niedziela, 4 sierpnia 2013

MIEJSKI "M A T R I X"

Ja - jestem z miasta, lecz mnie przerasta,
Myśl, która drąży, że tam gdzieś?!.
Poza murami "brudnego" miasta",
Żyje spokojna, polska wieś.

Ranne godziny, puste ulice,
A na nich gołąb, kawka, pies.
Brudne zaułki, zdradliwe bramy,
W których się czai - także bies.

Za żaluzjami główna ulica,
W bankowych sejfach trawi zysk.
To on po nocy ich właścicielom,
Otworzy w oczach - złoty błysk.

A tu? -  w ulicznych koszach na śmieci,
Pety, ,butelki, puszki, złom.
Dają poczucie rzeszy szukaczy,
Że to ich polski - "szklany dom".

Spiekota murów, kosze na śmieci,        
Zmęczeni ludzie w tłumie są.
Nieznane twarze, ściśnięte usta,
Jakby w matriksie - przestrzeń  gną.

Bogaci liczą, biedni szukają,
Od "góry" słyszą  jeszcze głos.
"Były miliony, gdybyś je ukradł,
Dziś miałbyś także - pełny trzos".

Ja - jestem z miasta i cóż mi z tego?,
Sam się ocenię, "żem jest kiep".  
Będzie okazja, pojadę na wieś
I niech mi mówią - "wiejski cep".













M A E S T R O

Nie chcę się wtrącać w swoje sprawy,
Nie szukam zwady dla zabawy.
Nie wchodzę w układ, vel domysły,
Które mi  z życia - bańką prysły.

Trzymam się z boku, obserwuję,
Dualizm w Duszy? - ja go czuję.
Chęci, marzenia i realizm,
Budują we mnie - kolokwializm.

Z latami lustro też doradza,
Ze młodość w życiu? - to zaraza.
Przechodzi z zewnątrz, w środku siedzi
I całe życie brednie bredzi.

Przeszłość się żali, przyszłość spina,
Pierwsza się goi, druga wrzyna,
A każda chwila sobą "żywa",
Następną przeszłość - rozpoczyna.

W którym że miejscu mam się wtrącić?,
By coś naprawić?, albo? - zmącić?
Przez kryształ puścić swe doznania,
I zmuszać "siebie" do - kochania?.

A taak??. Mam zawsze tłumaczenie,
Że winne moje - rozdwojenie.
Dziwię się tylko, patrząc w lustro,
Czy aby?, który?, z nas - "maestro".