Przymykam swe oczy i widzę- jak kroczy,
Przez granice cienia, dziewczyna z - marzenia.
Me serce tak nagle, jak wiatr łapie żagle,
Westchnęło do siebie: -Czy ja jestem w Niebie?
Chyba, że - śnię.
Natura nieśmiała, choć tego nie chciała,
Na widok Anioła - dokoła "szarzała".
Wyjąłem swe serce - na drżące me ręce,
Zobacz co ja widzę!. Aż patrzeć się wstydzę.
Nie pytaj? - Chcę!
Opisać to "Bóstwo", gdy w słowach -"ubóstwo?,
Na białym papierze?. Sam temu nie wierzę.
Jej oczy spojrzały..Me nogi drętwiały,
A oczy "zaszklone" - patrzyły na stronę.
Lękały się!.
I czułem, że serce, aż parzy mnie w ręce,
Nie czując żenady, że ja cały - blady.
I znów to spojrzenie..Mnie rosną -korzenie,
A w oczach "głębina" - całego mnie spina.
Cóż począć mam?.
Otwieram swe oczy - a mnie jeszcze mroczy
I tęcza z gwiazdami - wiruje kółkami.
Z myślami - "dokoła", z nogami chochoła,
Ogromnie zdziwiony?..A potem - wnerwiony!
Że jestem sam.
Przez granice cienia, dziewczyna z - marzenia.
Me serce tak nagle, jak wiatr łapie żagle,
Westchnęło do siebie: -Czy ja jestem w Niebie?
Chyba, że - śnię.
Natura nieśmiała, choć tego nie chciała,
Na widok Anioła - dokoła "szarzała".
Wyjąłem swe serce - na drżące me ręce,
Zobacz co ja widzę!. Aż patrzeć się wstydzę.
Nie pytaj? - Chcę!
Opisać to "Bóstwo", gdy w słowach -"ubóstwo?,
Na białym papierze?. Sam temu nie wierzę.
Jej oczy spojrzały..Me nogi drętwiały,
A oczy "zaszklone" - patrzyły na stronę.
Lękały się!.
I czułem, że serce, aż parzy mnie w ręce,
Nie czując żenady, że ja cały - blady.
I znów to spojrzenie..Mnie rosną -korzenie,
A w oczach "głębina" - całego mnie spina.
Cóż począć mam?.
Otwieram swe oczy - a mnie jeszcze mroczy
I tęcza z gwiazdami - wiruje kółkami.
Z myślami - "dokoła", z nogami chochoła,
Ogromnie zdziwiony?..A potem - wnerwiony!
Że jestem sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz