sobota, 19 listopada 2011

TAK Ż Y J Ę...

Pisanie swoje topię w miłości albo snach,
Nie lubię mieszać słowem w wojennych jakichś grach.
A o tym? - co napiszę - "magiczność" sama gra,
Zna więcej niewiadomych, niż cała Armia ma.


Niuanse i akcenty, przykładam tu i tam
Jak taktyk swoje wojsko z zapleczem cały kram.
Nie daję ja rozkazów, lecz słucham Duszy swej,
Nie żądam: hasło-odzew, gdy powie do mnie  - hej!.


Wysyłam miłość w gwiazdy, w mgławice mlecznych słów,
Wygładzam tęskne drogi, gdy wojsko kopie rów.
Podpieram tęczą Niebo, ze Słońcem w berka gram,
Przenikam - a tu wojsko? -pilnuje swoich bram.


Na wietrze białe żagle, rozpinam wierszem słów,
Zaś wojsko pod hełmami pilnuje swoich głów.
Zapalam i rozjaśniam niebiański neon gwiazd,
Zaś wojsko dla ochrony, wygasza światła miast.


Ja? - dumnie kroczę w blasku a za mną armia słów,
I słyszę gdzieś z oddali:- Stój!. Padnij!. Powstań! znów.
Na skrzydłach swojej Duszy rozpinam światła zórz,
Zaś wojsko kroczy środkiem,gdzie błoto i gdzie kurz.


Tak żyję w swoim Świecie i radość z tego mam,
A zło? - które spotykam, naprawić mogę? - sam.

niedziela, 13 listopada 2011

"E G O "

Że Życie - ciężkie "sowicie", to żadne przecież odkrycie,
Dobrze jest, że sen istnieje, gdyż? - po nim - jakby nam "lżeje".


Sen nam zaciera zmartwienia,
Zmienia też? -  "pole" widzenia
I perspektywę przed nami,
No właśnie - żeśmy nie sami.


Gdyż Świat? - to mrowie ludzkości,
A każdy Życie swe "mości"
I swoim "Ego" - go mierzy,
Ma Duszę, która też wierzy.


Puszczony bąk - się obraca,
Chwiejąc się? - kończy, przewraca.
Wcześniej nadzieją "podpiera"
I z lękiem w wieczność - spoziera.


Przychodzi czasem pytanie?:
Na swoje miejsce i stanie,
Dlaczego? - Ja tu i teraz,
Mam Życia twarz, oraz "wyraz".


Każdy ma swoje wspomnienia
I w myślach - losu "spełnienia".
Przynosi łzom to ulżenie,
Nawet? - gdy zginie - marzenie.


Stajemy "twarzą" do Życia,
W otwartych oczach? - źrenica,
Śledzi - co wokół się dzieje,
Raz płacze, to znów się śmieje.


Czy też pod Bytem - "zapadnia",
Swoje po fakcie "odgadnia"?.
By ulec wręcz "modulacji:",
Śląc Byt? - do reinkarnacji?.


A może się nie przejmuje
I swój "mechanizm"? - blokuje,
Śląc w zatracenie -to - "Ego",
I szuka sobie? - innego?.


Tu kończę swą dywagację, gdyż muszę spożyć? - kolację,
Sam jestem bardzo ciekawy? -  stosunek "Ego"? - do kawy.















P U S T K A i N I E M O C..

Czym jest bezsilność?: Resztką niemocy,
Szukaniem cienia pochmurnej nocy?.
Wmawianie sobie, że się "odmieni?,
Niesiane ziarno - ugór zapleni?.


Pustka i niemoc - dwa puste słowa,
Na których korzeń zapuszcza dola.
Na zimnej skale, wiatrem gładzonej,
"Wyschniętej" chęci - słońcem spalonej.


Jedno pragnienie? - dwie różne strawy,
Jakby Świat nie chciał, być naprawiany. 
Jakby się pustką "zachłysnął" cały,
A za nią jeszcze, złe myśli stały.


Pesymizm Ducha, pesymizm chęci,
Gubienie woli ze swej pamięci.
Kasacja myśli wraz z  tkaniem - zła,
Oświeci pustkę i radość jej da?.


To narzekanie , to nic innego,
Jak stosowanie? - prawa Kalego.
Rozmiarem pustka, przerasta "ego",
Tyle w temacie ja mam do tego.


Zalecam jednak ostrożność wielką,
Aby swą pustkę? - nie grzać rozterką.
Gdyż z połączenia? -wyjdzie?! - co wyjdzie?
Cóż?. Kiedy wyjdzie, to i ? - też przyjdzie.


A wtedy będzie? - brak tłumaczenia,
Przed górą roszczeń i zniewolenia.
"Ego"? - się zgubi w swym zatraceniu,
Strach będzie myśleć o swym? -"myśleniu".





piątek, 11 listopada 2011

W P A T R Z O N Y w W O D Ę?... Stoję..

Ileż moich nadziei? -  "przewiał" nad rzeką wiatr,
Ileż "stawianych" kabał? - nie wyszło, z braku kart.
Stojąc  nad brzegiem rzeki -" widzę" w niej Twoją twarz,
A wokół niej? - "nadzieje", które? - na pewno znasz.


Czemu ich tyle miałem" - sam nie wiem, nawet skąd?,
Mój wzrok "mętnieje" w wodzie - znosi je z sobą - prąd.
Te? - które"cięższe" były? - od bólu i od snów,
Wiatr gubił, topił w rzece - pomimo moich słów.


Zaś  lżejsze? - stały w rzędzie, gdzie widniał? - drugi brzeg,
Ja tutaj - one w dali, a środku? - rzeki bieg.
Wołały!! i błagały..,bym zabrał stamtąd je,
Wiedziałem, że i miłość, też tego - bardzo chce.


A woda? - wciąż przepływa, wraz z czasem schodzi  w dół,
Zakrywa twarz włosami - to dzieli ją na "pół",
Lecz oczy? - ciągle patrzą - obrazem Mony Lis.
Patrz!! Proszę?..- A zobaczysz? - ile jest w moich? -  blizn.


Ktoś powie o miłości? - że piękna, niczym" kwiat",
Uczucie, które daje? - "obdarza"? - cały Świat.
Że noce, sny i gwiazdy - "splatają" szczęściem los,
A ranek, dzień i słońce -" oddaje" jej swój głos.


Po prawdzie? - jest to prawda, lecz tutaj? - w miejscu tym?,
Nie mogę "zgłębić" tego - dosięgnąć wzrokiem swym.
W głębinach chłodnej wody? - jak "podgrzać"? - serca dwa,
Nadzieja rozproszona - a tylko? - "miraż" trwa.


Wpatrzony w wodę - stoję.. Jakże to może być?,
Że miłość? - "czuję bólem"  i muszę  z nim? - też żyć?!.
Wtem czuję?, ktoś mnie ciągnie?! - Nadziejo!? - ach to ty!,
Ostatnia?!. Tak ostatnia -  będziemy chyba? - szli...

MA T Ę S K N O T A i M A R Z E N I E

Gdybym "zebrał"? - to - com widział?,
To przygniotło by mnie  - tak,
Że? - ktokolwiek, by mnie szukał,
Nie wiem? - czy by znalazł? - znak.


Gdybym "zebrał"? - myśli moje
I "usypał"? - górę z nich,
Szczyt by sięgał, aż do Nieba,
Z samych "dobrych" - a nie "złych".


Gdybym? - ze snów, utkał "siatkę"?,
Pokryłaby? - cały - Świat.
Słońce by świeciło? - w "kratkę",
Księżyc zaś by? - do niej wpadł.


Lecz miłości? - bym nie ruszał,
By nie zrobić? - "krzywdy" jej,
Gdyż co kocha i miłuje?,
Jest własnością - Duszy mej.


