sobota, 3 grudnia 2011

R O Z E D R G A N E SERCE

Rozedrgane serce w rękach  drży,
Drętwieją dłonie -  szlochają  łzy,
Na  boku stoją ścieśnione sny,
Przyczynkiem tego? - jak zwykle - Ty.


Kiedyż się skończą rozdarte dni,
Smutkiem nakryte" zwiotczałe" sny.
Pytanie krzyczy?! -  a za nim sto!,
"Samo słuchanie, przyciąga zło".


Jakiż jet związek, między mą wolą,
Mymi myślami? - co mnie niewolą?
A może nie chcą? - w swojej wygodzie,
Z oślim uporem stojąc  na drodze?.


W czytaniu  myśli, snuciu refleksji
Drętwota szuka swoich koneksji.
Dusza i myśli w wiecznej niezgodzie,
Zderzenie statków, na wielkiej wodzie.


Czy to są wnioski?. Nie - dywagacje,
Nie powiem myślom? - że rezygnacje.
Ale niekiedy coś się kołacze,
Powiem - nie powiem, jeszcze zobaczę.


Jesteś jak posąg w sztuce na scenie,
Stwarzając pozór oraz znaczenie.
Sufler spogląda, lecz nic nie mówi,
Posąg nie patrzy, lecz sobą mówi.


Moje odczucie? - jest rozedrgane,
Ma swą świadomość?! Było kochane??.
A może tylko twór wyobraźni,
Tworzył podstępnie swe miejsce kaźni..


Jak wytłumaczę sam się przed sobą,
Żem posąg tworzył skrycie przed Tobą?.
Miał służyć mojej mdłej wyobraźni,
Zakryć mój snobizm mianem przyjaźni?.


Szukam przyczyny /bez swojej winy/,
Nie! Nie dam rady!. Prostackie kpiny.
Ego się zali?.. Lecz Dusza czuję,
Że wina mylnie - kroki kieruje.


Jak znaleźć słowa, które pasują,
Które opiszą wszystko - co czują.
Dadzą odpowiedź Sercu i Duszy,
Że myśl  kąśliwa? - "wartość" im -  kruszy.


Ogląda siebie - w krzywym zwierciadle,
Sama przesuwa nóż po swym gardle,
.By później stwierdzić: Tak być musiało,
Wiem. Jej lęku nigdy? - nie było mało.


Czy pisać można?.Tak, Lecz to boli,
Kiedy dać trzeba - ocenę woli
I to swej własnej, wszak szanowanej,
Gdybym się uparł? - nawet kochanej,


Cóż moje myśli - mają do sprawy,
Ze mój organizm jest rozedrgany?
One stwarzając myślowe ramy,
Malują obraz - ten? - co kochamy.


Są krnąbrne, szybkie - czasem złośliwe,
I dla miłości? - nielitościwe.
Żali się  cicho: - "nieuczesane",
Dlatego serce - mam rozedrgane.















piątek, 2 grudnia 2011

M U S I M Y się Z R O Z U M I E Ć

Zdyszany czas" - przystaje,
Pomaga spleść ramiona
I szepcze z namiętnością:
"To chwila - upragniona".


Świat wokół się "zamyka",
A w oczach płona zorze,
W kącikach łza się iskrzy,
Choć wcześniej? - była słona.


Ta chwila "wsiąka" w Duszę,
Zastyga z upojenia,
Odsuwa krnąbrność myśli
I żąda ? - wyciszenia.


Niebiański pocałunek,
Z zapachem płatków róży,
To rozkosz wyobraźni,
W miłości sercu służy.


W błogości i uśpieniu,
Przytulam swoje usta.
Zamykam wszystkie miejsca,
Skąd wiała zimna pustka.




Gdzieś z boku? - głos, szturchnięcie:
"To nie czas na marzenia"!.
Nie mamy wiele czasu,
A tyle do zrobienia?!.


Dobrze, że takie chwile,
Czasem nam "Czas" - daruje.
Możemy poznać myślą,
Co nasza Dusza - czuje.


Przychodzą i odchodzą,
Marzenia? - niczym zjawy.
Tak w jednym, jak i w drugim,
Dla "Czasy" - to są - strawy.


Musimy się zrozumieć
I siebie - oraz jego.
Dopóki tu jesteśmy,
On dla nas - my? -  dla niego.







niedziela, 27 listopada 2011

N I E P O K Ó J

Dojrzałem dzisiaj oczu muśnięcie,
Tak delikatne, jakby? - zaklęcie.
Spojrzałem w oczy, obraz? - uroczy,
Serce zdrętwiało i? -oniemiało.


Piękno wejrzenia, już urzekło mnie,
Me są podobne!. Dobrze to?, czy -  źle?.
Spojrzą raz jeszcze? -ja? -  zakocham się..
Czy przed swym sercem? - sam obronię się!?


Dziewczyno miła  - Jakaś? -  wspaniała!,
Serce dodaje - "wręcz  doskonała"!.
Jeżeli kochać? - ktoś się odważy?!,
Jeżeli?.Jeże.? - można by marzyć?!.


Tak delikatna - jak lilia wodna,
Do tego jeszcze? - skromna, pogodna..
Milutki uśmiech, na pięknej  twarzy,
A to mej Duszy? - tylko się marzy..


Jaka  cudowna, miła, kochana.,
Ale uczucia? - strona? - nieznana?.
Jesteś zagadką? - jak kwiat paproci,
Bo nie wiem której? - rozkwitniesz nocy.


Ja? - mógłbym czekać w mym utęsknieniu,
Zaświeć iskierkę w Twoim spojrzeniu.
Daj mi też chwilę - cichej? -  nadziei,
Niech moje serce? - tremę ośmieli.


Marzenie Duszy? - chciałbym zrozumieć
I pomóc jej w tym?- chciałbym też umieć!?,
Nie wiem, czy wszystko? - napisać umiem,
Lecz jestem pewien - sercem zrozumiem.


Nie wiem jak trudne, to? - co napiszę,
Patrzę oczami? - a Duszą słyszę!.
Przez pustą  przestrzeń i mroczą ciszę,
Dźwięki miłości, ja? - ciągle? - słyszę.


Tak jakby odgłos dzwonka leśnego,
Przebijał poszum - lasu całego.
A ponad łąką, poranną rosą,
Organy grały - muzykę niosąc.


Przepiękna chwila!. Poznać uczucie,
Czyżby budziło? - ponowne Życie?.,
Czuję? - jak Dusza? - robi się miękka,
Miłość na kwiatach - pośrodku? - klęka.


Serce to czuje!. Tym mocniej bije
I się przed nikim, z tego nie kryje.
W oku się " łezka" kreci -  malutka,
Taka wilgotna, taka? - cieplutka.


Zaś myśli?, nawet? -  te? - rozwichrzone,
Jęły układać? - się w jedną stronę.
I  nie jest dla nich? -  ważne - dzień?, czy noc,
Czuję, jak rośnie? -  też?, uczucia moc!.


Jak się? -  rozlewa,  na moje ciało,
Dla niego jednak? - ciągle? - za mało.
Wciąż w uszach dźwięczy - melodia znana,
Cichutka, słodka - jakże? - kochana.


"Jestem? -  Miłością - Twoją - kochany,
Przyszłam do Ciebie? - wraz z mlekiem mamy.
Byłam przy tobie ? - przez wszystkie lata,
Pozwól się udać? -  na "Górę" Świata,
Bym mogła widzieć? - wszystko od góry,
Rozwiać nad Tobą? - też czarne chmury.
Chcę by Ci Słońce? - jasno  świeciło,
Razem ze szczęściem? - przy Tobie było.
Dla Ciebie? - wszystkie!  - wytężę siły,
Chcę tylko abyś? - był dla mnie miły."


I teraz właśnie? - tak to się stało,
Świat się poruszył - jakby "jaśniało"?.
Blaski zakryły? - wszystkie me cienie,
Iskrzą "brylantem" - zwykłe kamienie.


Czuję? - jak "ciepłe"?-  Dusza ma dłonie,
Ze mógłbym  latać? - po Nieboskłonie.
Tu mnie za rękaw, łapie? - rozwaga,
Tak nie pasuje - gdzie Twa ? - powaga?!.


Spojrzałem wokół? - Jej już nie było,
Wracała  szarość - czyż mi się śniło?.
Śmiać się?,  czy płakać?. Dać sobie spokój,
Wszak by tak trzeba..Lecz? ten? - niepokój?..












sobota, 26 listopada 2011

CZAS R E F L E K S J I

Nadszedł czas refleksji i zadumy smutnej,
Przyjrzeć się Miłości - dziwnej?, bałamutnej.
Ilekroć ją czuje, gdzieś w sercu? - głęboko,
Gdzie myśl tylko może - a nie sięga oko.


Czuję, że ten "promień" - mój przewodnik Ducha,
Jakiś jest "zaćmiony", żarem już nie bucha.
Tak jak "czarna dziura", gdzieś? - daleko w Niebie,
Wszystko co jest wokół? - ona wciąga w siebie..


Choćby nawet Słońce, blaskiem się - broniło?,
Ono? - też tam zniknie, jakby? - go nie było.
Zebrane uczucia - z "orbity" Miłości,
Zostały wrzucone? -  w" głębiny"  nicości.


Nicość ją poraża: - lęk, obawa, trwoga,
Jedyny ratunek? - to "Opatrzność Boga".
Zatrważa mnie jedno: - Jak z blasku miłości?,
Można się tak? - "zapaść", w otchłanie ciemności.


Rozpadła się Miłość, w środku mojej Duszy,
A otchłań i ciemność? - wciąga ją i kusi.
Wszystko? - co dokoła, wręcz blaski zatraca,
A ja Miłość wołam!: Poczekaj!, Zawracaj!.


Nie odchodź ode mnie - wszak ty? - moja byłaś,
Pozostań w mej Duszy! - wszak się nie spełniłaś.
Wiem, że w mojej Duszy? - byłaś "rozgoszczona",
Teraz? -  chcesz ją rzucić? - głęboko zraniona?.


Pozostań w pobliżu, wspomóż Duszy męki,
Gdyż Demony czasu - chcą waszej rozłąki.
Gdy więc Ty odejdziesz? - i sama zostanie?,
Podda się zraniona i w sidła ich - wpadnie.


A Ty? - gdzieś samotna? -  będziesz błądzić?, wołać?,
Nikt Cię nie usłyszy w ciemności - tej ciszy.
Może? - kiedyś razem?, pójdziecie w Zaświaty,
By na "Rajskich Łąkach" - zbierać wonne kwiaty.


Bóg Was wynagrodzi za trudy , cierpienia,
Za to co nie było? - tutaj do spełnienia.
Miłość jest wraz z Duszą, przez Boga stworzona,
Kiedy jedna cierpi? - druga jest  - zraniona.


Gdybyście się w różne, tak rozeszły strony?,
Nie miałbym nadziei? - że będę ? -zbawiony.
Będę Was namawiał, na zgodę - na Ziemi,
I wierzył, że miłość? -  tu się "ukorzeni". 

sobota, 19 listopada 2011

TAK Ż Y J Ę...

Pisanie swoje topię w miłości albo snach,
Nie lubię mieszać słowem w wojennych jakichś grach.
A o tym? - co napiszę - "magiczność" sama gra,
Zna więcej niewiadomych, niż cała Armia ma.


Niuanse i akcenty, przykładam tu i tam
Jak taktyk swoje wojsko z zapleczem cały kram.
Nie daję ja rozkazów, lecz słucham Duszy swej,
Nie żądam: hasło-odzew, gdy powie do mnie  - hej!.


Wysyłam miłość w gwiazdy, w mgławice mlecznych słów,
Wygładzam tęskne drogi, gdy wojsko kopie rów.
Podpieram tęczą Niebo, ze Słońcem w berka gram,
Przenikam - a tu wojsko? -pilnuje swoich bram.


Na wietrze białe żagle, rozpinam wierszem słów,
Zaś wojsko pod hełmami pilnuje swoich głów.
Zapalam i rozjaśniam niebiański neon gwiazd,
Zaś wojsko dla ochrony, wygasza światła miast.


Ja? - dumnie kroczę w blasku a za mną armia słów,
I słyszę gdzieś z oddali:- Stój!. Padnij!. Powstań! znów.
Na skrzydłach swojej Duszy rozpinam światła zórz,
Zaś wojsko kroczy środkiem,gdzie błoto i gdzie kurz.


Tak żyję w swoim Świecie i radość z tego mam,
A zło? - które spotykam, naprawić mogę? - sam.

niedziela, 13 listopada 2011

"E G O "

Że Życie - ciężkie "sowicie", to żadne przecież odkrycie,
Dobrze jest, że sen istnieje, gdyż? - po nim - jakby nam "lżeje".


Sen nam zaciera zmartwienia,
Zmienia też? -  "pole" widzenia
I perspektywę przed nami,
No właśnie - żeśmy nie sami.


Gdyż Świat? - to mrowie ludzkości,
A każdy Życie swe "mości"
I swoim "Ego" - go mierzy,
Ma Duszę, która też wierzy.


Puszczony bąk - się obraca,
Chwiejąc się? - kończy, przewraca.
Wcześniej nadzieją "podpiera"
I z lękiem w wieczność - spoziera.


Przychodzi czasem pytanie?:
Na swoje miejsce i stanie,
Dlaczego? - Ja tu i teraz,
Mam Życia twarz, oraz "wyraz".


Każdy ma swoje wspomnienia
I w myślach - losu "spełnienia".
Przynosi łzom to ulżenie,
Nawet? - gdy zginie - marzenie.


Stajemy "twarzą" do Życia,
W otwartych oczach? - źrenica,
Śledzi - co wokół się dzieje,
Raz płacze, to znów się śmieje.


Czy też pod Bytem - "zapadnia",
Swoje po fakcie "odgadnia"?.
By ulec wręcz "modulacji:",
Śląc Byt? - do reinkarnacji?.


A może się nie przejmuje
I swój "mechanizm"? - blokuje,
Śląc w zatracenie -to - "Ego",
I szuka sobie? - innego?.


Tu kończę swą dywagację, gdyż muszę spożyć? - kolację,
Sam jestem bardzo ciekawy? -  stosunek "Ego"? - do kawy.















P U S T K A i N I E M O C..

Czym jest bezsilność?: Resztką niemocy,
Szukaniem cienia pochmurnej nocy?.
Wmawianie sobie, że się "odmieni?,
Niesiane ziarno - ugór zapleni?.


Pustka i niemoc - dwa puste słowa,
Na których korzeń zapuszcza dola.
Na zimnej skale, wiatrem gładzonej,
"Wyschniętej" chęci - słońcem spalonej.


Jedno pragnienie? - dwie różne strawy,
Jakby Świat nie chciał, być naprawiany. 
Jakby się pustką "zachłysnął" cały,
A za nią jeszcze, złe myśli stały.


Pesymizm Ducha, pesymizm chęci,
Gubienie woli ze swej pamięci.
Kasacja myśli wraz z  tkaniem - zła,
Oświeci pustkę i radość jej da?.


To narzekanie , to nic innego,
Jak stosowanie? - prawa Kalego.
Rozmiarem pustka, przerasta "ego",
Tyle w temacie ja mam do tego.


Zalecam jednak ostrożność wielką,
Aby swą pustkę? - nie grzać rozterką.
Gdyż z połączenia? -wyjdzie?! - co wyjdzie?
Cóż?. Kiedy wyjdzie, to i ? - też przyjdzie.


A wtedy będzie? - brak tłumaczenia,
Przed górą roszczeń i zniewolenia.
"Ego"? - się zgubi w swym zatraceniu,
Strach będzie myśleć o swym? -"myśleniu".





piątek, 11 listopada 2011

W P A T R Z O N Y w W O D Ę?... Stoję..

Ileż moich nadziei? -  "przewiał" nad rzeką wiatr,
Ileż "stawianych" kabał? - nie wyszło, z braku kart.
Stojąc  nad brzegiem rzeki -" widzę" w niej Twoją twarz,
A wokół niej? - "nadzieje", które? - na pewno znasz.


Czemu ich tyle miałem" - sam nie wiem, nawet skąd?,
Mój wzrok "mętnieje" w wodzie - znosi je z sobą - prąd.
Te? - które"cięższe" były? - od bólu i od snów,
Wiatr gubił, topił w rzece - pomimo moich słów.


Zaś  lżejsze? - stały w rzędzie, gdzie widniał? - drugi brzeg,
Ja tutaj - one w dali, a środku? - rzeki bieg.
Wołały!! i błagały..,bym zabrał stamtąd je,
Wiedziałem, że i miłość, też tego - bardzo chce.


A woda? - wciąż przepływa, wraz z czasem schodzi  w dół,
Zakrywa twarz włosami - to dzieli ją na "pół",
Lecz oczy? - ciągle patrzą - obrazem Mony Lis.
Patrz!! Proszę?..- A zobaczysz? - ile jest w moich? -  blizn.


Ktoś powie o miłości? - że piękna, niczym" kwiat",
Uczucie, które daje? - "obdarza"? - cały Świat.
Że noce, sny i gwiazdy - "splatają" szczęściem los,
A ranek, dzień i słońce -" oddaje" jej swój głos.


Po prawdzie? - jest to prawda, lecz tutaj? - w miejscu tym?,
Nie mogę "zgłębić" tego - dosięgnąć wzrokiem swym.
W głębinach chłodnej wody? - jak "podgrzać"? - serca dwa,
Nadzieja rozproszona - a tylko? - "miraż" trwa.


Wpatrzony w wodę - stoję.. Jakże to może być?,
Że miłość? - "czuję bólem"  i muszę  z nim? - też żyć?!.
Wtem czuję?, ktoś mnie ciągnie?! - Nadziejo!? - ach to ty!,
Ostatnia?!. Tak ostatnia -  będziemy chyba? - szli...

MA T Ę S K N O T A i M A R Z E N I E

Gdybym "zebrał"? - to - com widział?,
To przygniotło by mnie  - tak,
Że? - ktokolwiek, by mnie szukał,
Nie wiem? - czy by znalazł? - znak.


Gdybym "zebrał"? - myśli moje
I "usypał"? - górę z nich,
Szczyt by sięgał, aż do Nieba,
Z samych "dobrych" - a nie "złych".


Gdybym? - ze snów, utkał "siatkę"?,
Pokryłaby? - cały - Świat.
Słońce by świeciło? - w "kratkę",
Księżyc zaś by? - do niej wpadł.


Lecz miłości? - bym nie ruszał,
By nie zrobić? - "krzywdy" jej,
Gdyż co kocha i miłuje?,
Jest własnością - Duszy mej.


Każde "drgnienie" - serca mego,
Każda gorzka w oku - łza,
Dla "miłości" i "kochania",
Wartość? - "złota" w sobie ma.


Ma" tęsknota"  i  "marzenie",
Sieją rosę w płatkach róż.
Dla "miłości" z nich usypią,
Naszą "drogę" - aż - do zórz.


Czasem z "Czasem, są problemy,
Przyznam szczerze - też je mam,
Zapatrzony on przed siebie,
Mleczną drogą - "biega" sam.


Ustawiłem mu na drodze, 
Z mej "miłości"? - wielki "mur".
Będzie szukał? - lecz nie znajdzie,
Żadnych szczelin, ani dziur.


Też -  zaproszę  do niej - Twoją,
Będę chronił? - z całych sił!.
Nie dopuszczę do niej - Czasu,
Choćby? - Piekłem, nawet był.

sobota, 5 listopada 2011

K O C H A Ć i P I S A Ć

Masz uśmiech niczym? - Mona Lisa,
Dla mego serca? - tworzy "zgryza".
Uśmiech zachęty? - czy pogardy,
Niczym w skorupie, orzech twardy.


Tworzony obraz "zależności",
Czy też zalążek - przebiegłości?.
Schowane myśli za uśmiechem,
Stwarzają pozór? - burzy z echem.


Co też się kryje? - w pięknej głowie,
Czy mi ten uśmiech, coś podpowie?,
Czy me domysły "skojarzone",
Szły będą razem w jedną  - stronę?.


Gdy uśmiech "zwiążesz" - ze spojrzeniem,
Budzi się odruch -" ust łaknieniem".
Lecz utopiony w ich głębinie,
Czuję? - że wpada, spada, ginie.


Dusza przez oczy serce - strważa,
A dalej w głębi? - wnętrze skaża.
Splątane słowa więzną w krtani,
Stoimy blisko  jak? -  "nieznani".


Masz uśmiech niczym? - Mona lisa,
I to jest powód mego "zgryza".
Z gąszczu "dopytań"? - zieje pustka,
A może jest to? - lalka ruska?.


