niedziela, 20 lutego 2011

Ż Y C I A T E S T

Zaplątał Ci się Życia los,
Potrzebny jest Ci groszy  trzos.
Drzwi się zamknęły.Zginął klucz.
I choćbyś chciał,  nie możesz móc.

A przecież musisz: związać los,.
Uzbierać groszy pełen trzos.
Odnaleźć klucz, odemknąć drzwi,
Choć klamka z drugiej strony tkwi.

Świat? Coraz bardziej szary jest.
Czujesz, że życie pisze test.
Kaleczysz ręce, walisz drzwi,
Reszta nadziei znika Ci.


Słyszysz szept Biesa? : Do nas chodź!
To ten co skradł Ci życia los,
Opróżnił z groszy cały trzos.
Pod drzwi podstawił wielki kloc.
 
Dam Ci ja nowy, piękny los.
Napełnię  złotem cały trzos,
Wytrych do wszystkich świata drzwi.
Upuść krwi kroplę.. Podpisz mi..


Nie żałuj Duszy,  zostaw ją.
Niech Ci nie będzie kulą Twą. 
Sumienie masz? No to i co.
Czy się wzbogacił na tym kto?


Zobacz! Że inni mają świat,
Nie patrzą na to - żeś im brat.
Marzenia ich spełniają się!.
Czyż na to również nie stać Cię?.


Nie ważna wiara, lecz marzenia!
A ileż ich jest do spełnienia?
Nie jedno przecież. Ale sto!
Kto Ci da więcej? Powiedz kto??.


Gdy szatan Duszę Twoją chce?
 Jak Cię ma podejść? Dobrze wie.
Wychwyci każdy życia błąd,
Zasłoni złudą Boży sąd.


Masz słabą wolę? Brak Ci sił?
Chcesz, aby lepszy świat Ci był?
Cóż jedna kropla? Wiele masz!
Nawet?, gdy jedną czartu dasz.


Odrzucasz wtedy: Cały sąd,
Coćby pochodził, nie wiem skąd?
Choć przerażona dusza łka..
Ogromna ciąży skała zła.


Pazerność, Chciwość, Ludzkie łzy,
Będą przez życie z Tobą szły.
Zza ciemnych szyb, widziany świat:
Zapomnisz o tym, że tam brat.


Sumienie zmienisz w zimny lód.
Miast ciepła?. Sączył będziesz chłód.
Nie będziesz umiał - Kochać już.
Dla innych kolce z Twoich róż.


Lecz w końcu przyjdzie chwila ta.
Że trzeba zważyć kroplę zła.
I dziwisz się? Jak ciężka jest!
Chociaż?, tak mały to był gest.


Twój weksel w rekach diabła jest,
Bo przecież On ten wygrał test.
Zostawisz ludziom pamięć złą,
Coś Im uczynił wzgardą swą.


Nic nie pomoże piękny los,
Na nic się przyda złota trzos.
Za Twoją duszą zamknie drzwi,
Zabierze wszystko co dał Ci!







niedziela, 13 lutego 2011

J A K P O L S K A ...........

Jak Polska piękna długa i pięknem swym szeroka,
Wciąż marzę, aby miała,  pogodną twarz  człowieka.

W tysiącu lat historii.
Są daty, które lśnią.
Jak brylant w łunie ognia,
Zroszony kropli krwią.

Rzucana na kolana,
Deptana w błotach łez.
Wielokroć odrastała,
By pachnieć niczym bez.

Jakaż to siła Ojcom,
Kazała sztandar nieść?
Przez rozstaj mogił świata,
Drogą do Polski wieść.


Nie straszne były lochy,
Nie straszna z głodu śmierć.
Za miano "być Polakiem", 
Czekała na Nich " żerdź".

To przez Nich Polska żyje.
Ogarnia wszystkich z nas.
Jak kochająca matka,
Ma dla nas zawsze czas.

Dla wszystkich jest Ojczyzną.
Tych w Kraju - poza nim.
Dodając sił, otuchy
Sztandarem, Hymnem swym.

Ustawmy stół dla wszystkich,
By każdy z nas mógł siąść.
I kromkę z bochna chleba,
Do ręki swojej wziąść.

Wspomnijmy naszych Przodków,
Obecnym dajmy dłoń..
Gdyż to co mamy w sercu.,
To nasza " polska broń".



,

,

ZNAJDUJĘ SŁÓWA I PISZĘ

Znajduję słowa i piszę.
Przyprawiam rymem, gdy słyszę.
A serce nuci i śpiewa,
Z duszą w jedności się zlewa.

Marzenia wiszą w zenicie.
Śpiewem skowronka je słyszę.
A zorza uczuć wraz z tęczą,
Przed tronem wiersza już klęczą.

Słyszę szum rzeki słowami
J wszystko co jest nad nami.
Świst wiatru w piórach u ptaka,
O życiu w gwiazdach i znakach.

Rozumiem duszę i słyszę,
Jak ją namiętność kołyszę.
Muzykę morza i ziemi
I słowa życia z podziemi.

Wiatr mi wciąż myśli nawiewa.
Zahacza nimi o drzewa.
Zbieram całymi koszami,
Wystarczy ubrać rymami.

I Wam to radzę kochani.
Spróbujcie zrobić to sami.
Słuchajcie słów swojej duszy,
A ręka sama się ruszy.


G D Y S I Ę M I Ł OŚĆ

Gdy się miłość zakuwa w kajdany,
A sól sypie w otwarte jej rany,
Choćby wmawiać, że kat tego żąda,
To się miłość męczarniom nie podda.

Zniesie wszystko w swej duszy w pokorze.
Czasem we śnie wyszepta "mój Boże".
Odsuń kata i wspomóż w kochaniu,
Gdyż największa jest boleść w rozstaniu.


W tym czekaniu drętwieje ma dusza.
W sercu zwolna narasta pokusa,
Abym karę katowi zadała,
By się miłość w mym sercu rozlała.

Będę cicho szeptała te słowa;
"Że Go kocham". Wszak duszy to mowa.
Przecież we mnie nikt jej nie uciszy,
Ona wszystko rozumie i słyszy.

Na nic szukać "czarnego" zaklęcia,
Aby duszy założyć zamknięcia.
ONA kocha i będzie kochała,
Aż w miłości zanurzy się cała.




NAD STEPEM UKRAINY

Nad stepem Ukrainy
Tam błądzą dusze wciąż.
Los przodków nam zostawił,
Gdzieś leżą : żona, mąż

Kurhany rozrzucone
Wśród traw wysokich, siół.
Za miano być Polakiem
Ich ciało sztylet kłuł.

Pozostawieni sobie ,  
W mogiłach leżą dziś.
Nie wiemy?.Gdzie postawić, 
Na polskich grobach krzyż.                                                                                                                       

Duch Polski jest w tej trawie,
Zroszonej przodków krwią.
A kaci niech odkupią 
U Boga winę swą.. 

Nam się też trzeba modlić
I błagać Boga wciąż,
By obok żony leżał, 
Pod krzyżem , także mąż.






sobota, 12 lutego 2011

Z N A S Z TE CHWILE

Znasz te chwile, które ciężko w życiu znieść.
Ono biegnie,a Ty chwile musisz nieść.
Twoje żale,że  za szybko, głuche  są,
A odpowiedź? Lepiej pilnuj drogę swą.

Każda chwila, może zepchnąć z drogi Cię,
Wtedy wpadasz w jeszcze większy życia cierń.
Nie licz bardzo, że ktoś może pomóc Ci,
Częściej doznasz, jak przed Tobą zamknie drzwi.
.
Wiesz o losie, ze jest dobry albo zły,
Ale czemu on się trafił właśnie Ci.?
To pytanie z ciągłym żalem w duszy tkwi.
Może Niebo ?, gdy daruje już swe sny.

niedziela, 6 lutego 2011

O B Ł U D A

  

    Gdy ktoś nam powie:że sprawi cuda,
    Czy w takich słowach  nie jest obłuda?


Czemu nad prawdą , ma ona górę?.
Bo wkłada Duszę pod inną skórę.
Obłuda nie ma swego imienia,
Tobie odbierze do współistnienia.

Puścisz ją przodem, jesteś zgubiony,
Wtedy masz problem już nawarstwiony.
Ona przed Tobą drogę toruje,
Klucząc , za sobą wszystko tuszuje.

To, w jakim świecie już wtedy żyjesz?,
Przejścia granicy, sam nie poczujesz.
A na garnuszku, być u obłudy?,
To dać się ponieść, hen , aż do zguby.

Na nic, się zdadzą wtedy przestrogi,
Nie umiesz odejść, już ze swej drogi.
I walczysz z wszystkim, co świat Ci burzy,
Co Twej obłudzie, także nie służy.

Boi się wielce, swego osadu,
Dać to co myśli innym do wglądu.
Przykro też patrzeć - ulec słuchaniu,
Jakich słów daje, w swym przekonaniu.

Wierzysz obłudzie, ze Cię zostawi?,
Więc nie licz na to, bo ciągle prawi.
Ustala nowe Tobie granice,
A siebie chowa,gdzieś pod przyłbicę.

Myślisz mój bracie: Że ja jej nie mam?
Ciągle z nią walczę!. A Was ostrzegam!.
Trzeba ją znaleźć i zdefiniować,
I zwalczać prawdą, nigdy nie chować.

Kto ją osłoni, później ukryje,
Odczuje w smaku, czym są pomyje.
Ma rada krótka. Ale życzliwa.
Zamachnąć nogą i niechaj spływa.

A teraz myślcie? Obłudy nie ma!
Pukacie w głowy?. Wiem, że to ściema.
Lecz przecież każdy, ma wyobraźnię,
Więc komu radość? Bo w piekle kaźnie.

Mam wiarę w sobie, więc muszę wierzyć,
Że świat się musi z obłudą zmierzyć.
Nasz świat, to Ziemia, z poświatą Nieba,
I tam nam prośby kierować trzeba.



środa, 2 lutego 2011

S E J M

Sala sejmowa, niby plenarna,
W swojej istocie zaś kuriozalna.
Patrzysz na ławy, a tam pustkowie,
Choć z założenia, winno być mrowie.

W środku mównica, nad nią Marszałek.
Z boku coś skrobie jakiś Koszałek.
Na korytarzach, zaś Sejmu gwarno.
Media szukają zgubione ziarno.

Na schodach zdjęcia an face, z profilu,
By dobrze wypaść, no choćby  w Grilu. 
Więc każdy mediant, na boki zerka,
Gdzie też czerwona świeci kamerka.?
.
A gdy dopadnie już mikrofonu,
Swą erudycją , stawia do pionu.
Który z nich puszcza większe balony,
Jest kamerami, wręcz oślepiony.

Mądry "zrozumie", co taki powie,
Głupiemu raźniej, że coś się dowie.
Świetlana jasność bije z ekranu.
Coś Narodowi, reszta dla szpanu.

Może się czepiam?, ktoś sobie powie,
Przecież to nasi są tam posłowie.
"O tempora, o mores?. Dwa słowa
I odpowiedź jest zgoła gotowa....




wtorek, 1 lutego 2011

M E MARZENIA

Gdybym ukryć chciał marzenia,
Cóż bym miał?
Z samotnością na rozdrożu ,
Pustym stał.

Na dalekie patrzył miejsca,
Z mokrą łzą.
Nie umiałbym wskazać drogi,
Tam, gdzie chcą.

Me marzenia, zaś sięgają  
Nieba gwiazd, 
Gdzie w przestrzeniach tego świata,
Ginie czas.


Nie ma miejsca, gdzie by można
Ukryć je?
Oprócz duszy, gdzie mam miejsce
Dla nich swe.



poniedziałek, 31 stycznia 2011

S E N

W myślach Tobie
Opowiadam moje sny,
Byś wiedziała,
Że w nich jesteś tylko TY.
I zabieram
Również Ciebie do nich tam,
Do sekretów
I tajemnic, które znam.

W nich otwieram
Po kolei wszystkie drzwi.
I na rękach
Wnoszę przez nie Twoje sny.
Za każdymi ,
Pokazuję piękny świat,
Dając Tobie
Mej miłości złoty kwiat.


W Twoich oczach,
Błyszczy dla mnie niebo gwiazd.
Płonie zorzą
I tęsknotą  cały świat.
Włosy Twoje,
Wciąż układa morski wiatr.
Sypiąc wydmy,
Z mej tęsknoty, która skradł.


Gdy wybudzam
Się powoli z mego snu.
Mam odczucie,
Że też jesteś  - blisko tu.
Czuję w duszy
Radość z tego, że Cię mam.
Swej miłości,
Nie znam granic nawet sam!!..
.





M O J A DROGA ŻYCIA

W mej zadumie wciąż układam, jak ma być,
Gdzie są drogi, co pozwolą lepiej żyć.
Jak ominąć ich przeszkody a mój ból
I zrozumieć , co oznacza "ziemi sól". 

Co do drogi? Wywołuje we mnie lęk,
Gdyż w swym ręku nieraz mam ich cały pęk.
I dość często, zasuplają obraz swój.
Więc jak wybrać tą najlepszą?. Boże mój!.


Ten labirynt,też codziennie zmienia się.
Ślepe przejście? Ileż razy wraca mnie.
Gdyby można , było sobie skrzydła wpiąć?,
Nie musiałbym, przez labirynt wtedy brnąć.


Pod gwiazdami, tytle miejsca, pełen luz.
Przy księżycu zaparkował wielki wóz
Niebo z zorzy zaś układa nowy kwiat,
Czyż nie piękny w takim miejscu jest nasz świat.


A ja stoję zaplątany w myślach swych,
Jak odróżnić?.Drogi dobre od tych złych.
Drogowskazy ktoś postawił, ale złe,
Chyba piekło?? W przeciwieństwie wie co chce. 


Szczęście moje, już zginęło dawno gdzieś?
Dołączyło do innego - niesie wieść.
Komu służy?. Tego nie wiem do dziś dzień.
Czasem tylko, gdzieś przemyka jako cień. 


Został przy mnie, ten codzienny, znojny trud.
Co odeszło?, zostawiło tylko chłód.
Dałem słowo, się nie żalić. A wiec cóż?
Wiem, że przykrość nie osłoni mnie od burz.


Jaką drogę wysupłałem? , taką mam.
Wózek życia po niej ciągnę, więcej pcham.
Step! Równina! Niebo z ziemią schodzą się,
Tam! W to miejsce, dopchać wózek właśnie chcę..


niedziela, 30 stycznia 2011

M O J A WYOBRAŹNIA

Jak zebrać siano, nie kosząc trawy
Jak dolać wody, gdy dzban dziurawy.
Jak zebrać gwiazdy, stojąc na ziemi,
Wszystko to można, gdy tylko chcemy.

To wyobraźnią światem "rządzimy",
To wyobraźnią o nim marzymy.
To w naszej duszy, jest taka siła,
Która z tym wszystkim by się  zmierzyła.

Zamykam oczy i w tejże chwili,
Niebo z gwiazdami ,do stóp się chyli. 
Wciągam zapachy świeżego siana,
Rosząc swe stopy z samego rana.


Przelewam wodę, choć dziura w dzbanie,
Wypijam wino, jakbym był w Kanie.
A o miłości, teraz nie piszę,
Gdyż nie spamiętam, co w duszy słyszę.


Wiem, że jest dobrem, dbać o nią trzeba,
Bo dobra miłość, nie smuci nieba.
Nie można jednak, wciąż definiować.
Trza jej zaufać, a nie prostować.


Nie ma więc miary na wyobrażnię,
Nie chcę jej mierzyć, lecz się przyjaźnię.
Ona mi wiersze pisać pomaga,
Nic nie kosztuje, nic nie wymaga.


Więc za to wszystko, ma mój szacunek
Wznoszę więc toast, wypijam trunek.
Oby nam razem sto lat minęło,
W sto pierwszym roku, znów się zaczęło!!


A co do trunku, to lampka wina.
Chyba to lubi ??. Bujać zaczyna!!.


niedziela, 23 stycznia 2011

M O J A RZEKA

Jest na wschodzie piękna rzeka,
Wodą szumi, że wciąż czeka.
Na tych, którzy ją kochali, 
Żyli przy niej i mieszkali. 

HEJ! Mój Prucie ukochany, 
Cierniem los mój był usłany .
Ujść przed wrogiem stąd musiałem ,
Choć twą wodę tak kochałem. 

Moja młodość na twym brzegu 
Widziała cię w słońcu, śniegu.
Gdy się w wodzie zanurzałem,
Jedną nutą z nią śpiewałem. 

O historii!!  O młodości!! 
O dziewczynie i zazdrości .
O schwytanej złotej rybce
 I muzyku, co miał skrzypce.

Każda wiosna na twym brzegu
Rozkwitała w przebiśniegu. 
Krą skruszoną o kamienie ,
Wspomagała swe spienienie. 

W czystej wodzie z piachem na dnie, 
Widać wszystko, co w nią wpadnie. 
Za kamieniem pstrąg się chowa
Żółty piasek ,Łuska płowa.

Zaś wieczorem o zachodzie 
Kąpały się panny w wodzie.
Woda miała twarz księżyca,
Oraz pięknych dziewcząt lica. 


