Niedzielny ranek,mdło,wróbel ćwierka,
Dusza oczami przez okno zerka.
Wokół z azbestu kanciaste bloki,
Codzienny widok, codzienne szoki.
W środku azbestu - mieszkają ludzie,
Uśpieni jeszcze w codziennym trudzie.
Jakież sny mają?, a w nich marzenia?,
Czy dzień obudzi znów ich cierpienia?
Stoję i patrzę przez oczy - Duszą,
Że w tym azbeście żyć ludzie muszą.
Bez swojej woli, tudzież nadziei,
Że się im życie kiedyś odmieni.
Trwa beznadzieja, wręcz przymuszenie,
A brak nadziei? - to zniewolenie.
A gdzie włodarze?, wiem, gdzie to mają,
Tantiemy swoje i tak - dostają.
Życie człowieka jest rozpisane
I z jego czasu jest wszystko brane.
W środku azbestu pomnik Papieża,
Co Życie dalej zrobić zamierza???.
Dusza oczami przez okno zerka.
Wokół z azbestu kanciaste bloki,
Codzienny widok, codzienne szoki.
W środku azbestu - mieszkają ludzie,
Uśpieni jeszcze w codziennym trudzie.
Jakież sny mają?, a w nich marzenia?,
Czy dzień obudzi znów ich cierpienia?
Stoję i patrzę przez oczy - Duszą,
Że w tym azbeście żyć ludzie muszą.
Bez swojej woli, tudzież nadziei,
Że się im życie kiedyś odmieni.
Trwa beznadzieja, wręcz przymuszenie,
A brak nadziei? - to zniewolenie.
A gdzie włodarze?, wiem, gdzie to mają,
Tantiemy swoje i tak - dostają.
Życie człowieka jest rozpisane
I z jego czasu jest wszystko brane.
W środku azbestu pomnik Papieża,
Co Życie dalej zrobić zamierza???.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz