czwartek, 27 września 2012

BOSY Ś L A D

Ilekroć zbiorę myśli - problem mam,
Gdyż będąc poza nimi, jestem sam.
I wtedy jakby inny  wokół Świat,
Nie jestem w stanie uznać? - kto mi brat.

Przez oczy obraz wnika - w Duszę mą,
Do głębi moich marzeń. które śnią.
W ogrodach rzeczy dziwnych widząc to?,
Gdzie dobro się kaleczy - depcząc zło.

Po moich bosych stopach - bosy ślad,
Zadaje mi pytanie, abym zgadł?.
Czy ja go rozpoznam?, gdy włoży but,
I jeszcze w  moich myślach? - znajdzie skrót.

Idę więc cicho za nim - tam gdzie on,
Słuchając bicia serca ? - krzyku wron..
Gdy się już ja odnajdę,  w myślach mych,
Nie będę słuchał innych - tylko? - swych.







KOLORY J E S I E N I

Dojrzewa czas, dojrzewa - Jesień wystraja go,
Jakby nam chcąc zapłacić?, za całe letnie "zło".
W zielonożółtych liściach, czerwony jabłek smak,
To na nich własnie jesień, odbija już swój znak.

Na wietrze nić pajęcza, odbywa próbny lot,
W złotym promieniu słońca, zaplata długi splot.
Będzie się z latem żegnać, ponad łanami pól,
Osiądzie w polnych drogach, na ciemnych skibach ról.

Część ptaków odleciała, biorąc ze sobą śpiew.
Słychać jak dzięcioł stuka w suchych gałęziach drzew.
Wiatr już przelicza liście, szumiąc im swoją pieśń,
Że przyjdzie mroźna Zima, choć jeszcze jest tam? - gdzieś?.

Zaś Słońce coraz niżej, ponad czubkami drzew,
Kieruje swe promienie, gdzie zniknął ptaków śpiew.
Oddając chmurom miejsce, co lubią mroźny ziąb,
Których się też obawia, nawet ogromny - dąb.

Cieszmy się więc kolorem , co Jesień w sobie ma,
Darząc nas swoim pięknem, owoce jeszcze da.
Dojrzewa czas, dojrzewa  i my pośrodku drzew,
Czekając, aż nam ptaki? - przyniosą nowy śpiew.






piątek, 14 września 2012

A P O T E O Z A

Być, albo? - nie być..Pytać by nożna,
Znanej maksymy, nie przeciążam.
Znając zaś ogrom spraw niejasnych,
Nie wiem, czy za nim? - ja nadążam.

Mój kolokwializm zachowawczy,
Z prostoty sprawy? - robi koło.
Stawiając zatem to pytanie,
Mam "grać" na smutno - czy? -  wesoło.

Sylabizując trudne słowa,
Dopuszczam zgubę - sensowności.
Przykładem wieczny somnambulizm
W pisaniu wierszy? - o miłości.

Apoteoza więc pytania,
Prowadzić może? - na manowce.
Nie chciałbym?, aby z mej "zagrody",
Za wilkiem wyszły - także owce.





W O D A

Tam, gdzie płynie woda? - w siną dal,
Patrząc na jej tonie, czuję żal.
Ileż tego żalu?, nie wiem sam,
Wiem, że pewno więcej - niźli gram.

Pod postacią deszczu? - rosi kwiat,
Dając życie Ziemi, tak od lat.
To znów się zamienia?, w biały puch,
W którym zamieszkuje - zimny Duch.

Zaś po letnim deszczu? - tęczy łuk,
Robi Niebu, kolorowy stiuk.
Kiedy jest jej dużo, spływa w dół,
Torując swą drogę? - niczym wół.

Teraz płynie ona? - u mych stóp,
Rzucam do niej kamyk, słyszę chlup.
Czemu tylko tyle?, tu mam żal,
Że płynie wciąż cicho - w swoją dal.

Na rzece łabędzie - płyną trzy,
Czyżby to skrzydlate, moje sny?.
Cóż rzec?, łabędź także niemy jest,
Nie wiem co wyraża? - szyi gest.

A mnie? - Zycie płynie - dzień po dniu,
Oraz?, w takim jednym pragnieniu,
Że mi kiedyś kamyk - odrzuci.
Może swoje wody - odwróci?.






sobota, 8 września 2012

PYTANIE DO Ż Y C I A

Gdy Życiu przyjdzie - pożegnać Świat,
Zostawić wszystko i spalić kwiat.
Ten, który zdobił nasz ziemski czas
I swoim bytem przenikał nas.

Czy nam zostawi? - po sobie ślad,
Tam?, gdzie przebywał, też jego brat.
Czy też wymaże, po sobie byt,
Jak po oliwie?, zanika zgrzyt.

Widzimy Życie -  przez oczy swe,
Ale już nie to?, co ono chce.
Jego potrzeba ? - jest w środku nas
I miejscach w których, nie mieszka czas.

Zamknięcie oczu? - trwoży tak czas,
Jakby samotne zbłądzenie w las.
Gdyby nie "Ego", co w środku tkwi,
Stracilibyśmy? - rachubę dni.

To inne oczy? - widzą nam twarz
I w nich jest trudno, odnaleźć "strasz".
Tak  jedno Życie? - ma dwie strony,
Czasem środek - niewyważony.

Dzisiaj odeszło? - "to" -  z oczu mych,
Które widziałem, je w "ramach" swych.
Lecz zostawiło ? - pytanie to:
Gdzie jego "Ego", co obok szło?







PO SENNYM K O B I E R C U

Po dniu pełnym wrażeń, przychodzi - uśpienie,
Przez świecącą szybę już widać półcienie.
Zaglądają razem ze światłami ulic,
Czekają aż usnę - będą mnie się tulić.

Nie chcę szybko usnąć, chcę nocy - smakować,
By senne marzenia, przy gwiazdach? - zachować.
Chcę im spojrzeć w oczy, na ich firmamencie,
Na Serca kojenie, odnaleźć zaklęcie.

Ponoć są miliardy, a mnie? - jednej trzeba,
Tylko w którym miejscu, będzie ona Nieba?.
Na srebrnym rydwanie, pośród ich migotu,
Będę każdą znaczył, kroplą wziętej złotu.

Wiem, że ją odnajdę, choćbym noc miał szukać,
Nie chciałbym i Serca, też mego - oszukać.
To ono mnie przecież, w tą podróż wysłało,
Póki jej nie znajdę?, to będzie - czekało.

A kiedy ją spotkam, sen suknie jej włoży
I stanie się dla mnie? - Boginią przestworzy.
Po sennym kobiercu, pójdziemy przed siebie,
Ach!, jaka jest ona -  podobna do Ciebie!.








wtorek, 4 września 2012

SKRZYDLATY O B Ł O K

Tam, gdzie się kładą skrzydlate obłoki,
A poza nimi? - bezgłębny jest czas.
W odcieniach czerni podlanej błękitem,
Świat srebrnych marzeń, rozkwita wciąż w nas.

Dzień blaskiem Słońca, rozdziela dwa "Światy",
Kryjąc w jasności bezkresność i dal,
Jakby nam dawał na chwilę - odpocząć,
By w tej oddali? - nie schował się żal.

Gdyż kiedy Gwiazdy zaiskrzą na Niebie,
A Księżyc gładzi poświatą nam twarz,
To wtedy z Duszy wzlatują marzenia,
Co by to było, gdy? - wzięły by nas.

W takim ogromie i czas drogi gubi,
A wyobraźnia? - też lęku ma dość.
Czy aby w miejscach, o których nie wiemy,
Za dobrem marzeń? - nie kryła się złość.

Naszym wytchnieniem? - jest sen w nocnej porze,
Który ma własny, ciekawy też Świat.
Dając nam szanse w "ciernistym ogrodzie",
Brać w swoje dłonie, pachnący nim kwiat.

Skrzydlaty obłok rysuje swe cienie,
Wiemy, że nad nim? - jest Słońce, gdzieś ,hen.
Nocą zaś w Gwiazdach jest tyle tajemnic,
Rozwikłać czasem? - próbuje je sen.














poniedziałek, 3 września 2012

GÓRA L O D O W A

Cokolwiek w Życiu się dzieje,
Wiążemy z tym? - swą nadzieję.
Choć znamy "mądre" przysłowie                                      
I "mądrość"? - że jest po słowie.

Znamy też i wiele innych,
Na których ludzkość? - "dojrzewa".
Tworząc je swym doświadczeniem,
Od kiedy zeszła już z "drzewa".

Z tym "zejściem"? - to nie do końca,
Nauka "wierzyć"? - by chciała,
Ale to z racji - niewiedzy,
"Uczoność? - w księgi - wpisała.

Lecz na poziomie człowieka,
"Nauka"? - nic ma do rzeczy.
Każdy inaczej odczuwa,
Co też mu? - natenczas - "skrzeczy".

Życie? - jest górą lodową,
Z ukrytym wnętrzem - pod "wodą"
I tam jest miejsce - "zagrożeń",
Nawet dla siebie - przeszkodą.







I JAK Tu Ż Y Ć

Kładę  się spać - ze "zgagą" w głowię,
Gdy wstaję rano, to mam - 'mrowie",
Albo? -  na zmianę.  Sen wyznacza,
Co się przez ciało w noc przetacza.

Natłok wszystkiego, co się dzieje,
Tłucze się w środku i szaleje
I nie określa swoich granic,
Mając rozsądek "nocny" - za nic.

Jestem wielbłądem - swego Świata
I lianą? - która pień oplata.
Zdusi?, nie zdusi, ale? - żyje,
Świnia też łasa na pomyje.

Gdyby tak? - kranik, odpowietrznik,
Do lotu skrzydła i statecznik,
Ale? - nic z tego, żadne "prawa".
Do bólu głowy? - wciąż - "zabawa".

I to nie taka - z "przyjemnością",
Gdzie się uciechy same goszczą,
Lecz? - całodzienna  - karuzela,
Aż Duch z obawy w niej zamiera.

Totalny "nieżyt" i bałagan,
Z moralną pustką, niczym sagan..
Pytanie pada: " I jak tu żyć"?!,
Aby po nocach? - normalnie śnić?.
















poniedziałek, 27 sierpnia 2012

SZTUKA C Z Y T A N I A

Czy? - ktoś próbował wiersz odczytać,
Ze słów na papier  - nieprzelanych?.
Wyblakłych, skrytych gdzieś w pamięci,
I w niej głęboko zapisanych?.

Patrzymy nieraz w środek siebie,
W tęsknocie Ducha rozmyśleni.
Jesteśmy w swoim - innym świecie,
Od środka w oczy? - zapatrzeni.

Widzimy siebie z perspektywy,
Odległych lat i dziwnych zdarzeń,
Przykutych myśli w punktach zwrotnych,
Dających pola do skojarzeń.

Pośrodku widzeń tego świata,
Krążą jak ptaki nasze słowa,
Dając poczucie bycia wszędzie,
Co tylko zmieści nasza głowa.

Spróbujmy dotknąć je rękami,
Które je będą pleść w warkocze,
Lecz nie wplatajmy do nich takich,
Które się mienią, że? - prorocze.

Próbujmy  - patrząc przez swe oczy,
Splatać warkocze na papierze,
A one same w wiersz się złożą,
Oddając myśli nasze - szczerze.

Jeśli? - ktoś będzie miał spryt w ręce
I zdąży spisać je z pamięci?,
To może udać mu się "sztuka",
Że z tych warkoczy i bicz skręci.

środa, 22 sierpnia 2012

Ż A L..

Znów mi dziś? - upłynął dzień,  
Takich było już tysiące.    
Trochę z nich? - jak ten sad,  
Ale reszta? -  raczej  śpiące. 

Zdobiąc Świat - swą osobą,
Jestem w kręgu jego marzeń.
Nie darując sobie też, 
By mu dodać swoich  zdarzeń.

Czy mam  żal? - ależ - że tak,
Przecież mógłbym, zostać ptakiem.
Orła głosem  - góry ciąć ,
Lub nad falą być głuptakiem.

Tylko czas? - pogania czas,
Jest mu ciągle siebie mało.
Zastanawiam się więc dziś,
Ile takich dni zostało?..




NASZ C Z A S

Jest czas i? -  nie ma go,  
Jak  przy dobrze -jest i zło . 
Raz go mamy, raz? -  ucieka,  
Gdy go trzeba? -  to nie czeka  
I zabiera dobre chwile,    
By za chwilę być o milę.  

Przyznaj -  po cóż ci on
I tak kiedyś? - przyjdzie zgon.
Wtedy chwile są na mile
I po cóż ci ich aż tyle?,
Wieczność cała się zatkała,
Tyle czasu nazbierała.

I tak historii wiatr,
Na swych żaglach goni Świat.
Gdy chcesz ukraść jedną chwilę?,
Przecież ma ich, aż? -  na tyle,
To się trzeba bardzo spieszyć,
Aby móc się nią  nacieszyć.

Zegar odmierza czas,
Zimny jest jak wielki głaz.
A ty kochasz i się spieszysz
I w pośpiechu się nagrzeszysz.
Miłość swoje węzły splata,
Z braku czasu? -  jest rogata.

A ty? - wciąż liczysz dni,
Z myślą.że to nie są sny.
Chociaż nie wiesz? - co cię czeka,
Dość dziwaczny los człowieka.
Chociaż twierdzisz? -  żeś spełniony,
To się czujesz okradziony.

Był czas - nie było nas,
Teraz  jest - nie będzie nas.
Kręci Ziemia się dokoła,
Rannym słońcem co dzień woła.
My wpatrzeni ciągle w gwiazdy,
Wysiadamy podczas  jazdy.

JEDEN K R O K

Po każdym kroku? - jest drugi krok,
Idziemy zawsze? - gdzie pada wzrok.
To? - "ordo rerum"  -  jego ładu,
Bo cóż wynikłoby z przysiadu?.

Może niemądre to pytanie?,
Wszak mu podobne jest też stanie.
Zawsze nas ciągnie, coś przed siebie,
Chociaż? -  nie zawsze jest w potrzebie.

Nie znamy także, co się stanie,
Czy będzie radość - czy? - płakanie.
Nie wiemy również nic o losie,
Czasem? - dosięga dziurek w nosie.

Ileż już żalu się rozlało,
Że nam z rozsądku, śmiać się chciało?.
Jest, ale? - jakby go nie było.
Mówimy nie raz - coś się śniło?.

Żalimy siebie  - nie zdążamy,
Gdyż tyle kroków ktoś przed nami.
Albo inaczej? - że? - spóźnieni,
Tak się czujemy w swej jesieni.

Ale? - w zapasie wciąż mamy krok,
Szczególny, gdy się zmienia Rok.
Horyzont zawsze jest przed nami,
By było dziwniej? - też za nami.






wtorek, 21 sierpnia 2012

"P A N T A R H E I"

Zamienię Życie - na "Wieczny Czas",
Swoją pokusę?  - w kamienny głaz.
Zabiorę z sobą  swój ziemski ślad,
Oddam go gwiazdom, tak, za "Pan Brat".

Wszystko wiruje a Życie tkwi,
Kiedy śpi ciało? - to ono śni,
Gdyż nie jest pewne, co dzień mu da,
Czyż znów "pogoda"? - nie będzie zła.

Naszym strażnikiem, jest ziemski czas,
Z każdej sekundy - rozlicza nas.
Życie się broni, nie szczędzi sił,
Byleby przy nim? - on ciągle był.

Tu Artemida głosem czyta,
"Peri Physeon" - Heraklita.
Rzeka wraz czasem, zawsze płynie,
On? - lustrem, ona? - zaś w głębinie.

"Logos" Człowieka, powstał z Ziemi,
Schodzi na "końcu"? - do podziemi.
Zaś w powiedzeniu - "panta rhei"
Jest tyleż zguby?, co? - nadziei.








poniedziałek, 20 sierpnia 2012

PÓŁ Ż A R T E M TROCHĘ NA S E R I O

Nie chcę i nie muszę, lecz? - jak się już wzruszę,
To wtedy? - darujcie - mam taką pokusę?,
Że wszystko, co nie jest - nie pisze się w rejestr,
Choćbym iż też musiał, oddać się pod sekwestr.

Co tylko usłyszę?, to siadam i piszę,
Sylaby i rymy - rozkładam i liczę.
Choć mam swe maniery, to gość ze mnie szczery,
Nie dam się podpuszczać, przez żadne? - litery.

Na rymy mam sposób i tego nie zdradzę,
Gdyż mógłbym utracić, cokolwiek na wadze.
Jak któryś oporny? - to tak go urobię,
Ze gotów jest świecić na swoim już grobie.

Wiedzą też chochliki, że mnie nie przerobią,
Jak który gdzieś wpadnie? - to same się skrobią.
Na słowa oporne? - też mam swe sposoby,
A wszystkie spatrzyłem, od Pana Zagłoby.

Mickiewicz "Dziadował", a Słowacki "wieszczył",
A ja słowa piszę, bym się nimi cieszył.
Czasem mnie z Asnyka - dopada liryka,
A wtedy? -  te czułe , zbieram do koszyka.

Zanim się coś stanie, zakończę pisanie,
Bo mi ktoś zarzuci, że? - pisze litanię.
A teraz zagwiżdżę, bo tu sami nasi,
Napisać? - napiszę, jak mi kiedyś "spasi".