W mej zadumie wciąż układam, jak ma być,
Gdzie są drogi, co pozwolą lepiej żyć.
Jak ominąć ich przeszkody a mój ból
I zrozumieć , co oznacza "ziemi sól".
Co do drogi? Wywołuje we mnie lęk,
Gdyż w swym ręku nieraz mam ich cały pęk.
I dość często, zasuplają obraz swój.
Więc jak wybrać tą najlepszą?. Boże mój!.
Ten labirynt,też codziennie zmienia się.
Ślepe przejście? Ileż razy wraca mnie.
Gdyby można , było sobie skrzydła wpiąć?,
Nie musiałbym, przez labirynt wtedy brnąć.
Pod gwiazdami, tytle miejsca, pełen luz.
Przy księżycu zaparkował wielki wóz
Niebo z zorzy zaś układa nowy kwiat,
Czyż nie piękny w takim miejscu jest nasz świat.
A ja stoję zaplątany w myślach swych,
Jak odróżnić?.Drogi dobre od tych złych.
Drogowskazy ktoś postawił, ale złe,
Chyba piekło?? W przeciwieństwie wie co chce.
Szczęście moje, już zginęło dawno gdzieś?
Dołączyło do innego - niesie wieść.
Komu służy?. Tego nie wiem do dziś dzień.
Czasem tylko, gdzieś przemyka jako cień.
Został przy mnie, ten codzienny, znojny trud.
Co odeszło?, zostawiło tylko chłód.
Dałem słowo, się nie żalić. A wiec cóż?
Wiem, że przykrość nie osłoni mnie od burz.
Jaką drogę wysupłałem? , taką mam.
Wózek życia po niej ciągnę, więcej pcham.
Gdzie są drogi, co pozwolą lepiej żyć.
Jak ominąć ich przeszkody a mój ból
I zrozumieć , co oznacza "ziemi sól".
Co do drogi? Wywołuje we mnie lęk,
Gdyż w swym ręku nieraz mam ich cały pęk.
I dość często, zasuplają obraz swój.
Więc jak wybrać tą najlepszą?. Boże mój!.
Ten labirynt,też codziennie zmienia się.
Ślepe przejście? Ileż razy wraca mnie.
Gdyby można , było sobie skrzydła wpiąć?,
Nie musiałbym, przez labirynt wtedy brnąć.
Pod gwiazdami, tytle miejsca, pełen luz.
Przy księżycu zaparkował wielki wóz
Niebo z zorzy zaś układa nowy kwiat,
Czyż nie piękny w takim miejscu jest nasz świat.
A ja stoję zaplątany w myślach swych,
Jak odróżnić?.Drogi dobre od tych złych.
Drogowskazy ktoś postawił, ale złe,
Chyba piekło?? W przeciwieństwie wie co chce.
Szczęście moje, już zginęło dawno gdzieś?
Dołączyło do innego - niesie wieść.
Komu służy?. Tego nie wiem do dziś dzień.
Czasem tylko, gdzieś przemyka jako cień.
Został przy mnie, ten codzienny, znojny trud.
Co odeszło?, zostawiło tylko chłód.
Dałem słowo, się nie żalić. A wiec cóż?
Wiem, że przykrość nie osłoni mnie od burz.
Jaką drogę wysupłałem? , taką mam.
Wózek życia po niej ciągnę, więcej pcham.
Step! Równina! Niebo z ziemią schodzą się,
Tam! W to miejsce, dopchać wózek właśnie chcę..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz