niedziela, 7 lipca 2013

Za C I B E B I E Za S I E B I E..

Za Ciebie, za siebie, co też w sercu mam,
Zanoszę modlitwy do Niebiańskich Bram.
By nasze cierpienia, marzenia i sny,
Nie dosiągł swą mocą piekielną  sam Zły.

Otwieram swe serce i dłonie wraz z nim,
By przekuć marzenia i pragnienia w czyn.
Bez Nieba pomocy zabraknie mi sił,
Bym szczęście zobaczył i blisko z nim był.

Gdy życie się toczy i szczęście jest w nim,
/Nie musi z nim mieszkać, lub wodzić też prym/,
Jest więcej podzięki, niż żałosnych próśb.
Nie słychać podszeptów, od Złego też gróźb.

Jest droga donikąd i droga do gwiazd,
Jak ciemne zaułki i aleje miast.
Gdy w Duszy uczucie - rozsiewa swój blask,
A wtedy i ciemność nie straszna dla łask.

Za wszystko co było - do końca już dni,
Wspomnienia pachniały wciąż będą jak bzy.
Za Ciebie za siebie, za brak w oczach łez,
Co żal już je zabrał, a Ty o tym wiesz..






P A P I E Ż w "AZBEŚCIE"

Niedzielny ranek,mdło,wróbel ćwierka,
Dusza oczami przez okno zerka.
Wokół z azbestu  kanciaste bloki,
Codzienny widok, codzienne szoki.

W środku azbestu - mieszkają ludzie,
Uśpieni jeszcze w codziennym trudzie.
Jakież sny mają?, a w nich marzenia?,
Czy dzień obudzi znów ich cierpienia?

Stoję i patrzę przez oczy - Duszą,
Że w tym azbeście żyć ludzie muszą.
Bez swojej woli, tudzież nadziei,
Że się im życie kiedyś odmieni.

Trwa beznadzieja, wręcz przymuszenie,
A brak nadziei? - to zniewolenie.
A gdzie włodarze?, wiem, gdzie to mają,
Tantiemy swoje i tak - dostają.

Życie człowieka jest rozpisane
I z jego czasu jest wszystko brane.
W środku azbestu pomnik Papieża,
Co Życie dalej zrobić zamierza???.

sobota, 6 lipca 2013

WYMOWA S Ł O W A

Nie piszę słów próżnych w sobie,
Gdyżby kołatką były w głowie.
Nie puszczam myśli obok siebie,
Że je odnajdę kiedyś w Niebie.

Nie muszę zmuszać przekonania,
Iż ma monopol do pisania.
Mam za to serce i go czuję,
Może go nazbyt wszem wyjmuję

Piszę, co czuję w środku Duszy,
Co jej dokucza, co ją wzruszy.
Rysuję słowem obraz Ducha,
A on me słowa w ciszy  słucha.

Ten kto je czyta, niech pomyśli,
Że w każdym słowie są me myśli.
Niech doda swoje, sam poczuje,
Co Dusza pragnie i miłuje.

Ona jest naszym centrum Świata,
Która go w jednym miejscu splata
I w takim miejscu - tworzy słowa.
Od nas zależy ich "wymowa".








sobota, 29 czerwca 2013

W I E M . .

Gdybym miał pisać w przeświadczeniu,
Że swoje słowa - sprzedać muszę.
Bałbym się pewnie, że wraz z nimi,
Oddałbym także - swoją  Duszę.

A tak? - się czuję wolny w sobie,
Z nieskrepowaną wyobraźnią.
Darząc swa wolę, oraz siebie,
Szacunkiem myśli i przyjaźnią.

Pośrodku Świata, na gór szczycie,
Stoję z myślami pod stopami.
Widzę w poświacie nad chmurami,
Że moje słowa - też są z nami.

Zamykam oczy i je stroję,
W kwieciste wianki  i lampiony.
Spuszczam na wodę, puszczam w górę,   
Bez lęku w sobie - niestrwożony.

Wiem , że szczyt kiedyś zwolnić muszę,
Udam się wtedy , tam, gdzie wierzę.
 Przyznam się szczerze wszem i wobec,
Że mam gotowe już - pacierze.









sobota, 22 czerwca 2013

ZAKAPTURZONE W S P O M N I E N I A

Zakapturzone wspomnienia młodości,
Nie mając blasku, ni cienia litości.
Bosymi stopy okrążają mury,
Kołacząc sercem - szukają miłości.

