sobota, 14 kwietnia 2012

P R Z E Z N A C Z E N I E

Samotny jeździec, samotny koń,
Kapelusz z rondem, przy boku broń.
Piana na koniu, pot na kowboju,
Ssapani obaj od swego znoju.


Nad nimi słońce - obu parzące,
Pod kopytami pustynny piach.
Sępy zaś cieniem krąg zataczają,
Pod siodłem jeźdźca schowany strach.


Przed nimi jeszcze daleka droga,
Za to w bukłaku? - wody brak.
Nie dość, że piachu nie brakuje,
To kamienisty jeszcze szlak.


Koń swym parskaniem daje znaki,
Ze  z sił opada, z chęci też.
To znak dla jeźdźca, choć też pada,
Ze? - zsiadaj z konia, siodło bierz.


Obaj też wiedzą, że w saloonie,
Już za górami czeka "ktoś".
Ze szklanką whisky i cygarem,
Rewolwerowiec - czarny gość.


Czemu nie staną?, nie zawrócą?,
Przecież to żaden nie jest sport.
W samo południe przed saloonem,
Może wystrzelić srebrny colt.


Tak taż się stało. Srebrna kula,
Przebiła serce mu na wskroś
I nowym panem jego konia,
Stał się ten czarny z cygarem gość

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz