piątek, 22 listopada 2013

NA GÓRZE M A R Z E Ń

Na górze Marzeń - są ołtarze,
Tam moja miłość, serce karze.
Każe mu siebie się wyrzekać
I na wyroczni słowo czekać.

Gdybym mógł nie brać w tym udziału?.
Mógłbym się wyrzec też przydziału,
Udręki, bólu, rozczarowań,
W obrębie myśli i zachowań.

Muszę  tam serce swe zanosić,
Kłaść na ołtarze, górę prosić,
By miała litość nad nadzieją,
Nie bacząc myśli, że - gorzknieją.

Pora?, jak  zawsze - niewiadoma,
Kiedy ta "kara" się dokona.
Często wypada w środku nocy,
Gdy sen przez umysł - cicho kroczy.

Wiadomo wtedy, że nie wróci,
Noc się wydłuży, a nie skróci.
Muszę, wszak zebrać, to co "moje",
By iść na górę - "za nas dwoje".

Najgorsze zawsze, są powroty,
Zwiotczałe myśli od duchoty,
Nie dają czasem się "ogarnąć".
Ołtarze również - muszę sprzątnąć.

Ileż ja razy-  na niej byłem?,
To tyle samo się dziwiłem,
Że mi starczało sił i woli,
Nie dając znaku - jak to boli.

niedziela, 17 listopada 2013

E M P L O I

Wzywam przed siebie - swe oblicze,
Niechaj że spojrzę jemu w oczy.
Przez życie moje , jakieś takie,
Wiem, że z uporem obok kroczy.

Raz jest przede mną,to znów z tyłu,
Zależnie jak mu jest wygodnie.
W mojej ocenie - znów krytycznej,
Nie wszystko idzie w czasie, zgodnie.

Nie wiem jak inni, lecz ja czuję,
Że ono własny image tworzy.
Ileż wysiłku i zaparcia,
W owe emploi swoje łoży.

Nie wiem i boję się o skutek,
Co to wejrzenie przynieść może
Gdy się ulęknę - stracę "władztwo",
Wtedy głos westchnie - o mój Boże!.



czwartek, 14 listopada 2013

P I S A N I E to S Z U K A N I E

Pisanie, to jest? - słów szukanie,
Które się kłębią niczym dym.
To z niego trzeba upleść warkocz
I wpleść ozdobny jeszcze rym.

Słowa udają -  że się znają,
Że same złożą piękną myśl,
Lecz jak przychodzi coś do czego,
Wołają! - ratuj!, pomyśl!, zmyśl!.

Umysł bez duszy - się nie wzruszy,
Taki jest jego marny los.
Nic nie wymyśli, wręcz skostnieje,
Choćby przed niego rzucić trzos.

Jak je więc dobrać - skąd też pobrać,
Aby oddały swoją moc?.
Tak aby Słońce oraz Gwiazdy,
Razem świeciły - dzień i noc.

Przecież są jeszcze - uczuć dreszcze,
Senne marzenia, czasu sens.
Brać je, rozdawać wszystkim wokół
I aby został jeszcze pens.

Jak się to uda - będą cuda,
Jakby się z dzbana dobył Dżin.
Słychać jak wena, słowem śpiewa:
Masz je już w sercu - pisz i płyń.




wtorek, 12 listopada 2013

GDYBY TAK ?..

Gdy się coś zacznie, to się skończy,
Tylko się czasem - czas wydłuży.
Nic nie możemy tu zaradzić,
Gdyż on? - innemu panu służy.

Choć się staramy , robiąc "swoje",
Zmiany, korekty - dywagacje.
Jednak to wszystko psu na budę,
Trza by nam zrobić? - rewolucję.

A czas upływa i cóż z tego,
Że nam się, powiem -  nie podoba?.
Suma summarum, nam zostaje,
Wyłącznie własna tylko szkoda.

Lecz gdyby mogło być inaczej?,
Załóżmy - sługą, czas zostaje.
Oj!, wtedy? - działo by się, działo,
Co nam się tylko-dziś wydaje?!.







poniedziałek, 11 listopada 2013

MAŁE SŁOWA o M I Ł O S C I - /lepiej się czyta z mel. "HEJ SOKOŁY"

Nie wiem kiedy? - kiedyś muszę,
Wydać serce na katusze.
Mój Ty Boże, aż się boję,
Gdyż  w mym sercu jest nas dwoje

Jakich słów ja użyć mogę,
By oddalić  serca trwogę.
By nie pękło z tej przyczyny,
Mej miłości do dziewczyny.

Miłość, to skarb wyobraźni,
Bycia we śnie, życia w jaźni.
Na usługach łzy, tęsknota,
Większa niźli góra złota.

Gdy Twój obraz wyczaruję,
Tracę czucie w tym co czuję.
Słowo, które ma Twe imię,
Rozczulenie nie ominie.

Jest tak piękne i ulotne,
Lecz dla serca nazbyt mocne.
Gdy usłyszy - to "zwariuje", 
Gdyż tak mocno Cię miłuje.

Nie ma miary dla miłości,
Nie ma granic dla radości.
Łzy mi oczy jednak parzą,
Gdy w miłości się rozmarzą.

Leć, leć  -  mój sokole,
Pilnuj co jest także w dole.
Zabierz miłość z mej "krainy"
I ją zanieś do dziewczyny.









L E K na S A M O T N O Ś Ć

Samotność boli, gdy się budzi,
Obarcza żalem bliskich ludzi,
A gdy usypia - łagodnieje,
Ktoś, widział nawet, że się śmieje?!.

Pobyt w uśpieniu daje szansę,
Wejść w sferę szczęścia, ich niuanse.
Być tam, gdzie wiara bliżej Słońca,
A czas zaś kołem - nie ma końca.

Gdy się uśpienie jednak kończy,
Wygląda racze jak list gończy.
Niby istnieje, lecz schowana,
Tam, gdzie ją kryje  blada ściana.

Samotność? - dziwność w swym wymiarze,
Nawet i w tłumie kogoś wskaże.
Zabierze uśmiech i nadzieje,
Świat się jej zlęknie - spustoszeje.

Jak można obejść, jak ją zgubić,
Gdy zacznie sama się hołubić?.
Czy tylko sen jest jej ratunkiem,
I sennej Duszy - opatrunkiem?.

Nie tylko ludzie jej się boja?,
Więc jakie siły za nią stoją?.
Przecież jej siła? - to bezsilność,
Pustka i skrajna -  niestabilność.

Gdzie jest granica jej działania?,
Na linii spanie i nie spania?,
A może w drugiej samotności,
Traci oblicze swojej "złości"?.

Spróbujmy zatem nie być sami.
W świecie przyjaźni - zakochani,
Samotność straci swoje siły,
Jakkolwiek one by nie były.








niedziela, 10 listopada 2013

D Z I W N O Ś Ć - /bez refleksji/

Gdybym chciał zrobić coś dziwnego?.
Jakbym miał zacząć i od czego
I to coś sobie wyobrazić,
By w końcu temu - też  zaradzić.

Dziwne pytanie w dziwnej sprawie.
Może dla kogoś dość głupawe,
Ale dziwniejsze, wierzcie - znałem,
A pytań żadnych nie stawiałem.

Dochodzę jednak do konkluzji.
Słowo jest lżejsze od iluzji,
Ale napiszę coś takiego,
Aby się można uśmiać z tego.

Czy mi wychodzi? - jestem w kropce.
Zgłaszam więc udział w swojej szopce,
Zabuczę swoim dziwnym głosem,
Przy zaciśniętym ręką nosem.

Nad wyraz wyszło znakomicie.
Chcecie spróbować? - zobaczycie,
Ze to "podbicie", wchodzi w uszy,
Czuć nawet w butach, jak się buczy.

Na tym zakończę, lecz nie kończę.
Wystawię głowę swą pod słońce,
I niech naświetla, niechaj grzeje,
Znów coś wymyślę - mam nadzieję.





poniedziałek, 4 listopada 2013

MENTALNOŚĆ i REFLEKSJA

Dopóki serce bije i w żyłach płynie krew,
Dopóty oczy moje, unosić będą brew.
Dopóki myśli moje, są przy mnie niczym cień,
Nie będę "gardził" Światem, że wszystko o nim wiem.

Stracone moje lata, miesiące , oraz dni,
Które się w dzień rodziły i zamieniały w sny.
Są mi ciężarem Życia i bólem jego nóg,
Ilekroć je podnoszę, by przenieść się przez próg.

Zawistny czas bez serca /a wiec mu uczuć brak/,
Nie bronił mnie przed niczym, a nawet skrywał znak.
Jakoby w rozbieżności, mentalność myśli krył,
Że oto on, od zawsze , jedyny - jest i był.

Dopóki serce?!- właśnie -  aż dziwić może stan,
Że tyle przeszło progów i większych jeszcze bram,
Że dalej ciągle bije, nie wnosząc żadnych skarg?.
/Pomagam mu, nie powiem - modlitwą moich warg/.

Rozumiem, chce żyć ze mną, lecz  mnogość uczuć mych,
Rodzących stres i żądze -  sięgając myśli złych,
Wciąż zatapiały dobro, uczucia, miłość mą.
Jak mu się udawało - poradzić z taką - "grą"?.

Nie pragnę tego wcale, by Świat się ze mnie śmiał,
Nie umiem, nawet nie chcę, by choć się trochę bał,
Lecz mam wciąż żal do niego - za te stracone dni.
A czas? - to już refleksja, która się "czasem" - śni.




niedziela, 3 listopada 2013

MÓJ ANIOŁ STRÓŻ

Aniele Boży i  Stróżu mój,
Jesteś wciąż blisko, więc widzisz znój,
Od świtu nocy, do zmierzchu dnia.
Ten, który człowiek za życia ma.

Pytam ze smutkiem, czemu tak jest,
Że z boku stoi z uśmiechem Bies
I zbiera żniwo z tego Świata,
Czyniąc powinność również kata.

Wraz z Duszą ginie też nadzieja,
Życiowej sagi - epopeja.
Pisana "czasem" danej chwili,
W obrębie kręgu, gdzieśmy żyli.

Jesteś Aniołem i Stróżem mym,
By mnie ochraniać przed skutkiem złym.
Usypiam z Tobą i budzę dzień,
Przechodząc nocą przez ciemną sień.

Kto ma w niej władzę nad moim snem.
Bies z pustej beczki z przepastnym dnem?,
Czy czyhające w kącie zmory,
Strzygi, wampiry, niecne stwory?.

Proszę Cię zatem - wskaż mi drogę,            
Którą wraz z Tobą, przebyć mogę.
Gdy już dojdziemy,  powiem w Niebie,
By cały splendor - był dla Ciebie.












DROGA w NADZIEI

Każdy się starał być na grobach,
Zapalił znicze, złożył kwiaty.
W Dzień Wszystkich Świętych, w Dzień Zaduszny,
Nie licząc drogi, ani straty.

Stajemy twarzą przed "nieznanym',
Zbrojąc nadzieję w przekonanie.
Że przecież mimo, że umarli,
Nic złego im się wszak nie stanie.

Mamy przy sobie wciąż ich pamieć,
Która nie ginie, nie umiera.
Możemy bać się bezduszności,
Która nam wiarę tą odbiera.

Wiemy, co znaczy płomień znicza,
Wiemy, co znaczy Krzyż na grobie.
Czasami jednak zatracamy,
Tą więź, co z Bogiem mamy w sobie.

Gdy jej zabraknie - naga pamięć,
Też pali znicze, kładzie kwiaty.
Ta sama droga do przebycia,
Nie rośnie żałość też do straty.

Zostaje  Krzyż, w nim - Tajemnica,  
Dla Tych co w grobie, dalsza droga.
Za nich słaliśmy nasze prośby,            
Aby nie była ona - sroga.




czwartek, 31 października 2013

PAMIĘĆ i K R Z Y Ż

Tam gdzie mogiły, gdzie cmentarze,
Pamięć o bliskich - iść nam każe.
Za to, że byli między nami,
Żeśmy zrodzili się z nich sami.

Ponad mogiłą - Krzyż Nadziei,
Koniec naziemnej Odysei.
Pod nim modlitwa, znicz i kwiaty,
A jeszcze niżej - śmierć i kraty.

Wiatr pośród Krzyży - szept swój niesie,
Jakby w bezlistnym dreptał lesie.
Poruszy płomień, kwiat przychyli,
Poniesie z sobą - żeśmy byli.

Mamy im za co podziękować,
Ze nas żywili, chcieli chować.
Za to, że Polskę tak kochali,
Że za nią Życie - oddawali.

Bohaterowie!: Głośni, Cisi,
Niech Was ogrzeje płomień zniczy.
My swą modlitwę też dodamy,
Gorącym sercem Was  - kochamy.





niedziela, 27 października 2013

NA USŁUGACH - Z Ł A

Zło się rozsiewa ponad Światem,
Trzymając marchew razem z batem.
Tam, gdzie już miejsce swe dostanie,
Tworzy do siebie przekonanie.

Ludzie lękliwi, słabi duchem,
Ważą swe losy - pełnym brzuchem.
A tych walczących i złu wrogich,
Raczej spotkamy wśród ubogich.

Od wszelkich reguł są wyjątki,
Lecz złego zawsze są początki,
Które zniewala ludzką chciwość,
Grzebiąc w nich dobro i życzliwość.

Nie mając siły, ani woli,
Świat nas ze złego? - nie wyzwoli.
Jest mu w zasadzi, obojętnie,
Kto przed nim stoi, a kto? -  klęknie.

Kiedy nam krzywda?, to do Boga,
Czując jak w sercu rośnie trwoga.
Gdy już odejdzie - hulaj Dusza,
Choćby i ze "Złym" - to nie wzrusza.

Gdy już zniewoli opór wszelki,
Uplecie drugi bat z marchewki.
Zwiąże chomątem i powrozem,
Wprzęgnie do wozu, lub za wozem.








.









GALAKTYKA

Za późno na "nic" - panta rhei,
Zasadność życia się nie klei.
A rzeczywistość? - ona blednie,
W sennym zamgleniu, oraz we dnie.

Realność marzeń nie istnieje,
Chowa się w cieniu i kostnieje.
Kołuje w myślach, jak sęp spada,
Przy czym od rzeczy - swoje gada

Nadzieję mamią kręte drogi,
Tamując przestrzeń, rodząc złogi.
Pamięć kręgami się otacza,
Których z obawy nie przekracza.

Świat zaś się kula dookoła,
Podobny sobie do grajdoła,
W którym się kłębią zależności.
Nad wyraz ciemne od mnogości.

Słońce wciąż wstaje i zachodzi,
Kosmiczną pustkę światłem zwodzi
I samo pędzi gdzieś w otchłanie,
Nie dbając o to, co się stanie.

Ludzkość jest więźniem galaktyki,
Czym na pustyni są kamyki.
Gdyby marzenia przy nich były?,
Pewnie o szczytach gór by śniły.

Człowiek się rodzi i umiera,
Życie go wspiera - czas obdziera.
Jeden w coś wierzy, drugi hardy,
Gdzie szukać wolnych miejsc od wzgardy?.

Za późno na "nic" - chwila nowa,
Odchodzi z czasem gubiąc słowa.
A gdy nie przyjdzie? - śmierć wyprosi,
Że galaktyka nas nie znosi.





czwartek, 24 października 2013

CZAS, CZEKANIE i PISANIE

Pisze do siebie i o sobie,
Odkąd pamiętam swoje życie.
Pomimo mego charakteru,
Który by wolał działać w skrycie.

Nie drażę tego, nie chcę wiedzieć,
Ile w skrytości jest zasady.
To było większe niż me ego
I nie żądało żadnej rady.

Trudno spoglądać w swoje oczy,
Gdy Świat korzysta ze swych racji.
Kocha się w sobie nie pytając,
Jest wciąż daleki od stagnacji.

Nie miałem w sobie tyle woli,
By rękawicą dać wyzwanie,
Czy aby przyjął? - do dziś wątpię.
Wiem, że mnie zesłał - na czekanie.

To od czekania się zaczęło,
Gdyż czas nie trzyma się nadziei.
Zacząłem pisać sam do siebie,
By się nie wtopić,
By coś odzyskać,
Poczuć odczucie Heraklita,
Gdy złożył słowa :
 Πάντα ῥεῖ καὶ οὐδὲν μένει panta rhei kai ouden mene.
wszystko płynie, nic nie stoi w miejscu, jest w ciągłym ruchu/.



wtorek, 15 października 2013

APARACIK

Mam przy sobie aparacik,
O którym mam obraz blady,
Ale wierzcie - mam go po to,
Bym wykrywał własne ślady.

Z grubsza mówiąc, bym omijał,
Miejsca w których je robiłem.
Bym nie stawał przed stwierdzeniem,
Przecież kiedyś, już tu byłem?!.

Najgorzej jest z tą rzeką,
W której woda jest zdradliwa.
Raz się przeszło po mieliźnie,
A raz drugi? - po dnie pływa.

Mam go - wisi na mej szyi,
Pika, świeci na zielono.
Na instrukcji napisano,
Ze ostrzega na czerwono.

Do tej pory nie ostrzegał,
Na zielono rozświetlony.
Aż do czasu - wszedłem w gówno,
No nareszcie!!.. Jest czerwony!!..