sobota, 9 czerwca 2012

MOJE SPOJRZENIE? - od - D O Ł U

Choć mi się nie chce, ale? - "zechce",
Bo mnie to chcenie nisko łechce,
I bym się nawet tym nie dziwił,
Dopókim głowy swej nie schylił.


Ujrzałem w oczach swoich rzeczy,
Których "potrzeba? -  sobie przeczy.
Bo mając oczy niżej pasa,
Ujrzałem tudzież? - love`lasa.


Nie będę z góry opisywał
I na niuansach zatrzymywał.
Wszak to dwa "światy", dwa spojrzenia,
A jeden "orzech" do zgryzienia.


Ma w sobie człowiek? - rzeczy - różne,
Owalne, szersze  i podłużne.
Dziwne złączenia, twarde kości
I dużą dupę, co się "mości".


Każda rzecz niby?, jest potrzebna,
Ale jak chora? - to już - wredna.
Czasem w dwójnasób swoje czyni,
Lecz raczej częściej? - się leniwi.


Jest jedna głowa? - dwie - półkule,
Nie myśl?, że wszystko "myślą" - czule.
Każda jest inna, co do tego,
We dwie zaś zrobią? -  z nas - "głupiego".


Mając zaś jedną? - odmóżdżoną,
Dobrym olejem - napełnioną.
Znikły by z głowy? - "dylematy",
Człowiek by zawsze? - był "kumaty"


Dwie dziurki w nosie, palce u nóg?
I tyle włosów, co siana stóg.
Są dwa pośladki, a tu? -  ten kram,
Nie dość, że nie dość? - to jeszcze sam.


Znowu się schylam - mam dwa oka,
Patrzą przez 3D, niczym sroka.
Widza podwójnie? - ależ skąd,
Tu anatomii?! - jest straszny błąd..


Mam swą teorię - swoje tezy,
Które wracają do genezy.
Że homo sapiens - cud natury,
 Na pewne rzeczy? patrzy z "góry". 









czwartek, 7 czerwca 2012

MOJA M Ł O D O Ś Ć i ŻABY

Przyznam się szczerze - raz - byłem młody,
Do dziś rozgryzam, tego powody.
Z moich wyliczeń? - wychodzi jedno,
Że raz nim byłem i to jest? - " pewno".


Komuś innemu? - wyszło inaczej?,
Niech mi nie wkurza - Duszy "kozaczej".
Bo gotów jestem? - nie zdzierżyć tego,
Może być przykre?, także dla niego.


Cóż można zrobić z jedną młodością?,
Zakochać - umrzeć, zranić miłością?.
Do tego jeszcze czas się wciąż plątał
I gdzie bym nie był? - zawsze podglądał.


Co z tego wyszło? - byłem nieśmiały,
O czym też żaby? -  wciąż  rechotały.
Do stawu blisko - więc je słyszałem,
Taką opinię do Serca brałem.


Do dziś zostało? - moje gdybanie,
Czy była Miłość?, czy też kochanie.
Cokolwiek było?- było nieśmiałe
I zostawiło? -  mi wielką " Chałę".


Gdybym to wiedział? - co dzisiaj wiem,
Że najpierw kromka, a później - dżem!.
A ja ? - bez chleba i zawsze głodny
I jak tu człowiek? - miał być? - "rozmowny".


Dzisiaj siwizna - nerwy  pod skórą,
Gotowe zająć się każdą burą.
Tylko te oczy  - ciągle - "ciekawe", 
Że tam powrócę i "coś"? -  poprawię


Gdyby tak były? - przynajmniej? - dwie,
To Bóg mi świadkiem! -  i kto to wie?!.
A mając jedną? - jeszcze ją schrzanię?,
To jakie dzisiaj miałbym "pytanie"??





wtorek, 5 czerwca 2012

DOPÓKI MAŁA ? - NASZA chwila

Przychodzi "chwila" - malutka, mała,
Jakby się schować w sobie chciała.
Niepostrzeżenie  rośnie w sobie,
Jakby przed nosem - mnie i Tobie.


Nieświadom jeszcze jaj znaczenia,
Robimy przytyk, od niechcenia,
Że owszem, coś tam, nic takiego,
Przecież nie tyczy z nas żadnego.


Chodzimy "bokiem", nie patrzymy,
Kłopotu sobie nie robimy.
Zaś  chwila rośnie i tężeje,
Może i w sobie?  - już się śmieje?.


Dopóki więc nam nie przeszkadza ,
I swym "obszarem"? - nie zawadza,
Jesteśmy skłonni dać jej fory.
Chociaż? -  już "wygląd" ma dość spory.


Przyzwyczajamy swoje "ego",
Że wokół "żyje" coś innego.
Nie pomni jeszcze zagrożenia
I możliwości jej spełnienia.


Gdzie jest granica przekroczenia?,
Na której myśl się nasza zmienia,
Że nam ta chwila już uwiera?,
Że ona swoje żniwo zbiera?.


Jest. Gdy już jej sami nie radzimy,
Gdy ją się spotkać też boimy.
Gdy nas już dręczy, sen zabiera
I byt swój czerpie jak? - Chimera.


Gdyby tak wcześniej ją docenić?,
To moglibyśmy w niej coś zmienić.
Sami, jak mówią? - od niechcenia,
Dawno by poszła - w zapomnienia.








niedziela, 3 czerwca 2012

DROGA Ż Y C I O W A

Stojąc na Drodze Życiowej,
Dokonujemy? - wyboru.
Czy zdobędziemy w niej szczyty,
Czy raczej? -  ścieżkę "oporu".


Droga ? - słoneczna, szeroka,
Równa, usłana mostami,
A obok? - ścieżka wąziutka,
Którą się mierzy? - krokami.


Czy wszystko zależy od nas?,
Wszak mamy "pole" wyboru.
Tak by się mogło wydawać,
Lecz tu jest? -  początek sporu.


Ktoś dawno wymyślił pieniądz,
Podobno to Fenicjanie.
Bez niego, moi kochani?,
Nic się już w Życiu -  nie stanie.


Początek Życia zależy,
Od "woli" Ojca i Matki.
To dla nich Wasze poczęcie,
Tworzy już przyszłe wydatki.


W Waszym niebycie -  więc Życie,
Już miało wartość pieniądza.
Dzisiaj na Drodze Życiowej,
Jest znakiem - znaczy ją "żądza".


Jeżeli nie czytasz "znaków"?,
Strażnik? -  zamyka Ci szlaban.
Cóż wtedy? - ścieżka, piechota,
Na plecach jeszcze - taraban.


Jesteś w "szpalerze straceńców",
W taraban "biją" - przypadki.
Przyjmujesz cięgi "życiowe",
Na oczach jeszcze są klapki.













sobota, 2 czerwca 2012

SENNA J A W A

Rozkołysać i uśpić się dałem,
Abym poznał? - gdzie senny jest Świat.
Chciałem sobie i innym - ustalić,
Czy dla jawy, ten senny - jest Brat?.


Trudno spisać - czym sen jest w istocie,
Jaki zwiastun przywodzi go nam?.
Drugi Świat? - może trzeci wplątany?,
Bez strażników - u Niebiańskich Bram.


Ktoś go tworzy i nam go oddaje?,
Czy też rodzi w umyśle się  - sam?.
Jawa marzeń tam drogę zgubiła,
Tu pytanie? - czy umysł swój - znam?.


Czemu pamięć , tak krótką - sny mają?,
Kto je zbiera i chowa i gdzie?
Czyż  się pamięć obawia o siebie?,
Czy na pewno i wiedzieć - też chce?


Ileż pytań? - się w jaźni - skłębiło,
Ileż dróg pogubiło też swych?.
Czy spotkają się wszystkie u bramy,
Która strzeże za sobą - snów mych?


Senna jawa - przechodzi? -  w uśpienie,
Zabierając do wnętrza i mnie.
W dalszym ciągu tych pytań zostaje,
Jak?, dlaczego? i po co? - kto wie?.


         

GÓRA M A R Z E Ń

Usypałbym z marzeń Górę,
Abyś na nią? - mogła wejść
I z tej góry, już na skrzydłąch,
Aż do samych! - Gwiazd sie wznieść.


Usypałbym Górę z pereł,
Abyś na nią ? - mogła wejść.
A ja? - jako błędny rycerz,
Mógłbym z Góry?- Ciebie znieść.

Usypałbym Górę z róży,
Abyś do niej? - mogła wejść.
Z drżącym sercem na to czekam,
Aby pierścień do niej wnieść.

Położyłbym go przed Tronem,
Na którym byś? -  była Ty,
By marzenie się spełniło,
Nie dreczyło? -  moje sny.

Zabrałbym Cię do karety,
Zaprzężonej w konny wiatr
I po trzykroć bym okrążył,
Razem z Tobą? - cały Świat.


A przed nami ? - leśne Elfy,
Płatki róży słały by.
Ptaki leśne zaś skrzydłami,
Rozwiewały gęste mgły.


Utkałbym Ci z moich marzeń,
Piękny dywan - aż?  - do Gwiazd,
Byś stąpała po nich boso,
Podziwiała z góry - Świat.


Ach marzenia! - me marzenia?!,
Gnębią Duszę - palą zmysł,
Ale?  - gdyby ich nie było?, 
Urok Zycia? -  by mi - prysł.

M O T Y L i K W I A T

Wśód lasów - na polanie,
Cudowny rośnie kwiat
I na nim - cichuteńko,
Też piękny motyl siadł.


Rozłożył swoje skrzydła,
Oddając mu swój cień,
Gdyż Słońce na bezchmurnym, 
Promienie słało weń.

Zamierzł spić tą słodycz,
Co kwiatek w sobie miał
I czuł na swojej ssawce,
Że kwiatek? - bardzo drżał.

Gdy ssawkę swą zanurzył,
To poczuł ten sam dreszcz.
Bajeczne  wręcz  uczucie ,
Więc przyssał się? - jak kleszcz.


Zazdrosny leśny wietrzyk,
Motyla zrzucić chciał.
Podmuchem z kazdej strony,
Pod skrzydła mocno wiał.

Motyla? - kwiat osłonił,
Płatkami kryjąc go.
Wiatr gwizdnął - ja skończyłem,
Gdyż pisać? - nie ma co.
 



.



piątek, 1 czerwca 2012

ZAŚPIEWAJ mi Z A Ś P I E W A J...

Zaśpiewaj mi zaśpiewaj - zaśpiewaj mi,
To? - o czym umiesz śpiewać - najlepiej Ty.
Bo w Twoim - tym śpiewaniu , ma Dusza śni,
O tym, co spija dzisiaj, jej gorzkie łzy.


Zaśpiewaj mi, zaśpiewaj - ten Serca żal,
Że Miłość opuściła dawno nasz - "bal".
Została mi samotność i pusty żal,
Choć tłumy wypełniały - wciąż wiele sal.


Pamiętam tą melodię - jak skrzypek grał,
Na cienkiej  strunie smykiem Serce mi rwał.
Kontrabas w niskich tonach - aż jękiem drżał,
Jakby się o me Serce? -  też bardzo bał.


Melodia ją żegnała -lecz brakło słów,
A Ty je swoim śpiewem obudzasz znów.
Na Sercu rana cięta i  płynie krew,
A ja wciąż od Miłości słyszę jej zew.


Mówiły mi o Tobie - też moje sny,
Prosiły byś śpiewała im właśnie Ty.
Wierzę, że Twoje słowa mają też dar,
Że wróci choć na chwilę - ten "balu" czar. 


Zaśpiewaj mi tęsknoto - zaśpiewaj mi,
Jak w samotności płyną te moje dni.
Jak oczy wypatrują ze mną tą dal,
Gdzie wraz z Miłością zginął także Twój - żal.















czwartek, 31 maja 2012

ŚWIAT D Z I E C K A i DZIEŃ D Z I E C K A

Świat Dziecka? - to Swiat nadziei
Z ufnością dla "Dobrodziei".
Wiara też ? -  że dobro Świata,
Do jego -  razem sie wplata.

Świat Dziecka? - to Świat Miłości,
Zabawy pełne radości.
Codzienność w kręgu rodziny
I Święta i Urodziny.

Świat Dziecka?  -to ręka Mamy 
I Serca? -  szerokie bramy.
To obraz Taty przy sobie
I jego ręka na głowie.

Świat Dziecka?  - szkolna nauka,
Pytania? - które wciąż szuka.
To Pani? - która "prowadzi",
Odpowie, jeszcze poradzi.


Świat Dziecka? - szukanie prawdy,
Pojęcia? -  szczęścia i wzgardy.
To klucze do zdobywania,
Miłości, złości - Kochania.


Świat Dziecka? - to my dokoła,
To imię, które go woła.
Kolega i koleżanka,
Zabawki - lalki, ubranka.

Świat Dziecka? - razem z nim rośnie,
Raz w smutku, a raz radośnie.
Od siebie? - smutku nie dajmy,
Za to? - z radością! -  Kochajmy.


Świat Dziecka - oraz? -  Dzień Dziecka,
Raz w roku oraz? -  codziennie.
Tak od początku jest Świata,
A  Miłość Ich? - trwa niezmiennie.























MAJOWY W I E C Z Ó R

Gdy chodzę? -  marzę, stoję? -  marzę,
Serce radością nie ustaje.
Pocałunkami  w Duszy  nucę,
A Twym imieniem? -  drogę  maję.


W majowy wieczór? -  zapach śpiewa,
Strącając ciepły  wietrzyk z liści.
Niebo usłane srebrnym pyłem,
Może mi Ciebie? -  w nocy przyśni.


Słowik swym śpiewem, wzbudza myśli
I rozkojarzeń Świat otwiera.
W innym "wymiarze" rzeczywistość,
Swoich kolorów też dobiera.


Zielone żabki, wśród listowia,
Zwołując siebie w nocnej ciszy,
Są jakby echem Twego cienia,
Którego serce moje słyszy.


Wiatr, który szmerem liście liczy,
Zabiera nocne tajemnice.
Odwirowując dziwne szmery,
Zagęszcza jeszcze jej "ciemnicę."


Tylko tęsknota wciąż jaśnieje,
Polarną zorzą, mleczną drogą.
Pośród tej nocnej oranżerii,
Ma Twoją postać - miłą, błogą.

























RZECZY małe i W I E K I E SPRAWY

Są rzeczy małe, wśród? -  Wielkich Spraw,
Lecz one właśnie, budzą w nas strach.
Jawią się często? -  ot tak - nagle,
Mówimy zwykle, że? - "po diable".


Jesteśmy "zdolni"? -  do Wielkich Spraw,
Monumentalnych! - zbierania braw!,
Lecz nie umiemy, wśród tych małych,
Zważyć zgubnych i doskonałych.


Zbierane w trudzie - "dary"  Nieba,
Z lękiem, obawą, że ich trzeba,
Ze ich zabraknie, na te Sprawy.
Lecz o małych? - zapominamy.


Przychodzą chwile do zwątpienia,
Potem następne do "liczenia",
Że? -  nam się uda, lub? - nie uda.
Wtedy się Wiarę? - śle po "cuda".


A rzeczy małe? - po niewczasie,
W pośpiechu życia i hałasie,
Przechodzą w traumę, oraz żale.
Daliśmy plamę? - w paintballe.


W każdym Człowieku? -  tajemnica,
Wolności Ducha i przeżycia.
Wiara i wola? -  też wzbogaca,
Że po przegraniu? - Życie "wraca".



poniedziałek, 28 maja 2012

PRAWDA "R Z E C Z Y W I S T A"

Prawda- jest prawdą w sobie - na prawdzie spoczywa,
Chciało by się powiedzieć? - że tak zawsze bywa..
Prawda objawiona? - czy prawda sprawdzona?,
Wróci nam równowagę,  gdy tego dokona?


Ilekroć jej nie znamy? -  niemoc nam przeszkadza
A ona nas na ścieżki - nieswoje sprowadza.
Oferując nam za to? - gratis umysłowy,
Że problem, który istniał? - teraz mamy z głowy.


Odpuszczamy więc sobie i na swojej Duszy,
Wszelakie i wynikłe z tej sprawy pokusy.
Dajemy za wygraną, na słowie i mowie,
Z przekonaniem, że reszta? - wszak utonie w grobie.


Od tej chwili jesteśmy? - wyłącznie na topie,
Jakby gwiazda błyszcząca, na niebiańskim stropie.
Czyści? - niczym ta woda w źródlanym potoku,
Choć już w smaku słonawa, jak łza co tkwi w oku.


Powierzchowna mimika, jednak gdzieś zanika,
Kiedy nasze sumienie -  z obawą się styka.
Następuje zmartwienie, głębiej niźli chcemy,
Wtedy? - kiedy z jej kręgu - wydostać się chcemy.


Na nic wtedy"szalbiercze", nawet zachowanie,
Gdyż zgryzota sumienia? - boleć nie przestanie.
Ustąpi? - gdy opadnie - zawiesina mglista
I odsłoni się w prawdzie - prawda rzeczywista.



















piątek, 25 maja 2012

C O D Z I E N N O Ś Ć ŻYCIA

Za późno "luzem" żyć na co dzień,
Gdy ma się w sobie? - ileś lat.
Lata stwardniały, spowolniły,
A obok pędzi - młody Świat.


Dobrze - że oczy już nie takie,
Nie widzą tego? - czego brak.
Tylko wspomnienia się błąkają,
Że kiedyś było?! i? - to jak!.


Dzisiaj życiowe doświadczenie,
Kieruję drogą, gdzie ma iść
I choć marzenia gdzieś biegają,
Liczy się tylko, to co - dziś.


"Choroba" wieku - postępuje,
Zasłania dalszy widok mój.
Za widnokręgiem być się boi,
Woli pilnować teren swój.


Codzienność żyje w swoim rytmie,
W uczuciach grzebać? - to już strach.
Choć wystukuje Serce  - "disco",
W Duszy panuje, raczej? - Bach.


Tęsknota z marzeń się wyrywa,
Błądzi po miejscach - które zna.
Nie mogę przecież jej zakazać,
Lecz tylko westchnąć, w głębi - Ach?!.


Akurat teraz była obok,
Sprawdzała ponoć moje sny.
Pomogła także wiersz mi złożyć,
Czyż mogę na nią - być więc zły?.











czwartek, 24 maja 2012

MOJE " P I S A N I E "

Ilekroć siadam przed ekranem i klawiaturą z literami,
Jakaś biosfera wszczyna żywot, co łączy spójność - między nami..
Pisanie sprawia mi przyjemność, którą odczuwam w swojej Duszy.
Budowa słowna moich myśli, rozjaśnia umysł, skały kruszy.


W swej samotności osobowej , jestem myślami w innym Swiecie,
Który mi daje swoje moce, bijące Serce i powietrze.
Nic mi już myśli nie chamuje, nic nie uciska świadomości,
Jestem na balu wodzirejem, który zabawia swoich gości


A każdy z gości? - ma swą klasę i spośród inych  - wyróżnienie,
Ja? -  przyglądając się im z bliska, czekam na każde ich skinienie
I opisując ich zwyczaje, daję im poznać swe pragnienie.
Malując obraz wyraziście, nakładam również zwiewne cienie.


Zaginam Swiata rzeczywistość , kładąc nań swoje trajektorie,
Które z przecięciem widnokręgu , snują od nowa swe historie.
Wznosząc na swoje piedestały , zdarzenia zwane? - mgnieniem oka,
Które ja widzę swoją Duszą w płaszczyźnie płaskiej i z wysoka.


Staram się skupiać w takich miejscach, które nie znaczą swojej roli,
Lecz są początkiem wyobraźni, poczucia piękna, tym co boli.
Wciąż odszukuję w swoim wnętrzu,te , zapomniane już zakątki,
 Scieram z nich kurze, poleruję  stawiam je w wierszach na początki..


Otwieram wnętrze z każdej strony, bez ograniczeń, bez nadzoru,
Pragnę by Dusza czuła wolność , poza granice, do oporu.
Nie stawiam sprzeciw w swojej jaźni, lecz aprobatę i działanie,
By odczuć w ciszy strzępy wiatru, które po śniegu dają sanie.


Nie edytuję, nie poprawiam, raz ułożonych w myśli słowach,
Oddajac wiernie to co łączy - Serce i myśli w ich rozmowach.
Oczy i palce, Serce i Dusza, naprzciw martwe dla nich rzeczy,
Łącze dotykiem , głaszczę myślą - oddając siebie do ich pieczy. 


Czytając teraz? - patrzysz w ekran, a może widzisz moje oczy?,
Będące jeszcze w innym Świecie, z którym się umysł mój się  - droczy?
Mam takie chwile - przyznam szczerze, które mi "ego" zabierają,
Migają z Nieba srebrną gwiazdką, dygają ładnie i? -  znikają.


\Jak tu nie kochać się w pisaniu? - jak się bajecznie w nim ja czuję,
Ono prowadzi mnie po niwie, którą się Serce rozkoszuje.
Świat kreowany wyobraźnią, daje obrazy mojej Duszy,
A ja go tylko opisuję, a kończę wtedy? - gdy mnie wzruszy.




           



























środa, 23 maja 2012

BEZ Ż A L U - BEZ U R A Z Y /drugie skojarzenie/

Bez żalu - bez urazy,
W swych rękach trzymam Bzy.
Niech będą nam wspomnieniem,
Jak kwitły nasze sny.


Po Ziemi wiatr je nosił,
Wśród kwiatów łoże słał.
Ze spojrzeń? -  naszą Miłość,
Do Wróżek z sobą brał.


A one nam wróżyły, 
Że ona wiecznie trwa.
Że nic jej nie rozłączy,
O siebie sama dba.


Żyliśmy w upojeniu,
Aż o niej śpiewał Bard.
Byliśmy siebie warci,
Tak wychodziło z kart.


Tęsknota nam wpajała
I każdy z boku też,
Że dla nas kwitną róże
I pachnie biały Bez.


Przekwitły piękne róże
Opadły płatki z nich,
Lecz zapach bzu pozostał,
Choć nie miał kwiatów swych.


Wciąż czuję go dokoła,
Aż moją Duszę  "mdli".
Wiem, że jej nie pomogę,
Ma przepłakane dni.


Zostało we mnie wszystko,
Przy pustce moich dni,
Wysoko i daleko,
Za pustką - płaczą sny.


Zwiedziony obietnicą,
Że można zmienić czas.
Wiatr też Miłości szukał,
Co była kiedyś w nas.


Odeszła- uleciała,
Gdzieś za Krainę Snów.
Przez zapach tych Bzów proszę,
By wrócić chciała znów.


Gdy drogi nie odnajdzie,
A czas jej zamknie drzwi.
Bez żalu, bez urazy,
Niech szczęście - sprzyja - Ci.






















.