił blisko, zakręcił się w koło,
Porwał chmurę do tańca. Ach!. Będzie wesoło!.
Wyciął w trawie hołubca  , a śrubą do góry,
Objął wszystkie ramieniem i przyciągnął chmury.


Tak im w głowach zawrócił, aż płakać zaczęły
I łezkami do łąki i kwiatów dotknęły.
Mnie też nie ominęły, zmoczyły spoczynek.
Zerwałem z mokrej łąki, parę koniczynek.


Bocian wzbił się w powietrze, czajki znikły w trawie,
Trwa mokra z kwiatami - jest już po zabawie.
Taka jedna kropelka, zabawę skończyła,
Za to wszystka nad łąka? - piękna tęcza lśnila.

W T W O I M ? - M O J E

W Twoim Życiu - moje Życie,
W moim Życiu? - jesteś Ty.
Na peronie nas zabiera,
Pociąg, który wozi sny.


W Twej Miłości - moja Miłość,
W mej Miłości? -  jest Świat.
To polana w środku lasu,
Gdzie zakwita szczęścia kwiat.


W Twoich oczach - moje oczy,
W moich oczach? - Twoje są.
W ich głębinach iskierkami
Nieba gwiazdy srebrem są.


W Twojej trosce - moja troska,
W mojej trosce? - wspólny los.
Z głębi serca cichym szeptem,
Opiekuńczy płynie głos.


W Twoich myślach - moje myśli.,
W moich myślach? - cały "Czas".
Który został nam oddany,
Tak do śmierci chyba aż.


W Twej czułości - moja czułość,
W mej czułości? - Twoja dłoń.
Tym przed "Czasem" uciekniemy,
To najlepsza nasza broń.


Jestem w Tobie - a Ty we mnie,
Miłość dała nam swój klucz.
Napisała na breloczku,
Gdy zaginie - "Do nas wróć".


Zakochanym - Zakochanym,
Nie brakuje nigdy sił.
Czas, przeciwność i zwątpienie,
Nie przeszkodzi, choćby? - bił.





piątek, 30 marca 2012

JESTEM L I R Y K I E M

Kiedy się mocno nad sobą wzruszę,
/Jestem lirykiem, przyznać to muszę/,
Miłość obrazy przede mną ściele,
Niczym majowy orszak w kościele.


Ona wyciska swoje wspomnienia,
By je ratować od zapomnienia.
Jestem jak góra, co grom w nią bije,
Wicher ją smaga, a ona? - żyje.


Życie swe daje dla piękna Świata.
Widać z daleka jak orzeł lata,
ponad jej szczytem i ponad stokiem,
Nad stromą granią, rwącym potokiem.


Rozpostarł skrzydła, zatacza koła,
Głośnym kwileniem orlicę woła.
Echo się niesie - góra odbija,
Chowa się w skale wylękła żmija.


Ileż by złego zrobić umiała,
Gdyby się wzbiła a nie pełzała.
Góra jest górą, górą zostanie,
Jak w mojej Duszy - miłosne granie.


Nie umiem zwodzić, tworzyć bajery.
Jestem dogłębnie: otwarty, szczery
I jednocześnie w mej miękkiej Duszy,
Swoją liryką - Świat ciągle kusi.


Razem z liryką Miłość żegluje,
W jednym też porcie okręt cumuje.
Uczucia sławią, Duszę wzruszają,
Jedną łzą z oka czasem spadają.


Odkręcam pióro, wyciszam Duszę
I wtedy wiem już, że pisać muszę.
Siadam i patrzę Miłości w oczy,
Nie mrugam nimi, aż? - zauroczy.


Kocham ją za to, gdyż wenę daje,
Po mojej stronie jak trzeba? - staje.
Piszemy razem: słowo po słowie,
Sercem i Duszą i tym co w głowie..



środa, 28 marca 2012

J E S T E Ś M Y

Jesteśmy myślą wpatrzeni w siebie,
Czujemy Duszą nasz wspólny los,
A między nami bijące serca,
Znaczą przez ciszę miłości ślad.


Puszczone wodze fantazją spięte,
Kierują myśli na gwiezdny szlak.
Skryte za czernią, migocą srebrem,
Czują swą wolność i granic brak.


Budzą się szeptem i zasypiają,
W snach, które miłość od dawna zna.
Ona wskazuje drogę przez zorze,
Pełnie zapachu też z siebie da.


