Na dzikiej polanie, stoi dzika świnia
I dziką piosenkę tak śpiewać zaczyna.
Byłam ja księżniczką, u ojca na dworze,
Na dalekiej wyspie, którą chowa morze.
Miałam siostrę, brata, tatę oraz mamę,
W moim życiu były przyjemności same.
W tajemny ogrodzie z nimi się bawiłam,
Było mi wesoło i szczęśliwa byłam.
Zawsze o poranku budziłam się sama,
Przed śniadankiem w łóżku tuliła mnie mama.
Ptaszki przy okienku śpiewały mi cudnie
I tak mi schodziło, aż było południe.
Gdy wstałam, me włosy czesały mi służki,
Zbierając i czyszcząc z pościeli okruszki.
Co dzień inna suknia, śliczne klejnociki,
Na nogach podwiązki i srebrne buciki.
Przychodził ogrodnik z kwiatami na ręku,
Zaś dworscy muzycy szukali mi dźwięku,
Który by pasował do mojego stroju,
Mojego humoru a także nastroju.
Dworską etykietę łamałam co chwilę,
By mi było dobrze, jeszcze bardziej mile.
Rzucałam wiec grochem z okna do ogrodu,
Wkładałam swoje palce do słodkiego z miodu.
Wchodziłam na drzewa i skakałam z góry,
Biegałam po kwiatach i goniłam chmury.
Mojej starszej siostrze chowałam buciki,
Śpiewałam piskliwie bratu do muzyki.
Moje życie było w kolorze różowym,
Zaś wszystkie dodatki o smaku miodowym.
Pewnie by tak było, aż do końca Świata,
Gdybym nie dorosła, no i mój też tata.
Przyszło mu do głowy, że muszę mieć męża,
Poczułam się smutnie, że mi Życie zwężą,
Widziałam przez lata co robiła mama,
Nie chciałam nią zostać i być taka sama.
Oprócz mnie tulenia miała obowiązki,
Pilnowała służki, wiązała mi wstążki.
Ciągle wyszywała, zdobiła kreacje
Dziwiąc nią obiady i sute kolacje.
Te ciągłe wizyty i dworskie ukłony,
Słuchanie poetów patrząc w nieboskłony,
I ciągłe uwagi, że tak nie pasuje.
Wiedziałam, że piękno moje mi popsuje.
Zwodziłam więc ojca, swoich kawalerów,
Odsyłałam dary, szeregi fryzjerów
Chowałam w ogrodzie moje młode ciało,
Aby się nikomu ono nie dostało.
I tak by to trwało, aż do dzisiaj może,
Gdyby się czarownik nie zjawił na dworze.
Posiadł on tajemne sztuki i zaklęcia,
Nad wyraz skuteczne - nawet do zniknięcia.
Srodze się przelękłam, nie miałam wyboru,
Później, nawet wcześniej będę damą dworu.
Rodzice szczęśliwi, lecz siostra płakała,
Gdyż ona co czułam naprawdę wiedziała.
Zdradziłam się przed nią, że tego nie zniosę,
Że skoczę przez okno, albo się wyniosę.
Gdy skoczysz, to zginiesz, lepiej więc ucieknij,
Lecz siostrzyczko moja, jedno mi przyrzeknij.
Że wyślesz gołębia do okienka mego,
Aby twa wiadomość nie doszła do niego.
Przyjadę po ciebie, gdy on już odjedzie,
Myślę, że to będzie jutro po obiedzie.
.
.
W nocy po kryjomu wyszłam poza mury
I biegłam przed siebie tam gdzie chciały chmury.
Znalazłam się w lesie, na tej tu polanie,
Myślałam,że tutaj nic mi się nie stanie.
Byłam w wielkim błędzie, nie wiedziałam przecie,
Że moc czarownika jest największa w Świecie.
Uknuł on przebiegły plan mego zdobycia,
Być Panem mej woli, oraz mego Życia.
Wiedział żem jest w lesie i że będę głodna,
W swoim głodzie będę zwierzęciu podobna.
Że me ręce będą szukać pożywienia,
Nawet? - gdyby miały doznać poranienia.
Czarownik więc wiedział, że mnie to nie minie,
I biegłam przed siebie tam gdzie chciały chmury.
Znalazłam się w lesie, na tej tu polanie,
Myślałam,że tutaj nic mi się nie stanie.
Byłam w wielkim błędzie, nie wiedziałam przecie,
Że moc czarownika jest największa w Świecie.
Uknuł on przebiegły plan mego zdobycia,
Być Panem mej woli, oraz mego Życia.
Wiedział żem jest w lesie i że będę głodna,
W swoim głodzie będę zwierzęciu podobna.
Że me ręce będą szukać pożywienia,
Nawet? - gdyby miały doznać poranienia.
Czarownik więc wiedział, że mnie to nie minie,
Gdy zerwę maliny? - zamienię się w świnię.
Zwoła polowanie i mnie upoluje,
Zamieni w kiełbasę lub też ugotuje.
I tak też się stało, jestem przerażona,
Stoję na polanie w świnię zamieniona.
Kto mi tu pomoże, w środku strasznej nocy,
Słyszę jak przez krzaki strach do mnie już kroczy.
Jutro polowanie, tu na tej polanie,
Mój Boże, mój Boże - co ze mną się stanie.
Śpiewam mą piosenkę przy blasku Księżyca,
Łzy mi płyną rzeką przez blade me lica.
Wiem kto mi pomoże, choć tu ciemna głusza,
Wołam więc Szymona, Tomasza, Mariusza.
Wyście wojownicy,zabierzcie żołnierzy,
Bo z wami czarownik w życiu się nie zmierzy.
Zawołacie głośno po trzykroć "Martyna",
Gdyż tak się odklęcie słowami zaczyna.
Gdy każdy mnie w ryjek jeszcze pocałuje,
Stanę się księżniczką, to mnie odczaruję.
Błagam! Przybywajcie! - bo nocka już świta,
A ja na polanie wciąż jestem ukryta.
Co zrobią więc chłopcy? Podpowiedzcie - proszę,
Bo ja czarownika tak samo nie znoszę.
Zwoła polowanie i mnie upoluje,
Zamieni w kiełbasę lub też ugotuje.
I tak też się stało, jestem przerażona,
Stoję na polanie w świnię zamieniona.
Kto mi tu pomoże, w środku strasznej nocy,
Słyszę jak przez krzaki strach do mnie już kroczy.
Jutro polowanie, tu na tej polanie,
Mój Boże, mój Boże - co ze mną się stanie.
Śpiewam mą piosenkę przy blasku Księżyca,
Łzy mi płyną rzeką przez blade me lica.
Wiem kto mi pomoże, choć tu ciemna głusza,
Wołam więc Szymona, Tomasza, Mariusza.
Wyście wojownicy,zabierzcie żołnierzy,
Bo z wami czarownik w życiu się nie zmierzy.
Zawołacie głośno po trzykroć "Martyna",
Gdyż tak się odklęcie słowami zaczyna.
Gdy każdy mnie w ryjek jeszcze pocałuje,
Stanę się księżniczką, to mnie odczaruję.
Błagam! Przybywajcie! - bo nocka już świta,
A ja na polanie wciąż jestem ukryta.
Co zrobią więc chłopcy? Podpowiedzcie - proszę,
Bo ja czarownika tak samo nie znoszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz