wtorek, 15 maja 2012

OMNE TRINUM PERFECTUM

Marzyć, tęsknić i kochać- omne trinum perfectum,
Ciału, myśli i Ducha , to potrójne subiectum.
Czego oczy nie widza? -  lecz wewnętrznie istnieje,
Kreśli Życia logikę i jutrzenką w nas dnieje.


Stadium wnętrz Człowieka, w jego świętym znaczeniu,
Jest podporą w nim samym, w jego ziemskim istnieniu.
Scholastyka myślenia, daje czucie i Wiarę,
Z małej rzeczki uczucia - rodzi wielką - Niagarę.


Ta kreacja istnienia -  darem Boga jest z Nieba,
Wszak do Życia ziemskiego, tego właśnie nam trzeba.
My stajemy naprzeciw, swego bytu, istnienia,
Nie świadomi też tego, żeśmy światłem dla cienia.


Gdy jesteśmy ubrani, w wszystkie dary od Nieba,
Tośmy już są gotowi,  do "rodzenia" jak gleba.
Siła woli od wewnątrz, razem z losem od góry,
Spaja naszą świadomość , widzi gwiazdy zza chmury.


Daje siłę do walki, z tym? -  co boli i trudzi,
Jest poczuciem godności i uczynku dla ludzi.
Nie stronimy od marzeń w rzeczywistym wymiarze,
Odsuwając zło na bok, które winne jest karze.


Osobowość Człowieka - jest pryzmatem dla Dyszy,
Która dobro oddziela, od piekielnych katuszy.
Czysty pryzmat bez skazy, jest gwarantem wszystkiego,
Zaś "serdeczny" futerał jest ukryciem dla niego.


Miłość wszystkie walory,  łączy razem w sumieniu
I jest Życiem jak światło, które pada w promieniu.
Jego własnie widzimy, wewnątrz siebie i wokół,
W ziemi stoi jak cokół, górą lata jak sokół.


Zapatrzeni w nadzieję - budujemy swe mosty,
Aby teren przed nami, był dostępny i prosty.
Nie wahajmy się w Życiu - prosić Boga o pomoc,
Gdyż na jego skinienie mienie wraża w nas niemoc.


Omne trinum perfectum - Bożej Łaski - przyczyna,
Ona zawsze nam Zycie - w swej dobroci - "zapina".
Miejmy zatem w swym Sercu, miejsce dla swej dobroci,
Ona kiedyś nas zbawi - może nawet? - "ozłoci".



















ŻYCZENIA IMIENINOWE -DLA S I O S T R Y - Z O F I I

Są w naszym Życiu - dni zapisane,
Oraz w pamięci, też zachowane.
Dają swój obraz dla nasze Duszy,
Wtedy? - gdy trzeba, gdy coś nas wzruszy.

Takim dniem w Życiu - są imieniny,
Zwłaszcza? - gdy tyczą bliskiej Rodziny.
A przecież Siostra w swojej naturze,
W powinowactwie? - jest chen! - na górze.

Więc oto dzisiaj - w ten dzień majowy,
Życzeń dla Zofii - mam kosz gotowy.
Pięknie przybrany, niosę go "sobą"
I Droga Siostro - stawiam przed Tobą.

Każde Życzenie jest Wiosny kwiatem
Dobrane Sercem - wszak jestem Bratem.
Pachnie jak błękit fiołków w lesie
I wszystkich innych, co Wiosna niesie.

Podała mi je - pełne naręcze
I teraz Tobie - je Siostro wręczę.
Niechaj  dodadzą w Życiu radości,
A wokół Ciebie? - dużo Miłości..

Pamiętam Zosię - z naszej młodości,
Jak wyrastała ze swej skromności.
Jej chude nogi - rude kucyki
I w oczach żywe - kocie ogniki.

Dzisiaj? - jam Dziadek, a Tyś już Babcia,
Już dość "zabawy" - gdyż w płucach -"sapcia".
Dzisiaj na wnuków młodość wpatrzeni,
Jesteśmy Życiem? - jakby spełnieni.

Więc Droga Babciu - vel - moja Siostro,
Bierz z Życia wszystko, ale? - nie ostro.
Niechaj Cię ono, już nie stresuje,
W kolorach tęczy - przyszłość maluje.

Ja się też pod tym - tu - podpisuję.

                              Twój - Brat.





niedziela, 13 maja 2012

W I E R S Z w " OBRAZIE"

Opisać wierszem swoje myśli,
To jak malować obraz Duszy.
Który zostaje - "gdzieś" w pamięci
I swą wymową jeszcze wzruszy.


Dobrane rymy? - to jak rama,
Złotem utkana z pajęczyny,
Która zamyka jego przestrzeń,
Jak list w kopercie do dziewczyny.


Obraz też musi mieć oprawę,
By zawieszony , mógł? - "przemawiać".
Taką oprawą jest tok wiersza,
Lecz Duszy nie trza nim zastawiać.


Piszę dla Ciebie, i ? - dla siebie,
Tak, aby słowa móc utrwalić.
Rekonstruując swoje myśli,
Ową budowlę nie zawalić.


Znajdziesz w mych słowach - skojarzenia,
Przyczynkiem czasu, oraz chwili.
Wiem, że w następnej - nieodległej,
Gdzie indziej razem byśmy byli..


Wytwór nie chorej wyobraźni,
Lecz dla duchowej jest potrzeby.
Łączony w sobie precyzyjnie ,
Na wzór stalowej Eiffla  wieży,


Zdobi swym pięknem stary Paryż,
Choć nitowana z zimnej stali.
Tym większy podziw ona budzi,
Czym dalej będziem od niej stali.


Zawarte w wierszach -  głębocienie,
Koloryzują nawarstwienie.
Spróbuj uważnie je odczytać,
A "obraz" będzie jak marzenie.















sobota, 12 maja 2012

"C H W I L A" CZASU

Są w życiu "chwile" - byle jakie,
Trawiące serce i nie takie.
Swą bojaźliwość dając  z siebie
Śląc także szarość wprost na Ziemie.


To nic, że gwiazdy nam sprzyjają
I w horoskopie szczęście znają.
To nic, że uśmiech ludzkich twarzy,
Naszą w przyjaźni wokół darzy.


My w świetle słońca bezchmurnego,
Czujemy w sobie opór złego
I to jest pewna "chwila" czasu,
Co nie zna drogi wyjścia z lasu.


Stawiamy ją na piedestale,
Choć to nie miejsce dla niej wcale.
Jej oddajemy czas za darmo,
Miast pielęgnować dobra ziarno.


Ta "chwila" zbiera swoje żniwo,
Gdy gaśnie w Duszy nam łuczywo.
Idziemy w czasie po omacku,
Traktując wszystko po - "prostacku".


Do tego "chwila" traci wiarę,
Zniekształca obraz i swą miarę.
Jesteśmy jakby z innej Ziemi,
Tracąc swój osąd, czego chcemy.


Wyrwana "chwila" - z życiorysu,
Zostawia pustkę bez opisu.
Kiedy nadejdzie już ta dobra,
Nie zwróci czasu  już łza bobra. 



DZISIAJ S O B O T A - DLA PSA I KOTA

Dzisiejsza sobota? - jest nie fair,
Nie tworzę pola do żadnych gier.
Po prostu stwierdzam -  ta sobota,
To jak spotkanie?; psa i kota.


Tydzień czekania, no i klapa,
Miał nadejść weekend? - jest atrapa.
Myślałem sobie - mam rowerek,
Na kołach zrobię swój "spacerek".


Ekologicznie nastawiony
I mając nawet glejt od żony,
Przez cały tydzień? - "trenowałem".
Nie..nie biegałem - w "miejscu stałem".


"Miejsce"? -  to obszar  wyznaczony ,
Murem, oknami z każdej strony.
Drzwi, które owszem, także były,
Czemu innemu mi służyły.


Patrzyłem w okna na dwie strony,
Piękną pogodą - spokojony.
Spacer pomiędzy więc oknami,
Nazwałem w skrócie - "treningami".


Przyszła sobota - patrzę w okno?,
A tam wiatr wieje i jest mokro
I po cóż cały mój wysiłek?.
Mógłbym trenować, raczej - tyłek.


Zostałem? - całkiem - zniesmaczony,
Musiałem zwrócić glejt dla żony
I na pogodę psy - "powiesić",
Że się musiała dzisiaj "zbiesić".


Od poniedziałku? - znów "treningi",
Na sucho w siodle też "sparingi".
Pogoda będzie!:  koko - spoko,
Mam swoje dojścia.Gdzie? - wysoko.





piątek, 11 maja 2012

SEN NAD J E Z I O R E M

Marzenia się ze snem - złączyły dziś
I musiałem we śnie za nimi iść,
Nad Jezioro Ełckie i miasto Ełk,
Gdzie je razem łączy ich wspólny brzeg.
W promieniach słonecznych  woda aż lśni,
Nocą gwiazdy toną-  tak płyną  dni,
Ale kiedy pada - kroplami deszcz,
Lub Ty chcesz ją dotknąć rękami też,
Wtedy traci "lustro" i Słońca błysk,
Oraz złudny oczom lodowy ślizg..
Pod kroplami deszczu, jej tafla drga,
Jakby na niej była bajeczna gra.
Rozlega się wtedy - cichutkie - pac
Łączą się w "szemranie", gdy wszystkie wraz,
Lub jedna przed drugą upadać chce,
Na miejsce co z "góry" -  obrała swe..
Stojąc nad nią -  patrzę - zamyślam się,
Wejrzeć pod powierzchnię myślami chcę.
Na głębinach spokój? - albo i nie?,
Może szuwar wodny, coś o tym wie.
Dotykam go lekko, on robi krąg,
Jakby się na kwiatach rozwijał pąk.
Od szuwaru żabka, plusnęła w dół.
Robiąc zamieszanie i więcej kół.
Woda ją rozmyła, zgubiła się,
Zostawiła w kręgach myślami mnie.
Pewnie z dołu patrzy gdzie patrzę ja,
Ale ona jednak głębiny zna.
Przyjdę kiedyś znowu w słoneczny dzień,
Aby obserwować? - szuwaru cień.
Może mi się żabka ukaże znów,
Już dla niej szykuje "krąg" nowych słów.
Nad  jeziorze Ełckim, znów Słońce lśni,
A w moich wspomnieniach - obraz się śni.
Wielka tafla wody, jej "szmerny" śpiew,
Wokół pochylonych - patrzących drzew.
Z mostem który w molo zamienia się,
Ilekroć myślami tam stanąć chcę..
Piękny widok z niego na miasto też,
Które przemierzyłem i wzdłuż i wszerz..
W jego kamieniczkach - uroku czas,
Zawsze pozostawia tęsknotę w nas,
Która nas kieruje myślami tam,
W miejsca w których byłem i które znam.
Czemu małą żabkę wspominam tu,
Gdyż była przyczynkiem - mojego snu.
W zielonym kolorze mój sen miał tło
I zielona żabka - zwieńczyła go..
Myśli i wspomnienia sen w ramy wziął
I je razem z sobą w obrazie spiął.
Dziś go zawiesiłem w "galerii" mej,
Z dopiskiem odręcznym - "wrócić tam chciej".



środa, 9 maja 2012

ZAKLINACZ S Z C Z Ę Ś C I A

Zaklinacz szczęścia, by się przydał,
Aby móc umysł wyswobodzić,
Od skamieniałych niemożności,
I swemu sercu tym nie szkodzić.


Uciec od rzeczy niespełnionych,
Z absurdu chęci i pragnienia,
Które niemożność zostawiła,
Na pustym polu do spełnienia.


Nie można wrócić do naprawy ,
Nie mając rzeczy, co istnieją.
Schowane w przestrzeń umysłową,
A tylko w sercu gdzieś boleją.


Chodzenie myślą po niewczasie,
Splątanym w swoich zawiłościach,
Nie wyprowadzi szczęśliwości,
Lecz ból zostawi jeszcze w kościach,


Odwieczne szczęścia pożądanie,
Stoi na straży swej chciwości
I każda chwila jego braku,
Jest potencjałem naszej złości,


Dlatego skarbem naszej woli,
Wciąż pozostaje w nas nadzieja,
Która jest chlebem codzienności
I kluczem do drzwi przeznaczenia.



DLA CIEBIE - J E D N E J

Dla Ciebie jednej - mój cały Świat,
Dla Ciebie jednej - kwitnący kwiat,
Dla Ciebie jednej - Dusza mi gra,
Dla Ciebie jednej  - Miłość ma trwa.


Do Ciebie jednej - tęsknota śni,
Do Ciebie jednej - czas liczy dni,
Do Ciebie jednej - droga mnie śle,
Do ciebie jednej - marzenie chce.


Dla Ciebie jednej - szumi wciąż las,
Dla Ciebie jednej - jest wróżba gwiazd,
Dla Ciebie jednej - słowika trel,
Dla Ciebie jednej - jest bielsza biel.


Do Ciebie jednej - Serce się rwie,
Do Ciebie jednej - sen wiedzie mnie,
Do Ciebie jednej - oczy mi lśnią,
Do Ciebie jednej - me myśli mkną.


Dla Ciebie jednej - jest ptaków śpiew,
Dla Ciebie jednej - cień spada z drzew,
Dla Ciebie jednej - wciąż pachnie bez,
Dla Ciebie jednej - nie braknie łez.


Do Ciebie jednej - mam w Sercu żar,
Do Ciebie jednej - skraca się dal,
Do Ciebie jednej - ślad wiedzie mnie,
Do Ciebie jednej - krew w żyłach wrze.


Za Tobą jedną - tęsknota śni,
Za Tobą jedną - dłużą się dni,
Za Tobą jedną - łuk tęcza gnie,
Mam w Tobie jednej - wszystko co chcę.





wtorek, 8 maja 2012

ŻYCZENIA DLA SZWAGRA S T A N I S Ł A W A

Stało się niby? -  "przypadkiem",
Żem szwagrem jest Stanisława.
Nie będę ruszał "przypadku",
Gdyż dzisiaj? - to nie wypada.


Dziś? - imieninowe Święto,
"Wypada" z  kalendarza,
Wiec złożyć Tobie Życzenia,
Jak najbardziej mi wypada.


Czynię to z przyjemnością,
W radości Serca i Ducha.
Są szczere nie wydumane,
Wiec przyjmij do swego ucha.


Zdrowia i chęci do Życia,
Pogody Ducha , bez znoju.
Dokładam Szczęście do tego
I jeszcze więcej spokoju.


Niechaj Ci humor - wciąż służy,
Na co dzień i też od Święta
I ten optymizmu do tego,
Co jeszcze młodość pamięta.


Przez tyle lat znajomości,
/dla nas to żadna nowina/,
Że mamy swój własny slogan,
"Szwagier, Szwagrowi - Rodzina".






















.

sobota, 5 maja 2012

P O E Z J A - WIERSZEM NAPISANA

Czym jet poezja? - słów doborem?,
Czy też pokusą i motorem?,
Dla własnej Duszy i sumienia,
Gdy myśli w wiersze swe zamienia?.


Czemuż się "boją" dziś Poeci,
Użyć słów "granych", rymowanych?
/boję się wziąłem w cudzysłowie'/
Muzyką Duszy - upiększanych?.


"Boją" się słowem dotknąć Gwiazdy,
Patrząc w głębiny na rozgwiazdy.
"Boją" się wiatru złapać w dłonie
I posłać uśmiech w swym ukłonie.


Poezja musi się - przelewać,
Na płatkach Słońca też dojrzewać.
Kapać się w nocnym śnie lazurze
I stąpać, błądzić - zawsze w górze.


Dodać Miłości - swoją miarę,
Złu i zwątpieniu, zadać karę.
Przebaczać, tęsknić, słać pytania,
W kierunku dobra i Kochania.


Nie bój się zatem - mój Poeto,
Bawić się słowem i podnietą.
W której się Dusza rozkochuje,
Tuli do siebie i całuje.


Nie wstydź się również - Kochać Siebie,
Co jest warunkiem bycia w Niebie.
Pozwól się unieść z prądem wody,
A będziesz umiał - wciąż być młody.


Wskocz na rumaka -  odrzuć wodze,
Nie daj się lękać swojej trwodze.
Klepnij rumaka, chwyć za grzywę,
Poczujesz wenę, ujrzysz - niwę.