Jawa się myślą swą zakrywa,
Oddając miejsce na oczach swych.
W płaczącym deszczu i skrzeniu słońca,
Ochrania miłość od czynów złych.


Jesteśmy w jednym widnokręgu,
Na tęczy wisi nasz wspólny Świat.
Idziemy myślą w ciemność lasu,
Tam gdzie zakwita paproci kwiat.


Oddani sobie - przemijamy,
Baśniowe strony i myśli dal.
Miłość nas w podróż swą .zabiera,
Otula ciepłem niczym szal.



niedziela, 11 marca 2012

NASZ CZAS NA Z I E M I

Jesteśmy "ubrani" w rozpacz swego dnia,
Z pretensją do Boga, że? - tak długo trwa.
Brak pytań do siebie o swój ziemski byt,
Czy jest on na dole?, czy osiągnął szczyt.


Jak wycie kojota rozchodzi się w krąg,
Niemoc swego losu i zbolałych rąk.
Podnosząc swe żale uderza się w lęk,
Ze głos który wróci zamieni się w brzęk.


Tłuczonego lustra z odbiciem twarzy,
Z grymasem sumienia, które wciąż  marzy,
O swym człowieczeństwie, "Boskości" Ducha,
Czy swej jałowości,  pełnego brzucha.


Zamykamy  pustkę, tworząc wrażenie,
Że ona przyniesie pełne spełnienie.
Błąkamy się z myślą, że damy radę,
Budując z tego swoistą zasadę.


I dalej z nią brniemy na przekór tego,
Aż się zahaczyć już nie ma do czego.
A Życie ucieka, jak tratwa na rzece,
Jak błysk, który zaległ w zamkniętej powiece.


Staramy się iść w  utarte slogany,
Stać bokiem i tyłem do białej ściany.
Rozdawać ukłony, z kłodą na plecach
I mieć nadzieję przy grobowych świecach..


Jest to wszystko w czasie naszej przestrzeni,
I nadzieją w Duszy, że się odmieni.
Nadzieja przecież - ostatnia umiera
I jeszcze siebie do Nieba zabiera.


Czas tylko w gwiazdach, na Ziemi zostaje,
Jednym zabiera, drugim sił dodaje.
Patrzymy w górę, on tam w miejscu stoi,
Natomiast tutaj? - w oczach nam się troi.


Patrzę na zegar jak sekundy giną
I w moją Duszę, gdzie marzenia płyną.
Sam jestem kroplą w nurcie jego rzeki,
Na dnie mulistym i Bogu daleki.





















czwartek, 8 marca 2012

Z A L E Ż N O Ś Ć

Nie wszystko złoto, co się świeci,
Ćma też do świecy z chęcią leci.
Dzieci się brudzą, gdyż to lubią,
Sąsiadki z klatki zaś się czubią.


Kierowcy z gracją łamią prawo,
Widownia w boksie bije brawo.
Kleptoman kradnie, gdzie popadnie,
Babcia maluje, bo tak ładnie.


Sąsiad na klatce rzuca pety,
Małolat kopie dla podniety.
W śmietniku wrony razem z kotem
Premier gdzieś leci samolotem.


A ja za oknem, nos przy szybie,
W oparach myśli sobie gdybię.
Że oto tutaj,  z mego okna,
Pogoda Świata jest za mokra.


Kałuże deszczem napełniane,
Na wodę z góry są skazane.
A woda z chmury siączy kapie,
Jej w tej przestrzeni- nikt nie łapie.


Spadając? - równo ziemię moczy,
Miliardem kropli mamiąc oczy.
Mokro od dołu, aż do góry,
A ja myślami mijam chmury.


Słoneczna przestrzeń ponad  nimi,
Odwrotność tego co na Ziemi.
I w tym jest sedno - cud natury,
Zależność dołu jest od góry.


Zależność miejsca gdzie będziemy,
Zależność tego czego chcemy.
Od tej zależnej zależności,
Ład i porządek w Świecie gości.


I tylko człowiek ma zwątpienia,
Multum zapytań do istnienia.
Słów, które giną i powstają,
Oraz w pamięci pozostają.


Jest ich zbyt wiele niż potrzeba,
Są kałużami co ma gleba.
Stwarzają pozór i powody
Do rozbieżności i niezgody.


Oddałem myśli do pisania,
Zmyślony temat co odsłania.
Mą rzeczywistość wydumaną,
Co tęskni za mną, a ja? - za nią.













środa, 7 marca 2012

D Z I Ś

Dziś? -  chory człowiek, spracowany,
Jest beznadziejnie zabiegany.
Myślami swymi wystraszony,
Emeryturą  wyliczony .


Po życiu w trudzie - dla Ojczyzny,
Jest kierowany na mielizny.
Biedronkowego kupowania,
Chorobliwego wręcz czekania.


Komuna kradła im część życia,
Za artykuły do spożycia.
Musieli wystać po swej pracy,
Lecz byli młodzi jak "junacy".


Zburzyli system "Solidarnie,"
Aby odmienić słowo "marnie."
Na godne miano dla człowieka
I godną starość, co go czeka.


Zostali skrycie oszukani,
Przez tych, co w sobie byli "cwani."
Przykryci płaszczem demokracji,
Poddali wszystko - spekulacji.


Nastąpił podział ludzkiej pracy
I dzisiaj górą są biedacy.
Młodzi bez pracy, starzy chorzy,
A garstka "cwanych" grilla smaży.


Spleceni z sobą "zausznicy,"
Pod wzniosłym słowem "politycy,"
Dziś grają w golfa z finansjerą,
Dżumą Narodu i cholerą.


Główny elektryk od przekrętu,
Jest pacyną establishmentu. 
Sprzedajna trupa "Solidarnych,"
Uważa siebie za bezkarnych.


A ludzie chorzy, znów czekają
I w Bożą wolę się oddają.
Ściskają zęby, łza im spada,
Na twardą skórę tego gada.


Skłócono Naród w beznadziei,
Stracił już wiarę w "kaznodziei."
Jest wrakiem swego człowieczeństwa
I bliskim siebie do przekleństwa.


Czy ktoś się spyta bezdomnego,
Jaki znak Życie ma dla niego?.
Czy ktoś choremu da nadzieję,
Że mu się ono w głos rozśmieje?.


Nie!!
Dziś pieniądz ważny jest dla Świata,
Nie krzywda ludzka, swego brata.
Dziś miarą losu jest człowieka,
Że jeden "żyje", drugi? - czeka.









NA BIAŁEJ K A R T C E

Przymykam swoje oczy,
A Dusza? - już gotowa,
Zaplatać swe warkocze
I spinać piękne słowa.


Ożywać metafory,
Zapalać gwiazdy w górze,
By później z nich układać,
Lampiony w ciemnej chmurze.


Z księżycem grać w zawody,
biegania po kominie,
Liczeniu też świetlików,
W pachnącym zaś jaśminie.


Gotowa jest słowikom,
Zapisać trele w nutach
I pomóc babci skończyć,
Robótkę na jej drutach.


A zimą przy kominku,
Od świerszcza brać natchnienie.
Na nocnym sinym śniegu,
Za wiatrem gonić cienie.


W wiosennym zaś strumyku,
Utkanym pajęczyną,
Pogrążać swoje myśli,
W tęsknocie za dziewczyną.


Na białej kartce pusto,
Zaś w Duszy jest mrowienie,
Bo przecież ona jedna,
Do serca ma wejrzenie.



S Z A N T A NA R E J A C H

Nasz Kapitan, daje gromki znak,
Hej! Sterniku! - Trzymaj kołem szlak.
Z dołu morze swym poszumem fal,
Mierzy wokół swą bezkresną dal.


Ref:
Wietrze!, wietrze!, przyjacielu nasz,
Dmuchaj w żagle ile siły masz!.
Gdy nastanie jutro znowu dzień,
To dostaniesz pod żaglami cień.
A hoj!, A hoj!, Ahoj!.


Okręt płynie, nie zahacza dna,
Białe żagle wiatr ochoczo gna,
A na rejach marynarzy chór,
Gwiżdże szantę, aż do samych chmur.


Ref.: Wietrze!, wietrze!...


Nad mapami Nawigator śpi,
A Posejdon marszczy swoje brwi.
Jemu nocą gwiazdy dadzą znak,
Jak odnaleźć, ten właściwy szlak.


Ref: Wietrze!, wietrze!...


Na hamakach już załoga śpi,
O lądowych przyjemnościach - śni.
Na lunecie obraz Nieba jest,
Nawigator zdaje wiedzy test.


Ref: Wietrze!, wietrze!...


Ranne słońce zdobi grzbiety fal,
W nocnym Niebie widać jeszcze żal.
Po żaglowcu, został wodny szlak,
Gdzie odpłynął? - wiatr by tylko zgadł.


Ref: Wietrze!, wietrze!...

niedziela, 4 marca 2012

ESEJ NA TEMAT "M I Ł O Ś C I"

Moja myśl jest zadumana
Od wieczora, aż do rana
Po południu, do południa
I od Stycznia, aż? -  do Grudnia
Nie jest ważna też godzina
Co mi Ciebie przypomina
W smutku, bólu i radości
Moja miłość się nie złości,
Nie narzeka, tylko - tęskni
Wyobraźnię swoją pętli
By do każdej chwili z Tobą
Dojść z uczuciem inną drogą
Czas jak rzeka, ciągle płynie
Lecz marzenie go ominie
Suchą stopą przejdzie wodę
By odebrać swą nagrodę.
A nagrodą? - myśl o Tobie
Która w sercu jest i głowie
Jakbyś stała obok blisko
Ja zaś stąpam przez ognisko
Przez żar jego, stopą bosą
Pomne przecież, gdzie mnie niosą
Tam gdzie w myślach - jesteś sama
Pójdź  w ramiona  ma ukochana,
Zakochane? -  są szalone
Twego ciepła wciąż spragnione
Gdybym nie wiem jak próbował
Oczy skrywał, mysli chował
Serce mroził, kłamał Duszę
Wziąć w ramiona Ciebie muszę
Poczuć blisko ciepło Twoje
Przelać szczęście na nas dwoje
Niech  odezwą w nas sie dzwony
Niech rozerwą się  zasłony
Niechaj kamień się wykruszy
I odsłoni wnętrze Duszy
Niechaj wzburzy się krew w sercu
Stworzy róże na kobiercu
Odlecimy nim do raju
Do słowików w leśnym gaju
Gdzie w pobliżu strumyk płynie
Otulony w nocnym dymie
Wykąpany w swojej wodzie
Chcąc dorównać Twej urodzie
W migotliwych skrach księżyca
Wciąż wygładza swoje lica
Cichym pluskiem szepcze tkliwie
O spełnieniu i dziewczynie
O zaklętej przepowiedni
Co przodkowie nasi wiedli
Gdy dziewczyna twarz obmyje
Pozna sekret co on kryje
Gdy napije też się wody
Doda blasku swej urody
Zanurzone zaś jej włosy
Będą bramą do rozkoszy
I zabierze łzy z jej oczu
Splecie z wodą do warkoczu
Zapnie gwiazdy w nim odbite
Odda szczęście w nich ukryte
Wskaże drogę po kwiat "nocy"
Złotej różdżki i karocy
Ze stangretem, rumakami
Zorzą Nieba ponad nami
I na drogę kamyk mały
Aby się go elfy bały
Zanurzeni w upojeniu
Blasku nocy i spojrzeniu
Pośród szeptu drzew zdziwieniu
Stangret z biczem nad grzywami
Wskrzesi iskry podkowami
I z okrzykiem ponad nimi
Bacząc na to gdzie siedzimy
Da  rumakom  wiatru wolność
Hardość cugli i odporność
Na ukryty lęk w gęstwinie
Co mgłą z boku razem płynie
Czarnoksiężnik swego Świata
Który bojaźń w Życie wplata
I odbiera piękność jego
Kryjąc w czerni płaszcza swego
To on łamie serca nasze
Gdy przed nimi stawia "strasze"
Odbierając siłę woli
Łamie Duszę i niewoli
Kładę rękę na zasłonie
I ujmuję też jej dłonie
Pocałunkiem lęk oddalam
Z ruchem ręki go zespalam
I oglądam mokre oczy
Poprzez pryzmat pięknej nocy
Oddalona zorza płonie
Rzuca kolor na jaj skronie
Jest pięknością w swej osobie
Niczym Julia w białym grobie
Wielka miłość w swym uśpieniu
I powieką na spojrzeniu
Zapatrzony w jej oblicze
Serce moje aż skowycze
Uświadamiam sobie w Duchu
Ileż piękna jest w bezruchu
Upojenia, szczęśliwości
Na obrazie jej skromności
Zbieram gwiazdy ręką z Nieba
I rozsiewam tam gdzie trzeba
Na jej włosy suknię białą
Ramą zdobię jej twarz całą
Bladym światłem zaś Księżyca
Ścieram cienie na jaj licach
Jej uśpiona, pierś faluje
Jakby okręt co żegluje
Chowa burty i odsłania
Ma też chęć jeszcze do  latania
Wpadam w półsen, odrętwienie
Czuję w sobie jej spojrzenie
Chociaż patrzy powiekami
Mgła się snuje między nami
I zabiera mi ją - wchłania
Z mego Świata do kochania
Z mej zadumy i myślenia
Do snów głębi, jego cienia
Rzeczywistość rozdwojona
Jedna stoi, druga kona
W której jestem? -  już nie czuję
Lecz miłości się pilnuję
Ona bowiem jest mą siłą
Świata marzeń, jego bryłą
Ona bierze mnie w ramiona
Śpij, bo ona też uśpiona
Idź tam do niej, ona czeka
W kraj miłości dla człowieka.
Śnię na jawie? - czy też we śnie
Bym nie zbudził się za wcześnie
Miłość rękę mi podaje
I prowadzi na ruczaje
Tam gdzie znowu woda płynie
Szumiąc czule o dziewczynie
Ale?.Przecież już tu byłem
Czy coś złego ja zrobiłem?
Miłość szepcze: nie mój drogi
Tutaj schodzą wam się drogi
Będziesz wracał całe życie
We śnie jawą w myślach skrycie
Będę twoim przewodnikiem
Do twych spotkań nad strumykiem
Ona? - zawsze też tam będzie
Tam i tutaj, oraz wszędzie
Będzie wołać przez szum wody
Leśne drzewa i jagody
Przez poranek srebrną rosą
I słowików trel, co niosą
wieczorowo-nocną porą
Upojenie wraz z kamforą
A ja będę blisko Ciebie
Na tej Ziemi, oraz w Niebie











































































PÓŁ Ż A R T E M, PÓŁ S E R I O

Nie ma końca, ni początku,
Brak spójności, oprócz wątku,
Że wybuchło, "pierdyknęło"
I tak "Wszystko"? -  się zaczęło.


Snucie półprawd przez badaczy,
Powielanych przez "tłumaczy"".
Zapisano to księgami,
Pod wszelkimi tytułami.


Nic nie było? - a wybuchło
I do tego jeszcze "spuchło".
Profesury, Doktoraty,
Każdy umny i bogaty.


A gdy przyjdzie, co do czego,
Każdy zgania na drugiego.
A najlepiej, gdy nie żyje,
Wtedy ręce "Piłat" myje.


Lansowana zaś teoria,
Wraz z wybuchem trajektoria,
To jest wielkie "widzi mi się",
Ze się boję?, a chce mi się.


Wszechświat? - morzem jest otchłani,
Nie wskazuje nam przystani,
Gdzie by można zacumować,
Choćby myślą - przetestować.


Galaktyka słońc na Niebie,
Jest westchnieniem gwiazd dla Ciebie.
Horoskopem urodzenia,
Wróżbą Życia - wypełnienia.


Nasza Ziemia - "samotnica",
Ma warunki do przeżycia.
Hen daleko, w słońc gromadzie,
Może żyje? - "kamikadze".


Świat się kręci wokół osi,
Z nadobnością wszystko znosi.
Miliony lat istnienia
I się tutaj? - nic nie zmienia.


Człowiek rodzi się, umiera
I swe życie gdzieś zabiera.
Pocieszeniem mnie i Ciebie,
Ze się wszyscy? - zmieszczą w Niebie.

piątek, 2 marca 2012

WSZYSTKO SIĘ "Z D A R Z Y Ć" - MOŻE..

Wszystko się "zdarzyć" przecież  może,
Albo? - nie zdarzyć nic
I w takim oto przekonaniu,
Można w swym życiu - tkwić.


Dać się też ponieść swym marzeniom,
Zakreślić kołem znak.
Horyzontalny obraz Ziemi,
A za nim? - pustki brak.


Związany z tętnem nasz życia czas,
Każe nam liczyć dni.
Nie dość, że dławi nam jędrność ciał,
To zmienia również? - sny.


Chwile? - zmieniają się w czekanie,
Zmarszczkami gładzą twarz.
Bieganiem życie swe wypełniasz,
Wciąż mało czasu - masz.


Lecz ciągle liczysz na "zdarzenie",
Że noc ci zwróci fart?.
Po dniu strudzonym, przed zaśnięciem,
Stwierdzasz - że to był - żart.


Czy tym się w życie trza kierować?,
Pytano dawniej już.
Nie da się wrócić do pytania,
Gdy Życie przetnie nóż.