Gdy pod uśmiechem, jest następny
I on też również, jest? - ponętny.
Nie wiem czy bardziej?..Jak trafię źle?,
Co wtedy będzie?. Czy tego chcę?!.


Kochać i pisać - snuć w myślach czas,
Dać się ponosić uczuciom w nas.
W Twoim uśmiechu - ma kochana,
Jest cząstką Życia - Duszy znana.


"Czuję" ten uśmiech już w oczach Twych,
Mam taki sygnał od marzeń  mych.
Niechaj zazdrości mi - cały Świat,
Jestem spełniony, żem sekret zgadł.

piątek, 4 listopada 2011

OCH C Z A S I E, C Z A S I E ... MÓJ

Och czasie czasie mój?! -  gdzież jest początek twój.
Przewijasz noc i dzień, nie wiedząc, że twój cień,
Zostaje ciągle w nas, a ciąży nam? -  jak głaz.
Im więcej twoich cieni, tym bliżej nam do ziemi.


Och czasie, czasie nasz?! - czy przyszłość swoją znasz?.
Jak byś nam zdradzić mógł -  nie bralibyśmy dróg,
Donikąd chcących iść, nie wczoraj? - ale dziś.
Szlibyśmy wszyscy my - razem - tam gdzie i ty.


Och czasie, czasie nasz?! - tyle tajemnic masz,
Że poznać wszystkie je, człowiek od zawsze?- chce.
Mógłbyś dać kluczyk mi, otwarł sekretne drzwi,
Abym z nich wybrał te - co każdy wybrać? - chce.


Rozsiałbym je przez wiatr, na cały wielki Świat,
Od równin? - aż do gór, od ziemi? - wzwyż do chmur.
A za to dałbym ci? - przepiękne ludzkie  - sny,
By nocą? - zamiast gnać, mógłbyś wraz z nimi - spać.


Mam ciepłą ludzką dłoń i szronem siwą skroń,
A więc już trochę lat, co czują? - czasu bat.
Jakbyś tak zdobył się i trochę cofnął się?,
Miałbym znów bystry wzrok, siłę i dziarski krok.

czwartek, 3 listopada 2011

MOJE A L I B I

Zapytam siebie - tak spokojnie,
Czy w moim Życiu ? - jest -  "dostojnie".
Czy umiem spojrzeć sobie w oczy,
Aby się ropień jakiś - toczy?.


Dlaczego siebie?, też pytanie,
Gdyż mnie ciekawi? - moje zdanie.
Gdyż to nie polot w mojej głowie,
Lecz zapisane będzie w słowie.


Gdy mi się "splącze" język w mowie,
Wyzionie z siebie? - pustosłowie.
Osąd więc a tego będzie kruchy,
Cofać się trzeba? - aż? - do skruchy.


I w takim dziwnym zaplątaniu,
Znaleźć już trudniej sens w pytaniu,
A gdzie odpowiedź!?. Zapomniałem,
Kogo i o co? - już pytałem.


A tak? - zapiszę -oczy widzą,
Jak mają powód? - to niech szydzą,
Lecz mam alibi - niepisane,
Że sam też nimi? - nie zostanę.



wtorek, 1 listopada 2011

CÓŻ W I Ę C E J? - M O G Ę

Tęsknota? - cierniem jest słana, zgina ciężarem kolana,
Ściskane serce -dygocze, przeżywa wciąż - białe noce.
Zamknięte oczy Ją widzą, uszy zatkane wciąż słyszą,
Jej obraz - ciągle wiruje, a wszystko  inne? - blokuje.


Miłość zakryte ma oczy, mimo ciemności, wciąż kroczy
Ma  zawsze cichą nadzieję?, że druga miłość? - istnieje.
Spod  "maski"  łza wolno  spływa, czucia, nadziei ubywa.,
Spada cichutko pod nogi, wie - że dla niej kręte są drogi.


Ukaż się gwiazdo nadziei! - niech się ten straszny los zmieni,
Oświeć to zimne pustkowie, zasiej nadzieję w mej głowie.
Niechaj nadzieja - choć krucha, dalej miłości swej szuka,
Gdyż przecież ona? - istnieje. Wspomóż mój Boże - nadzieję.


Przecież już była - tak blisko, zabrała serce i ? - wszystko,
Co w sercu pięknością było   - nocą zaś jawą się śniło.
Pomóżcież mi Aniołowie, przefrunąć zimne pustkowie,
Znaleźć się w pięknej krainie, klęknąć i wyznać - dziewczynie.


Wszystko!? - co serce me czuje, że ciągle bardzo miłuje,
W nocnej tęsknocie uspane, jest z tej miłości - utkane.
Przeniosę ciężkie kamienie, bieg rzeki i Życia? - zmienię,
Lecz Ciebie moja Kochana, za inną już - nie zamienię.





jankosmar: WARKOCZ M I Ł O Ś C I

jankosmar: WARKOCZ M I Ł O Ś C I: U platam warkocz z "mojej" miłości. Twojej zabrakło - więc dla równości, Dodałem więcej swojej czułości, I wplotłem do niej, też deli...

WARKOCZ M I Ł O Ś C I

Uplatam warkocz  z "mojej" miłości.
Twojej zabrakło -  więc dla  równości,
Dodałem więcej swojej czułości,
I wplotłem do niej, też  delikatność,
By powstał piękny - złocisty warkocz.
Plotę  go ręcznie, plotę - równiutko,
Choć nasz miłość , trwała ? - tak krótko.


Zacząłem pleść go w letnich promieniach,
Gdy gwiazdy skrzyły w różnych odcieniach,
By wszystko razem w swej cudowności,
Dodało piękna mojej miłości.
Do tego wplotłem jeszcze woń róży
I zapach lasu, nawet dość duży.
Dodałem jeszcze i śpiew skowronka
I cichy odgłos leśnego dzwonka.
Plotłem go równo, plotłem cieniutko,
Choć nasz miłość ? - trwała tak krótko.


I przyszła jesień - pierwsze początki,
Dała mi ona w swojej dobroci,
Żółtawy kolor - leśnej paproci .
Wpiąłem też kolor cudnego wrzosu,
Aby podkreślał? -piękno twych włosów,
A dla Twych oczu, tak dla odmiany,
Dodałem tylko - same kasztany.
Włożyłem serce w ten cud mniemany.
Plotłem go czule - delikatniutko,
Choć nasz miłość ? - trwała  tak krótko.


Przychodzą pierwsze dni Października,
Palce drętwieją - czucie zanika.
Cichnie miłości piękna muzyka,
Nie słyszę bicia Twojego serca,
Trwoga gdzieś moje, za to przewierca.
Masz zimne serce -moje? - zaś parzy,
Wypiekiem pąsów na mojej twarzy,
Łza ma smak morza - a Dusza marzy.
Że kiedyś?: pięknie, ciepło, milutko,
Czemuż ta miłość? - trwała tak krótko.


Wszystko co piękne - nagle szarzeje,
Tracą wartości, tracą nadzieje.
Smutek, tęsknota w mym sercu wzbiera,
Widząc jak nasz miłość- umiera.
Nadzieja moja - tłumi nadzieję,
Widzę jak z boku Satyr się śmieje.
Przecież ten warkocz - tkany dla Ciebie,
Chciałem zawiesić w gwiazdach na Niebie.
Przecież miłości - do gwiazd  - bliziutko,
A nasza miłość? - trwała - tak krótko.


Ten piękny warkocz, z miłości tkany,
Na cóż on teraz? - został skazany.
Całą swą miłość, co zebrał w siebie,
Odda na pewno, gwiazdom na Niebie.
Rano i wieczór - we dnie i w nocy,
Będzie? - Aniołem - stróżem pomocy.
Będzie on czuwał w każdej potrzebie,
Mimo?, że wisi - wysoko w Niebie.
Żałość wciąż pyta i pyta w kółko,
Czemu ta miłość - trwała tak krótko?!.


Lecz gdyby miłość, Twa się - zbudziła,
Gdyby na ziemi - samotną była,
Możesz poprosić, swego Anioła,
Aby ten warkocz - tak pięknie tkany,
Mógł być z powrotem - Tobie oddany.
Lecz to się tylko? -  wtedy wydarzy,
Gdy On zobaczy na Twojej twarzy,
Ze ona również też o tym marzy.
Wtedy ten warkocz zalśni i drgnie,
Powie z miłością: - Wciąż Kocham Cię.