Odkładam pióro, składam myśli,
Bo wierzę również, że się przyśni.
Słowo? - którego nie użyłem,
A które do sny - użyczyłem.


Poezja słowna - wytupana,
To jakby nocka nieprzespana.
Nic jej nie zgoi, nie ochroni,
Tylko jej słowo - wierszem broni.


Samo się koło więc domyka,
Gdyż zegar "żyje" - kiedy tyka.
Poezja żywa? - nie umiera,
Gdy z głębi Duszy tu - dociera.







WIOSENNY Z M R O K

Wiosenny zmrok na gwiazdach lśni,
A dalej hen?.. - Czas sobie śpi.
Wiosenny zmrok zarzuca płaszcz,
Powoli wzrok też "więdnie" nasz.


Łagodny Wiatr przenika z nim
I szeptem mu  przygrywa swym.
Wśród liści szmer, ma szary dźwięk,
Za każdym pniem, przykuca lęk.


Nieśpiący kos zaklina czas,
Pomaga mu w tym cały las,
Zaś Niebo wciąż rozkłada cień,
Nad Ziemią swą, jak wielki tren.


Utkana sieć, przykrywa dzień,
A za nim  też odchodzi cień,
Który za dnia za drzewem stał
I wspólne "coś" -  ze zmrokiem miał.


Pośrodku nich -  zaś stoję ja,
Co w oczach swych, tęsknotę ma.
Za ciepłym dniem, kolorem bzów,
Uśmiechu ust i Twoich słów.


Nasze oczy -  Życiem patrzą
To od niego się bogacą.
Nabierają Słońca blasku,
Od rannego jego brzasku.


Zaś o zmierzchu w gwiazd migocie,
Diamencików mają krocie.
Ja -  dlatego w Twoje patrzę,
Drugie Niebo w nich zobaczę.


Mrok się gości dookoła,
Szarość zlewa się jak smoła.
Zdjęte Słońce z firmamentu,
Dało Niebu - ornamentu.


Dzień odsłania ziemskie "dary",
Noc zaś daje swoje czary..
Życie w Słońcu chce radości,
A o zmroku? -  zaś miłości. 















piątek, 27 kwietnia 2012

NOCNY "I L U Z J O N"

Stanąłem we śnie - na wprost Twarzy,
Która na jawie mi się marzy
I zapytałem bez bojaźni:
Czyśmy w Kochaniu? - czy w przyjaźni.


A Twarz mi rzecze: - Nie wiem sama,
Czym jest gotowa do kochania.
Czy umiem Duszą swą kierować,
Sercem zaś Miłość obejmować?.


Dotkłem Jej Serca? - zimnem wiało,
Jakoby z wiatrem w zmowie stało.
Niemoc się wdarła do mojego,
A Serce przecież nie od tego.


Pytam się Twarzy: - Cóż się stało?,
Gdyż ono wcześniej mnie kochało.
A ona na to: - Nie wiem sama,
Czy muszę w życiu być kochana?.


Po którymś moim już pytaniu,
Twarz mi coś mówi o rozstaniu,
Że mi zabierze taż wspomnienia,
A swoje wyśle w zapomnienia.


Wtem? - nagle w lustrze Twarz zanika,
Widzę jak jeszcze sen domyka.
Dotykam ręką? - pustka szklana,
A za nim jeszcze stoi ściana.


Budzę się ze snu -  przerażony,
Toż to jakoweś farmazony.
Przecież mnie kocha - tak mówiła,
Gdy jeszcze wczoraj przy mnie była.


Boję się usnąć, trwam w bezruchu,
Czuję, ze Serce bije w brzuchu.
Zapalam światło, zerkam w lustro,
Czy tak wyglądać ma - me jutro!?.


Miłość - to forma "iluzjonu",
Co może wyśnić się też w domu.
Lecz mnie powoli łamie spanie,
Co się ma stać? - niech się stanie.







czwartek, 26 kwietnia 2012

POD MOIM D O M E M

Pod moim domem są piwnice,
"Pod" moim domem - rosną kwiaty.
W tym połączeniu przeciwności,
Jestem spełniony i bogaty.

Piwnice? - kryją moje dobra,
Zamknięte kluczem przed oczami.
Kwiaty zaś wszystkim ukazują,
Mój Świat ukryty za  myślami.

Z piwnicy wnoszę stare wino,
Napełniam czary nim do pół.
"Pod" domem ścinam świeże róże,
Ustrajam bukiet , zdobię stół.

Zapraszam Gości do wypicia,
Z toastem wznoszę ją do ust.
Goście mój snobizm utrwalają,
Że mam nadzwyczaj dobry gust.

Łasy pochwały - odpowiadam,
Że owszem, owszem - lecz przesada
I w Duchu czuję, że ma próżność,
Dogłębnie sobie tym dogadza.

Wypite wino wzmacnia "czucie",
Oraz luzuje Gościom mowę.
W takim nastroju, aż do rana,
Stół nam częstuje każdą głowę.

W zapachu kwiatów "trwa" rozmowa,
Kłębią się wątki i osnowa.
Umysły czując wolność słowa,
Kierują dyskurs, gdzie alkowa.

Zbawienne wino, piękne kwiaty,
Żądają właśnie tej zapłaty.
"Pod" domem kogut głośno pieje,
Czas żegnać Gości, gdyż? -  noc dnieje.

"Pod" domem w nocą, kwiaty rosną,
Piwnica wino mi klaruje.
Ja zaś nad ranem swoich Gości,
Żegnam i sprosić - obiecuje.

Prostuję nogi pod mym stołem,
Ziewając - robię "swoją" minę.
Przydałoby się mieć przy sobie,
Swoją, Kochaną też - Dziewczynę.
.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

NA KOŃCU P R Z E S T R Z E N I

Na końcu Przestrzeni, Życie się przemieni,
Śmierć mnie nie dosięgnie, brak też jest kamieni.
Przez które się w Życie, ciągle potykałem,
Na zranionych nogach, swa Duszę błąkałem.


Na końcu Przestrzeni, nie ma rozdwojenia,
Nie ma też pamięci, ani zapomnienia.
Nie ma rannej rosy, w której sny gubiłem,
Nie ma też obłudy, której nie znosiłem.


Tam? - też nie ma Nocy, ciągle kwitną drzewa,
Można spotkać Miłość jak w Słońcu - dojrzewa.
Można ja przytulić, wtopić w swoje Serce
I zapomnieć w sobie, o dawnej rozterce.


Bosa stopa więcej, po cierniach nie chodzi,
A Serce? - Nadzieję , już więcej nie prosi.
Widzę biały statek, jak żagle nadyma,
Nie wiem jeszcze kiedy, obok się zatrzyma?.


Nie wiem także jeszcze? -  jakie mam bagaże
I jaką kajutę Kapitan mi wskaże.
Wiem, że muszę czekać i nie spóźnić czasu,
Bym nie został więźniem - Zaklętego Lasu. 

niedziela, 22 kwietnia 2012

JEST TAKIE M I E J S C E

Jest takie miejsce - tu - na Ziemi,
Którego nie ma nigdzie już.
W nim ciągle pięknie i spokojnie,
Choć wokół obok tyleż burz.


Z daleka widzę go oczami,
Ustami czuję jego smak.
Do uszu Echo się dobija,
Wiatr w nim zostawia dla mnie znak


To miejsce - mego urodzenia
I dom rodzinny moich snów.
Tęsknota ciągle mnie namawia,
Abym zapukał do drzwi znów.


Pamięć - zniewala mnie całego,
I mi wskazuje miejsca te,
Przy których Życie poza domem,
Na chwilę stanąć chociaż chce.


Myśli tasują wciąż obrazy,
W których za młodu byłem ja.
Dla mego Serca i mej Duszy,
Niechaj z nich każde - ciągle trwa.


Och Czasie!, Czasie! - bądź łaskawy,
Dla tego miejsca, oraz mnie.
Już tyle długich lat minęło,
A ja wciąż kocham - miejsce swe.


A kiedy Życie me odpłynie,
W dalekie miejsca, poza Świat.
Serce zostanie przy mym miejscu,
Już jako polny - zwykły - kwiat.