Każde "drgnienie" - serca mego,
Każda gorzka w oku - łza,
Dla "miłości" i "kochania",
Wartość? - "złota" w sobie ma.


Ma" tęsknota"  i  "marzenie",
Sieją rosę w płatkach róż.
Dla "miłości" z nich usypią,
Naszą "drogę" - aż - do zórz.


Czasem z "Czasem, są problemy,
Przyznam szczerze - też je mam,
Zapatrzony on przed siebie,
Mleczną drogą - "biega" sam.


Ustawiłem mu na drodze, 
Z mej "miłości"? - wielki "mur".
Będzie szukał? - lecz nie znajdzie,
Żadnych szczelin, ani dziur.


Też -  zaproszę  do niej - Twoją,
Będę chronił? - z całych sił!.
Nie dopuszczę do niej - Czasu,
Choćby? - Piekłem, nawet był.

sobota, 5 listopada 2011

K O C H A Ć i P I S A Ć

Masz uśmiech niczym? - Mona Lisa,
Dla mego serca? - tworzy "zgryza".
Uśmiech zachęty? - czy pogardy,
Niczym w skorupie, orzech twardy.


Tworzony obraz "zależności",
Czy też zalążek - przebiegłości?.
Schowane myśli za uśmiechem,
Stwarzają pozór? - burzy z echem.


Co też się kryje? - w pięknej głowie,
Czy mi ten uśmiech, coś podpowie?,
Czy me domysły "skojarzone",
Szły będą razem w jedną  - stronę?.


Gdy uśmiech "zwiążesz" - ze spojrzeniem,
Budzi się odruch -" ust łaknieniem".
Lecz utopiony w ich głębinie,
Czuję? - że wpada, spada, ginie.


Dusza przez oczy serce - strważa,
A dalej w głębi? - wnętrze skaża.
Splątane słowa więzną w krtani,
Stoimy blisko  jak? -  "nieznani".


Masz uśmiech niczym? - Mona lisa,
I to jest powód mego "zgryza".
Z gąszczu "dopytań"? - zieje pustka,
A może jest to? - lalka ruska?.


Gdy pod uśmiechem, jest następny
I on też również, jest? - ponętny.
Nie wiem czy bardziej?..Jak trafię źle?,
Co wtedy będzie?. Czy tego chcę?!.


Kochać i pisać - snuć w myślach czas,
Dać się ponosić uczuciom w nas.
W Twoim uśmiechu - ma kochana,
Jest cząstką Życia - Duszy znana.


"Czuję" ten uśmiech już w oczach Twych,
Mam taki sygnał od marzeń  mych.
Niechaj zazdrości mi - cały Świat,
Jestem spełniony, żem sekret zgadł.

piątek, 4 listopada 2011

OCH C Z A S I E, C Z A S I E ... MÓJ

Och czasie czasie mój?! -  gdzież jest początek twój.
Przewijasz noc i dzień, nie wiedząc, że twój cień,
Zostaje ciągle w nas, a ciąży nam? -  jak głaz.
Im więcej twoich cieni, tym bliżej nam do ziemi.


Och czasie, czasie nasz?! - czy przyszłość swoją znasz?.
Jak byś nam zdradzić mógł -  nie bralibyśmy dróg,
Donikąd chcących iść, nie wczoraj? - ale dziś.
Szlibyśmy wszyscy my - razem - tam gdzie i ty.


Och czasie, czasie nasz?! - tyle tajemnic masz,
Że poznać wszystkie je, człowiek od zawsze?- chce.
Mógłbyś dać kluczyk mi, otwarł sekretne drzwi,
Abym z nich wybrał te - co każdy wybrać? - chce.


Rozsiałbym je przez wiatr, na cały wielki Świat,
Od równin? - aż do gór, od ziemi? - wzwyż do chmur.
A za to dałbym ci? - przepiękne ludzkie  - sny,
By nocą? - zamiast gnać, mógłbyś wraz z nimi - spać.


Mam ciepłą ludzką dłoń i szronem siwą skroń,
A więc już trochę lat, co czują? - czasu bat.
Jakbyś tak zdobył się i trochę cofnął się?,
Miałbym znów bystry wzrok, siłę i dziarski krok.

czwartek, 3 listopada 2011

MOJE A L I B I

Zapytam siebie - tak spokojnie,
Czy w moim Życiu ? - jest -  "dostojnie".
Czy umiem spojrzeć sobie w oczy,
Aby się ropień jakiś - toczy?.


Dlaczego siebie?, też pytanie,
Gdyż mnie ciekawi? - moje zdanie.
Gdyż to nie polot w mojej głowie,
Lecz zapisane będzie w słowie.


Gdy mi się "splącze" język w mowie,
Wyzionie z siebie? - pustosłowie.
Osąd więc a tego będzie kruchy,
Cofać się trzeba? - aż? - do skruchy.


I w takim dziwnym zaplątaniu,
Znaleźć już trudniej sens w pytaniu,
A gdzie odpowiedź!?. Zapomniałem,
Kogo i o co? - już pytałem.


A tak? - zapiszę -oczy widzą,
Jak mają powód? - to niech szydzą,
Lecz mam alibi - niepisane,
Że sam też nimi? - nie zostanę.



wtorek, 1 listopada 2011

CÓŻ W I Ę C E J? - M O G Ę

Tęsknota? - cierniem jest słana, zgina ciężarem kolana,
Ściskane serce -dygocze, przeżywa wciąż - białe noce.
Zamknięte oczy Ją widzą, uszy zatkane wciąż słyszą,
Jej obraz - ciągle wiruje, a wszystko  inne? - blokuje.


Miłość zakryte ma oczy, mimo ciemności, wciąż kroczy
Ma  zawsze cichą nadzieję?, że druga miłość? - istnieje.
Spod  "maski"  łza wolno  spływa, czucia, nadziei ubywa.,
Spada cichutko pod nogi, wie - że dla niej kręte są drogi.


Ukaż się gwiazdo nadziei! - niech się ten straszny los zmieni,
Oświeć to zimne pustkowie, zasiej nadzieję w mej głowie.
Niechaj nadzieja - choć krucha, dalej miłości swej szuka,
Gdyż przecież ona? - istnieje. Wspomóż mój Boże - nadzieję.


Przecież już była - tak blisko, zabrała serce i ? - wszystko,
Co w sercu pięknością było   - nocą zaś jawą się śniło.
Pomóżcież mi Aniołowie, przefrunąć zimne pustkowie,
Znaleźć się w pięknej krainie, klęknąć i wyznać - dziewczynie.


Wszystko!? - co serce me czuje, że ciągle bardzo miłuje,
W nocnej tęsknocie uspane, jest z tej miłości - utkane.
Przeniosę ciężkie kamienie, bieg rzeki i Życia? - zmienię,
Lecz Ciebie moja Kochana, za inną już - nie zamienię.





jankosmar: WARKOCZ M I Ł O Ś C I

jankosmar: WARKOCZ M I Ł O Ś C I: U platam warkocz z "mojej" miłości. Twojej zabrakło - więc dla równości, Dodałem więcej swojej czułości, I wplotłem do niej, też deli...

WARKOCZ M I Ł O Ś C I

Uplatam warkocz  z "mojej" miłości.
Twojej zabrakło -  więc dla  równości,
Dodałem więcej swojej czułości,
I wplotłem do niej, też  delikatność,
By powstał piękny - złocisty warkocz.
Plotę  go ręcznie, plotę - równiutko,
Choć nasz miłość , trwała ? - tak krótko.


Zacząłem pleść go w letnich promieniach,
Gdy gwiazdy skrzyły w różnych odcieniach,
By wszystko razem w swej cudowności,
Dodało piękna mojej miłości.
Do tego wplotłem jeszcze woń róży
I zapach lasu, nawet dość duży.
Dodałem jeszcze i śpiew skowronka
I cichy odgłos leśnego dzwonka.
Plotłem go równo, plotłem cieniutko,
Choć nasz miłość ? - trwała tak krótko.


I przyszła jesień - pierwsze początki,
Dała mi ona w swojej dobroci,
Żółtawy kolor - leśnej paproci .
Wpiąłem też kolor cudnego wrzosu,
Aby podkreślał? -piękno twych włosów,
A dla Twych oczu, tak dla odmiany,
Dodałem tylko - same kasztany.
Włożyłem serce w ten cud mniemany.
Plotłem go czule - delikatniutko,
Choć nasz miłość ? - trwała  tak krótko.


Przychodzą pierwsze dni Października,
Palce drętwieją - czucie zanika.
Cichnie miłości piękna muzyka,
Nie słyszę bicia Twojego serca,
Trwoga gdzieś moje, za to przewierca.
Masz zimne serce -moje? - zaś parzy,
Wypiekiem pąsów na mojej twarzy,
Łza ma smak morza - a Dusza marzy.
Że kiedyś?: pięknie, ciepło, milutko,
Czemuż ta miłość? - trwała tak krótko.


Wszystko co piękne - nagle szarzeje,
Tracą wartości, tracą nadzieje.
Smutek, tęsknota w mym sercu wzbiera,
Widząc jak nasz miłość- umiera.
Nadzieja moja - tłumi nadzieję,
Widzę jak z boku Satyr się śmieje.
Przecież ten warkocz - tkany dla Ciebie,
Chciałem zawiesić w gwiazdach na Niebie.
Przecież miłości - do gwiazd  - bliziutko,
A nasza miłość? - trwała - tak krótko.


Ten piękny warkocz, z miłości tkany,
Na cóż on teraz? - został skazany.
Całą swą miłość, co zebrał w siebie,
Odda na pewno, gwiazdom na Niebie.
Rano i wieczór - we dnie i w nocy,
Będzie? - Aniołem - stróżem pomocy.
Będzie on czuwał w każdej potrzebie,
Mimo?, że wisi - wysoko w Niebie.
Żałość wciąż pyta i pyta w kółko,
Czemu ta miłość - trwała tak krótko?!.


Lecz gdyby miłość, Twa się - zbudziła,
Gdyby na ziemi - samotną była,
Możesz poprosić, swego Anioła,
Aby ten warkocz - tak pięknie tkany,
Mógł być z powrotem - Tobie oddany.
Lecz to się tylko? -  wtedy wydarzy,
Gdy On zobaczy na Twojej twarzy,
Ze ona również też o tym marzy.
Wtedy ten warkocz zalśni i drgnie,
Powie z miłością: - Wciąż Kocham Cię.













piątek, 14 października 2011

O D C I E N I E Ś W I A T A

Odcienie Świata mi się plączą, w mej ażurowej wyobraźni,
Szukając miejsca i przystani, dla aksamitu mej przyjaźni.
Staję na skraju wyobraźni, przeplatam tęczę w nić kolorów,
Puszczam wrzeciono, ażur plączę, by pozbyć z myśli się otworów.


Przesiewam  w palcach - "piach" myślowy,
Aby się wyzbyć burzy  z głowy
I nie czuć w zębach tej zgryzoty,
Co się zakręca w papiloty.


Czemu biadolę? - wszak to umiem,
W logice myśli, zaś się - gubię.
Stwarzam pozory zrozumienia,
Zdawkując słowa od niechcenia.


Wplątując  banał, kończę zdanie,
Który podpiera rozumienie.
"Wiem, że nic nie wiem". W tym banale,
Swą "rozdwojoność"? - w jedność scalę.


Nie da się zamknąć jednak myśli,
Co chcę ominąć? - to się przyśni.
Jak złączyć razem oba Światy?,
 Ten błogi, drugi? - zaś rogaty?.


Patrzę na Niebo, zwłaszcza nocą,
Na punkty w czerni - jak migocą.
Tam też posyłam wyobraźnię,
W połowie dzieląc ziemskie - "jaźnie".


Zabiorę kiedyś?? - tą połowę,
Co mi zaprząta ziemską głowę,
Udam się w podróż - w drugie Zycie,
Odejdę cicho - prawie w skrycie.


Sprawdzę, co kryje się za nimi: Czy jest To o co, się -  modlimy?.
Lecz gdybym nie mógł?. Nie zasłużył?. Poproszę Boga, bym Wam służył.
Mogę być gwiazdką, jej punkcikiem - dla wyobraźni? - Nieba "stykiem".
Będę Wam nocą słał przesłanie: "Co Bóg zamyśli? - to się stanie".











sobota, 8 października 2011

J Ę Z Y K i S Ł O W A

Skąd mam brać słowa? - by pisać wiersze:
Z mej wyobraźni? - co rzekli "Wieszcze"?,
Te pięknie brzmiące?, a może "lśniące"?,
Czy też? - realne, bardziej krzepiące.


Jakiż rym złożyć? - by mi pasował
I swą zasadność jeszcze zachował?.
Dotrzeć do Duszy czytającego,
By zrozumienie znaleźć u niego?.


Zagryzam wargi - "ssię" myśli swoje,
Otwieram okna, oraz podwoje,
Może wiatr dmuchnie i je nawieje?.
Działy się  różne? -  przecież już dzieje.


Język i słowa i składna mowa,
Czy między nimi, jest jakaś "zmowa"?.
Powiecie wszyscy!: Oczy czytają!,
Lecz oczy tylko? - litery znają.


Poeta? - cząstkę Duszy oddaje,
/Musi być Wielka?! - że mu "zostaje"/.
Bez niej "suchością", by swoją zraził,
A sam się także? - na szwank naraził.


Rey się nie zraził - lecz się? -  odważył
I polskie słowo? - piórem wręcz "zważył".
Znaczenie słowa uwieńczył znakiem,
Że ono nie jest? -  wiadomym "ptakiem".


Miałem też swoje - "słowne mieszadło",
Lecz mi gdzieś?, kiedyś?- we śnie - przepadło.
Wiec nasłuchuję, zbieram, gromadzę,
Rozsiewam z wiatrem - w doniczkach "sadzę".


Chcę, by? - zakwitły. W wonnym kielichu,
Bym boski nektar "spijał", po cichu.
Równał Safonie? - może Horacy?,
Klnę się przed Wami, że? - byli tacy.


Cóż to?. A niech  tam!. Chybam  przesolił! ,
Gdyż mi się język? - prawie "rozdwoił".
Raz mówi do mnie? - Wam? - co innego.
Zamilczcie oba!. Tyle mam z tego.


Więc dalej błądzę, sam się "katuszę",
Aż się dogłębnie w sobie? - nie wzruszę,
Wtedy mi łatwiej - jakoś się zwierzać.
Dusza wie lepiej - dokąd ma - zmierzać.

sobota, 1 października 2011

MOŻE T A K - A MOŻE? - N I E

Wrześniowe Lato, wszak? -Jesień - też,
"Dygnęły" sobie? - i? - odeszły "wszerz".
A czemu nie "wzdłuż"?. To jest pytanie?!.
Odpowiem? - jak mi? -  dedukcji stanie.


Gdyby więc zgodnie - poszły razem? - "wzdłuż",
Iść by musiały? - wzdłuż torów, lub wzgórz,
Gwiazdy Polarnej i trzymać się? - zórz.
"Zagawędzone"? - spotkałyby? - Mróz.


Zdziwione Lato? - Jesień? - może mniej,
Lecz Lato z Mrozem? - krzyknęłyby - Hej!!.
Wiatr, co przysypiał? - zerwany - dmucha,
Stałby się tumult? -   i  zawierucha.


Lato? - się mrozi, a Mróz? - topnieje,
Jesień "rumieni", a wiatr? - wciąż wieje.
Chmury? - też bardzo, się wystraszyły,
Aż? - się skłębiły i zachmurzyły.


W chmurach? - zaś gromy, zaczęły kłótnie,
Wszczęły iskrzenie - grzmiąc? - "bałamutnie".
Lato? - w tornado, Mróz? - w ręce dmucha,
A wiatr? - jak zwykle, "nadyma" brzucha.


Ziemia się w końcu? - zdenerwowała
I się zatrzęsła!, też z gniewu - cała.,
Aż się jej lawa, wylała z "brzucha",
Widać też było? - jak dymem bucha.


Sami widzicie! - coście zrobili?,
Żeście porządek? - cały zburzyli.
Ma być!: Wiosna, Lato, Jesień, Zima,
A czas? - niech nie śpi! - porządek trzyma.


Przy zmianie pory?..Cześć!, się? - żegnamy,
Koniec "gawędy"!, ze spacerami.
"Wzdłuż"? - nie chodzimy!, lecz tylko! - "wszerz".
Tak ma być!. Kropka!. I cóż? - wszystko wiesz?..

J E S I E N N Y WIATR

Jest ciepły dzień..Jesienny dzień,
Słońce wśród drzew - strzepuje cień.
Jesienny wiatr, zza chmury spadł,
 Z lekkim podmuchem? - w liście wpadł.


Cień się poruszył - "zdziwił" -  twarz.
Dobrze, że jesteś! - a masz czas?.
W taką pogodę?! - trochę mam,
Przez chwilę z liśćmi? - w berka gram.


Zrobisz uczynek?: drzewu, mnie,
Gdyż? - każde z nas, to wiedzieć chce.
Ileż to liści? - drzewo ma,
Za to nam słońce? - ciepło da.


Kiedy opadną? - skryją mnie,
Bezlistne drzewo - uśpi się.
Nadejdzie słota, zima zła,
Ach!. Jakże długo? - ona trwa.


Stoję przy drzewie - słyszę jak?,
Licząc? -"szeleści", że mu brak
Liczy raz jeden? - drugi raz,
Skręcił się, dmuchnął!. Ach!, ten czas?.


Poruszył drzewem? - cieniem też,
Wrony się zlękły, oraz jeż.
Powracał z sadu - jabłko niósł,
Do swego domku, koło brzóz.


Nadleciał? - drugi, "sroższy" wiatr,
Może kolega? - albo - brat?.
Pognali środkiem, pośród drzew,
Aż wszystkie liście? - stracił krzew.


Jak to z wiatrami? -  bywa już,
Wolą "kumplostwo"? - raczej burz.
Cień się obruszył!. Szkoda słów,
Któż nam policzy? - liście znów?.


Ucichło wszystko - "zastygł" cień,
Ja wsparty ręką, też o pień.
Pamiętam  Wiosnę, pąki drzew,
Radosny wietrzyk, ptaków śpiew.


Szybko minęło - ciepłe lato,
Jakoś ukradkiem - "niebogato"
I już się zbliża? - zimna pora,
Deszczowej kurtki - parasola.
Chłodnych przymrozków, śnieżnej zimy,
Której się wszyscy? - wszak boimy.
Mój "dobry" cieniu! - spytaj jeża,
Jak on do tego, się przymierza?
Znajdź pod liściami? - swój też domek,
Z  a  ś n   i  j..............
Aż? - cię obudzi? - Wiosny dzwonek.
A teraz szkoda, liczyć liści,
Gdyż? - wiatr je wszystkie, z drzew wyczyści.
Przyjdę tu w Maju - czekaj na mnie!,
Policzę liście!. Sam.. Dokładnie.
Cóż?. Taka  losu? - kolej rzeczy,
Czy zna ktoś inną??. Niech zaprzeczy.
Wiem!. Naturalnie? - moja szkoda,
Ja będę ? - starszy, natura? - młoda.