Kamienne mury nasiąknięte czasem,
Chłodne i śliskie, mchem ubrane szczelnie.
Skrywają przejścia i maskują bramy,
Rysując sobą sakralną pustelnię.

A nad murami gwiazdy ponad chmury,
Trwają bez czasu , w stagnacji - bez lęku.
Ten sam też księżyc poświatą srebrzysty,
Szare śle cienie, które giną w ręku.

Miałem w nich przecież swoją młodość także,
Która mnie wiodła przez swoje marzenia.
Dając mi wszystkie, którem pragnąć umiał,
Chociaż wiedziała, że nie do spełnienia.

Dziś powracają, same - nieproszone,
Każąc po gwiazdach oczami mi wodzić.
Stoję i patrzę - nic się nie zmieniły,
Z nadzieją w sercu, że nie będą? - szkodzić.










poniedziałek, 10 czerwca 2013

WIOSNA? -TO - W I O S N A

Zapachem wiosny, jest wonny kwiat,
Wiatr go zabiera i niesie w Świat.
Rozsiewa w chmurach, gwiazdami lśni,
Marzeniem Duszy - nocami śni.

Stanąłem boso wśród kwiatów łąk,
Chciałbym je razem zebrać do rąk
I oddać wszystkie Tej z moich snów.
Ona wraz z Wiosną - powraca znów.     

Wiosna, to Wiosna - cudowny czas,
Co roku kwitła i rosła w nas.
Szeptała czule z upływem lat,
Kochaj marzenia - twój będzie Świat.

Marzenia rosły jako i my,
Nie pomni tego?, że czas?, to - "Zły".
Nie zwracał nigdy straconych chwil,
Nie cofał także przebytych mil.

Zrywał marzenia, znosił mosty,
Odgradzał rzeką - braci, siostry.
W niej też zatapiał młodą miłość,
Wzmagał tęsknotę - snuł zawiłość.

Stoję z kwiatami dziś na łące,
Czuję na Duszy - łzy gorące.
Czemum nie umiał  -  ja cię bronić?,
Dziś bym nie musiał marzeń gonić.























wtorek, 28 maja 2013

KOLEGA - E G A

Bycie ze sobą? - nic szczególnego,
Gdy ma się w sobie, niesforne "ego".
Jak małe dziecko, coś zawsze chce,
Pytań? - bez granic, a wszystko wie.

Szarpie myślami i tłamsi w sobie,
Podwójna sprzeczność w jednej osobie.
Odkręca wszystko, co zakręcone
I obiecuje, co niespełnione.

Brak możliwości pozbycia "tego",
Gdyż to jedyne i własne "ego".
Nie da się kupić,znaleźć innego
I z nim się "godzić" trzeba dlatego.

Jak ona z grubsza wyglądać może?,
Możesz trzykrotnie zawołać - Boże.
Za czwartym razem, już nie wyrobię!,
Zrobisz mu przykrość? - odczujesz w sobie.

Z tym przekonaniem, uczucie zgody,
Nie daje Tobie żadnej swobody,
Gdyż w dalszym ciągu? - jesteście razem
I to jest życia, całym przekazem.


WIOSENNE B Z Y i K A S Z T A N Y

Kwitną kasztany - zielony gaj,
Pachną bzy modre, wszak miesiąc maj.
Burzowe chmury nad nimi grzmią,
Tumaniąc sobą, jak grzywą lwią.

Tylko ten zapach?! - on w miejscu tkwi,
Pomimo czasu i wiatru brwi.
Dociera zewsząd, a nawet drży,
Zbiera uczucia, zwołuje sny.

Wieczorem kusi zaś ptasi śpiew,
Z coraz wonniejszym zapachem drzew,
Budzi uczucia, myśli, marzenia,
Które, nie kładą nas do uśpienia.

Cały widnokrąg, w kopule gwiazd,
Odbija światła od wsi i miast.
Składa w mgławice, galaktyki,
Luzując węzły empiryki.

Przesuwam ręką -  gwiazdozbiory,
Tworząc barwiące heliofory.
Przykładam dłonie do swej twarzy,
Czuję jak wiosna we mnie marzy.

Zasypiam w gwiazdach i marzeniach,
Z zapachem wiosny w jej korzeniach,
Na których kwitnie moje życie.
Jak kwiat paproci, w nocy, skrycie.

Tak się co roku Wiosna  "marzy",
Rysując zmarszczki na mej twarzy,
Lecz jakby pory tej nie było??.
Na pewno gorzej by się żyło.












CICHA M O D L I T W A

Moja modlitwa do Ciebie,
U stóp Twych klęczy w potrzebie.
Błaga mym głosem w pokorze,
Miej mnie w opiece - mój Boże.
Jak każdy człowiek, tej Ziemi,
Pośród jej gąszcza korzeni,
Szukam wciąż drogi do celu,
A takich jak ja? - jest wielu.
Płyną dni, noce i lata,
A czas je wiatrem zamiata,
Nie dając chwili wytchnienia,
W szukaniu drogi - zbawienia.
Zło obok dobra rozkwita,
Prawda za kłamstwem ukryta,
A słowa ranią wciąż Dusze,
Czyżby za Życie? - katusze?.
Za bramą ludzkiej pogardy,
Gonią szatańskie gepardy
I dopadają sumienia,
Dusząc ostatnie westchnienia.
To za nie  - modlę się Panie,
Gdyż w nich jest Ciebie wołanie
I wiara, co też nie ginie,
Która jak rzeka - wciąż płynie.
Wyciągnij rękę, wskaż drogę,
Ja się modlitwą wspomogę,
By mi starczyło sił Panie,
Gdy przyjdzie Twoje - wezwanie.










niedziela, 26 maja 2013

DLA CIEBIE - M A T K O...

Zamykam oczy ,by po chwili,
Odpłynąć myślą na kraj świata.
Zawsze tam wracam swą tęsknotą,
Co ludzką miłość z życiem  splata.

Nie pytam myśli o granice,
Nie umiem ukryć w szklanej klatce,
Gdyż dosięgają środka serca,
Gdzie sen się budzi o mej Matce.

Staram się budzić je do życia,
Jakby jej życie przy mnie stało.
Pomimo mojej wyobraźni,
Wiem, że to o Niej wciąż za mało.

Nie znałem szczęścia urodzenia,
Którym swa Matkę obdarzyłem,
Ale odczuwam ból jej śmierci,
Gdy go modlitwą swą okryłem.

Odeszła cicho - nieświadomie,
W sennym uśpieniu "tego świata".  
Pozostawiła krzyż cmentarny,
Który ją z "innym światem" -  splata.

Gdy była "tutaj" - była wszędzie,
Teraz ją pamięć, ciągle szuka.
Nocą snem jawi, dniem? - "skojarza",
A dziś w mym sercu, głośno stuka. 

Byłaś i jesteś, choć? - Cię nie ma,
A w  myślach Matko, jesteś blisko.
Pod powiekami? -   krańce świata,
Mym sercem widzę- Matko - wszystko.











sobota, 13 kwietnia 2013

TOBIE i SOBIE

Nie było pisane, tylko? - obiecane,
Wyobraźnią Duszy i sercem kochane.
Uczucie co słało na Niebiosa lęki,
Nie szczędząc boleści i ciała udręki.

Zgubiło się w czasie na gwiazdach liczeniu,
Zgubiło się w blasku i cienia spojrzeniu.
Poszło na rozdroża z krzyżem na ramionach,
Zakuło się w duszach na spiżowych dzwonach.

Było pereł  blaskiem na łąkowych rosach,
Ulotnym zapachem Księżyca we włosach.
Porwało się z wiatrem przez chmurne przestworza.
Topić swoje żale na głębinach morza.

Skulone na mrozach grzało w ogniu ręce,
Aby mogło z cierni wyrwać się udręce.
Do dzisiaj rozpala kolejne ogniska
I zwierza się sercu, że miłość? - jest bliska.

L U S T R O

Uciążliwie dociekam w dociekliwy sposób,
Ile w życiu jest "frajdy"?, a ile? - patosu.
Ile w woli wolności, a w słowach zamiaru,
Czy miara adekwatna do kwestii? - umiaru.

Są pytania zasadne, mądre, albo? - głupie,
Przykład: jak się ma kupa w sklepowym zakupie,
Albo jedność w jedynce , czy koło w kołysce,
Czy miska do miss Świata,lub łyżwy przy łyżce?.

Sam się wkręcam w te słowa, co "gubią" znaczenie,
Tworząc w oczach przebłyski  a w uszach mamienie.
Ileż razy raniłem swa pokorną Duszę,
Gdym znaczenia ich zdobił w fikuśną pokusę.

Nie umiałem się oprzeć w swoistym mniemaniu,
Czy nakaz, czy zakaz - gości w przykazaniu.
Czy umiałem się wzbraniać zabronionym czynom,
Kiedym w oczy zaglądał w młodości  dziewczynom?    

A i teraz nie cofam sprzed lustra spojrzenia,
Ciągle z głupią nadzieją, że ujrzę marzenia,
Ale one wciąż głównie? - trzymają się głowy
I dlatego przed lustrem, wciąż jestem - zdziwiony.




















MÓJ K R A J

Mieszkam w  swym Kraju i się boję,
Za Ciebie,  siebie - za nas dwoje.
Za naszych Ojców, oraz dzieci,
Że rano Słońce nie zaświeci.

Nie zbudzi nocnej pomroczności,
Nie doda wiary do miłości,
Nie zaspokoi też nadziei,
W odwiecznym nurcie -  panta rhei.

Czas, który zgarnął moje ego,
Od stanu "zero" - do martwego,
Pogubił swoje wyliczenia,
Od krzyku krzywdy, do milczenia.

Nie mając szansy, bez stopera,
Czuję swą wolę - jak zamiera,
Jak jej brakuje witalności,
Przy słowach hańby i miłości.

Czemu się lękam? - czym powinien?,
Czyżbym czuł pręgierz, albo rzemień?.
Za to, że Kraj mój wciąż biednieje,
A chichot strachu już się śmieje?.

Zbieram swe słowa jak kamienie.
Rzucam przed siebie, a tam? - cienie.
Moich Rodaków, Ojców naszych,
Co się rodzili w czasach "laszych".

Bać mi się przyszło, cóż im powiem?,
Że ręczę Dusza,  swoim zdrowiem,
Że będzie lepiej?, że nadzieja?,
Śmiał by się Hickok i Bareja.

Stopuję myśli - za daleko,
Powinny płynąć inną rzeką.
Stoję na brzegu, dna nie widzę,
Ona mnie widzi - jak się wstydzę.












N A P I S A Ł E M

Gdyby uczucie - nie szarpało
I tak by Życia  było mało,
Aby go poznać od tej strony,
Gdzie byt jest w "gównie" zanurzony.

Bronisz go sobą? - a on śmierdzi,
Jakby przed nosem był na żerdzi.
Gubiąc w zapachu odniesienie,
Na sens zachowań  i spełnienie.

Sięgam do moich "przepowiedni",
Do miejsc, gdzie w kręgu bliscy siedli.
Bliscy miłości i kochania,
Bliscy od teraz - do zarania.

Rozmawiam z nimi, Duszą widzę,
W uczuciach płonę i się wstydzę.      
Widzę też siebie z tamtej strony,
Że trzymam w ręku? - byt zwęglony.

Spalił się, skruszał i spopielił,
Jakby z głupoty się weselił.
Że można było grać dla siebie,
Choćby i płakać przyszło w Niebie.

W każdym momencie, w każdej chwili,
Jakby szamani ze mnie drwili.
"Miałeś nie jeden wszak złoty róg,
A tyś go hańbił? - jak podły wróg". 

Błyszczą mi w oczach - gór granity
I srebrny strumyk mgłą spowity.
Błyszczy mi w lustrach - czas stracony,
Kiedyś tęsknotą był mierzony.

Czy kiedyś lustro się rozbije?,
Jest jak zaklęcie - które żyje.
Samo się w sobie wypowiada
I pali w środku - niczym zgaga. 

Cóż?, napisałem nie wiem czemu,
Co mi jest bliskie i każdemu.
Każdemu Życia rzeka płynie,
Chlubą jest brzegów - w morzu? - ginie.












A Ż Y C I E?...

Większość dni spędzam w otępieniu,
W gapieniu Świata -  zatraceniu.
Oczy mam suche, łzy spłynęły,
Jakoby w kamień się zaklęły.

Za to me myśli? -  nabrzmiewają,
W szarych komórkach gdzieś śpiewają,
O dawnym czasie, o młodości,
Szukając wyjścia z  zawiłości.

Czy być musiało?, co się stało?,
Co było więcej?, czego mało?.
Czyżby się życie pomyliło,
Gdy mnie wydało i rodziło?.

Gdybym się wtedy mógł sprzeciwić?!,
Pójść inną drogą - sny ożywić.
Które bym miejsca zdobił sobą,
Jaką bym stąpał dzisiaj droga?!.

A Życie? -  płynie mimo tego,
Pilnuje miejsca, czasu swego.
Skąpi mi wiedzy, oraz? - wiary,
Gdzie rzeczywistość?, a gdzie? - czary.

Pisanie wiersza - czas zajęło,
Moją rozterkę ze mnie zdjęło,
Zacz na tą chwilę, lecz po kropce?,
Znów mnie dopadną - myśli "obce".