Sny z marzeniami szły drogą sobie,
Zajęte razem w cichej rozmowie.
Za nimi z tyłu szło narzekanie.
Nie idźcie dalej!, bo coś się stanie!.
Już nie nadążam!: bolą mnie nogi ,
Woda w kolanach i te ostrogi.!
Lecz one jakby tym nie wzruszone,
Mówią do siebie: Chodźmy na stronę.
A narzekanie mówi im w głos .
Nie schodźcie z drogi!. Idźcie na wprost!
Tuż niedaleko, jak mi się zdaje ?
Jest skrzyżowanie, no i rozstaje.
Marzenie cicho: Tak być nie może ?
To narzekanie nam nie pomoże.
A my musimy spełnić swe cele,
Do tego czasu mamy niewiele.
Znów narzekanie wpada w pół słowa:
Łamie mnie w krzyżu i boli głowa!.
Słońce już lasem twarz swą zakrywa,
A droga jakoś ? - mało ubywa.
Sen się odzywa: Jak nie zdążymy?
W lesie już ciemno i co zrobimy?
A narzekanie ciągle mamrocze:
Kałuża z wodą? Ja nie przeskoczę!.
Z daleka widać, że zmrok nadchodzi,
A narzekanie? Że mu zaszkodzi,
Kurza ślepota: nocy się boi.
Dalej nie idzie!. Tutaj postoi.
A sen z marzeniem: Ależ ulżyło!
Dziękować Bogu, że tak stchórzyło.
A teraz , chodźmy i to szybciutko,
Widać światełko, już jest bliziutko!.
Na skraju lasu światełko gaśnie.
Biegnijmy szybko, babcie nie zaśnie!.
A w domku babcia?. Leży i ziewa.
Gdzież sen z marzeniem mym się podziewa?.
Jesteśmy blisko, tuż koło Ciebie!
Wszystko co dobre, damy od siebie.
Babcia usnęła w sennym marzeniu,
Z miłym uśmiechem, w księżyca cieniu.
Kiedyś przy drodze Martynka stała.
Szły wtedy same. Im pomachała.
One z uśmiechem: Ach dziękujemy!
Do Ciebie dzisiaj, również przyjdziemy!.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz