niedziela, 28 października 2012

Ż A L

Co skłania człowieka, do łzawego żalu,
Że ktoś go odsuwa od życia w " Wersalu"?,
Czy też żali siebie, że mu w Duszy zgrzyta,
Przez mgłę wyobraźni gdy krzywdą okryta?.

Żal przychodzi z myślą -  kiedy kłuć zaczyna,
/Która brnąc przez życie, tak siebie zaklina/
Nie zawsze się łączy w parze do rozumu,
Chcąc być "realistą", więc unika tłumu. 

Myśl w żal się zamienia, sercem się przeciska,
Dochodzi do oczu, jakby? - do urwiska.
Wybuchając w sobie, sama się rozrywa,
Leci poza krawędź i łzami wypływa.

Patrząc na człowieka, który łzy wstrzymuje,
Nie czujemy "ognia", który je gotuje.
Nie widzimy myśli, od bólu skrzywionych,
Syczącym językiem węża rozdwojonych.

Mówię się, że wtedy? - człowiek ma cierpienie,
Że Duszę mu cisną, skaliste kamienie.
Że myśli tak walczą, aż rozum "ucicha",
Lecz kiedy on górą? wtedy człowiek - wzdycha.

A łza, co nie płynie - miejsca w Duszy szuka,
Tężeje krwią w żyłach i przez serce puka.
Myśli wszak płochliwe w zadumie boleją,
Miast moczyć się łzami, to one? - goreją.

Żal jest szybciej wylać, niżeli go spalić,
Ten ręce obmyje, ten może poparzyć.
Dlatego łzy w oczach, są zawsze gotowe,
Gdy ktoś ich nie "nosi"? - to płaci gapowe.




środa, 24 października 2012

ZMYSŁOWE M Y Ś L I

Zmysłowe myśli, objęły trwogę
I słuszność - we władanie.
Nie pomne w wartość swojej mądrości,
Też Boże przykazanie.

Przed tym doznaniem? - były szczęśliwe,
I prostą miały drogę.
Ja? - też się czułem, przy nich, tak samo,
Wierzyłem, że wciąż? - mogę.

Nic zatem sobą - nie wskazywało,
Że być inaczej może.
Wszak zaistniałe drobne niuanse?,
Znosiłem je w pokorze.

Tak nam się żyło?, nie powiem - długo,
Od gdzieś? - gdzie i zaranie. 
Życie by pewnie, nic przeciw miało,
Gdyby nie? - zakochanie.

Szliśmy swą drogą, patrząc pod nogi,
W kałużach? - Niebo woła.
Myśli zastygły, serce zaś drgnęło,
Gdym ujrzał w nich? -" Anioła".

Tu się zaczęła - moja gehenna,
Z myślami, moją drogą.
Życie wiedziało, że ja iść muszę,
A one?, że - nie mogą.

Odszedłem z wolna, od tej kałuży,
A one? - tam zostały.
Czy są szczęśliwe - mam tą nadzieję,
Ja idę sam - "zraniały"..




czwartek, 18 października 2012

K R O K przed SIEBIE

Idąc do przodu? - zawróciłem,
Stanąłem tyłem do przyszłości.
Gdybym się wrócił, skąd przyszedłem,
Czy bym się udał do zaszłości?.

A gdybym stamtąd? - zmienił drogę
I doszedł znowu, tam, gdzie stałem?.
Ktoś, kto przypadkiem stałby z boku,
Uznałby zatem, że znikałem?.

Świat martwy, stały, nieruchomy,
Jest fotografią zawsze wzroku.
Nie ma reakcji, ni zdziwienia,
Na ciągłość ruch, nawet? - kroku.

My się w nim tylko, gdzieś gubimy,
Gdy fotografia nam wyblaknie.
Stoję w zamyśle, wciąż w tym miejscu,
Kto kogo bardziej siebie łaknie?.

Znów zawróciłem - krok przed siebie,
Widzę, że ludzie mnie mijają.
Spojrzałem na nich z zapytaniem
Idą za czasem?, czy? - wracają?..





środa, 17 października 2012

E P I T A F I U M z PROŚBĄ DO NIEBA - DLA - L E S Z K A

Przychodzi taka chwila - na Ziemi i w Niebie,             
Że Człowiek między nimi?,  "jawi się", w potrzebie.   
Z tego miejsca już prośba? -  iść musi  do Nieba,            
Gdy Życie fala Śmierci, na Ziemi zalewa.                    

Jest  teraz taka chwila, rodzi się potrzeba,                       
By prośba wraz z nadzieją - szła prosto do Nieba.         
Do jego nieskończonej w Miłości -  Dobroci ,               
Że Dobroć ją wybieli i jeszcze? - "ozłoci".                

Prośba ta, która płynie - aż z głębi mojej Duszy,         
Z  Ziemi - niechaj  Niebo - całe sobą wzruszy.      
Nie proszę ja dla siebie, cząstki Jego woli,       
Lecz dla tego, już który? - znalazł się w "niedoli.  

"Niedola" mu zabrała  Duszę z tego Świata,        
Leszkowi i szwagrowi - ziemiańskiego brata.         
Zrobiła to jej siostra - Śmierć - bez  zapowiedzi,       
Choć wokół niego byli też starsi sąsiedzi.

Wiem, że jego tu Życie, na ziemskim padole,      
Było w sobie wszak wartkie, w dodatnim żywiole.      
Miał swoją osobowość i głośną i  szczerą,     
Lecz nie była dla Nieba? - człowieczą przecherą.       

Prośba zatem jest moja - o łaskę dla niego,          
Przyjmij że go więc Niebo, jakoby i swego.            
Ręczę ja, za mą prośbę - modlitwą i wiarą,         
Że mu dasz swe Zbawienie, nie darząc go  - karą.   

Widzę też koło siebie, więcej nas proszących,        
Żonę, Dzieci, Rodzeństwo i Matkę - płaczących.     
Wysłuchaj więc próśb naszych - zostaw nam nadzieje,   
Że przyjmiesz jego Duszę - w swe Święte Wierzeje.  








niedziela, 14 października 2012

O C Z E K I W A N I E

Dano mi miano - być Człowiekiem,
Wsadzono w skórę moją Duszę.
Dano mi jeszcze wolną wolę,
Oraz kierunek, gdzie iść muszę.

A iść tam muszę? - gdzie i wszyscy,
Na kraniec Życia i Otchłani.
Gdzie groby tworzą - Świat cmentarny,
A my jesteśmy, w nich - schowani.

Mamy w nich czekać na Zbawienie,
Na Bożą Łaskę - rozliczenie.
Z uczynków Duszy, oraz woli,
Że nas ożywi znów -  "spojrzenie".

Gdybyśmy mieli swą świadomość,
Czekając wtedy na Sąd Boży?,
Byśmy pomarli wiele razy,
Ze strachu - zanim? -  on się wdroży.  

Co w tym czekanie jest dziwnego?,
Że - nie ma czasu, ni? - niczego.
Niczego - co by nic znaczyło,
By nie dopuścić do nas - Złego. 

Wiem tylko jedno, że tak będzie,
Co ma się stać - to się stanie.
Co dziać się będzie, tego nie wiem,
Gdy przyjdzie kara? - za czekanie.

Wiem również o tym, że są myśli,
Co trudno trzymać je na wodzy
I o nie właśnie w "tamtej" chwili,
Możemy bardziej? - być "ubodzy".




sobota, 13 października 2012

MOJE S E R C E

Błądząc przez Życie - po omacku,
Za przewodnika Serce biorę.
Ono mnie nigdy nie pytało,
Czy w oczach również mam tą wolę?

Zawsze otwarte, zawsze szczere,
Widziało w ludziach? - zawsze Ludzi.
Nie odtrącało, nie żaliło,
Że coś go boli, oraz brudzi.

Na każda pomoc liczyć mogło,
Od mojej Duszy, oraz woli.
Zszywałem wszystkie jego rany,
Zawsze -  goiły się powoli.

Choć go nie proszę, ono czuwa,
Nad światem mojej wyobraźni.
Nie odstępując, nawet na krok,
Tego co dzieje się w mej jaźni.

Uduchowiony jego wiarą,
W godne poczucie praw Człowieka,
Jestem mu winien, to co nieraz,
Z oczu mi czasem też ucieka.

Wiem, że ma duże możliwości,
Wszak jemu starcza, mnie? - zostaje.
Chodzimy zatem, zgodnie razem,
W miłości pełne - rajskie Gaje.

czwartek, 4 października 2012

DZISIEJSZY D Z I E Ń

Dzisiejszy dzień - starszy od wczorajszego,
Widokiem jednak, podobny jest do niego.
Nadzieja znów - znajduje miejsca nowe,
Na których też, zasiewa myśli "płowe".

Budzi się dzień, a jam jest już bogaty,
Srebrem ros i nie mam żadnej straty.
Gdyby nie czas, cóż więcej by mi trzeba,
No chyba że, błękitu trochę z Nieba.

To właśnie on w pamięci mej wertuje,
Wczorajszy dzień - z ironią odczytuje.
Co chciałem mieć, ale? - nic nie zrobiłem,
Gdyż chęci swe w manowcach rozpuściłem.

Lecz czemu ich, aż tyle się zebrało?,
Już chyba wiem?! - to czasu miałem mało.
Więc dzisiaj go, wyłączę na zegarze,
Ciekawym jest, co jutro mi pokaże??.



wtorek, 2 października 2012

SENNY M O R F E U S Z

Pytam się, czemu Ty? - odwiedzasz moje sny,
Gdy zaś się budzę już, zamieniają Cię w kurz.
Gubi się błogi czas, który był obok nas,
Choć mocno trzymam go - jest jak upiorne zło.

Mój senny Morfeusz, jest bramą do Twych ust,
A Hypnos o tym wie, bo też nam pomóc chce.
Zazdrosny nocy dzień? -  zamienia wszystko w cień,
Ten złodziej nocnych Dusz, rani jak Tezeusz.

Gdyby kroczący czas, zamienić w skalny głaz,
Podeprzeć bramę nim, lub dać mu? - paronim.
Mógłbym ja zostać w śnie, który o Tobie wie,
Mógłbym nie budzić się i Kochać, Kochać - Cię.

Nadzieję jednak mam, ze trafię znowu tam,
Gdzie nocny bawi czas, by złączył razem nas.
Za smak zaś Twoich ust , gotowym jak Faust,
Zaprzedać Duszę mą, za Miłość - tylko Twą.