Byłaś rzeką mej młodości,
Pełnią życia i radości.
Zabierałaś  me marzenia,
By nieść w morze do spełnienia.


Życie mi już szans nie dało,
Gdyż widocznie , krótko trwało?
Teraz ręką mego syna,
Znów tęsknotę swą wspomina.


Dusza moja dziś tu bywa,
Stojąc w wodzie jako żywa.
I w poświacie; gwiazd ,księżyca,
Chłodzi znowu moje lica.


W duszy syna, zaś maluję,
To co widzę i co czuję.
Wiem. Że wierszem wszystko spisze.
Więc czytajcie! Ja  u s ł y s z ę !..
 

H E J Ż E ! P R U C I E!

Czy to upał, czy też słota,
Krąży w stepie wciąż tęsknota.
Zagubione w niej uczucie
W trawach stepu,  oraz w Prucie.


Wieje, wieje wiatr od wschodu,
Ten co w Prucie szukał brodu.
Na huculskiej połoninie,
Śpiewa rzewnie o dziewczynie.


Na porohach wodna piana, 
Przy niej dziewczę stoi sama.
Hejże! Piano odkryj wodę
Niechaj ujrzę swą urodę.

Jakże piękna ona była?.
Piana wodę odsłoniła.
Dziewczę łezkę upuściło,
Za Janickiem wciąż tęskniło.


A Janicek? Hen daleko!
Ma na sobie krzyż i  wieko.
Całe życie żył tęsknotą,
Gotów stepem iść piechotą.


Jego śpiewne zawodzenie;
Serca, Duszy utęsknienie.
Łza się w oku nam kręciła,
Gdyż tęsknota wielka była.


Hejże Prucie! Prucie srogi,
Pienisz wody o swe progi.
Masz schowane w swojej pianie
I Tęsknotę i Kochanie.


Taki los był życia srogi,
Że nie wrócił w dawne progi.
Dziś cmentarny wiatr szeleści,
Że przekaże stepom wieści.


Dzisiaj, córki i synowie,
Przy Janicka stoją grobie.
A skalbmierski cmentarz szepcze:
" Jego dusza stepem drepcze".







sobota, 22 stycznia 2011

S E N I MARZENIE

Sny z marzeniami szły drogą sobie,
Zajęte razem w cichej rozmowie.
Za nimi z tyłu szło narzekanie.
Nie idźcie dalej!, bo coś się stanie!. 

Już nie nadążam!: bolą mnie nogi ,
Woda w kolanach i te ostrogi.!
Lecz one jakby tym nie wzruszone, 
Mówią do siebie: Chodźmy na stronę. 

A narzekanie mówi im w głos . 
Nie schodźcie z drogi!. Idźcie na wprost! 
Tuż niedaleko, jak mi się zdaje ?
Jest skrzyżowanie, no i rozstaje. 

Marzenie cicho: Tak być nie może ?
To narzekanie nam nie pomoże.
A my  musimy spełnić swe cele,
Do tego czasu mamy niewiele.


Znów  narzekanie wpada w pół słowa:
Łamie mnie w krzyżu i boli głowa!.
Słońce już lasem twarz swą zakrywa,
A droga jakoś ? - mało ubywa.


Sen się odzywa: Jak nie zdążymy?
W lesie już ciemno i co zrobimy?
A narzekanie ciągle mamrocze:
Kałuża z wodą? Ja nie przeskoczę!.


Z daleka widać, że zmrok nadchodzi,
A narzekanie? Że mu zaszkodzi,
Kurza ślepota: nocy się boi.
Dalej nie idzie!. Tutaj postoi.


A sen z marzeniem: Ależ ulżyło!
Dziękować Bogu, że tak stchórzyło.
A teraz , chodźmy i to szybciutko,
Widać światełko, już jest bliziutko!.


Na skraju lasu  światełko gaśnie.
Biegnijmy szybko, babcie nie zaśnie!.
A w domku babcia?. Leży i ziewa.
Gdzież sen z marzeniem mym się podziewa?.


Jesteśmy blisko, tuż koło Ciebie!
Wszystko co dobre, damy od siebie.
Babcia usnęła w sennym marzeniu,
Z miłym uśmiechem, w księżyca cieniu.


Kiedyś przy drodze Martynka stała.
Szły wtedy same. Im pomachała.
One z uśmiechem: Ach dziękujemy!
Do Ciebie dzisiaj, również przyjdziemy!.