sobota, 5 listopada 2011

K O C H A Ć i P I S A Ć

Masz uśmiech niczym? - Mona Lisa,
Dla mego serca? - tworzy "zgryza".
Uśmiech zachęty? - czy pogardy,
Niczym w skorupie, orzech twardy.


Tworzony obraz "zależności",
Czy też zalążek - przebiegłości?.
Schowane myśli za uśmiechem,
Stwarzają pozór? - burzy z echem.


Co też się kryje? - w pięknej głowie,
Czy mi ten uśmiech, coś podpowie?,
Czy me domysły "skojarzone",
Szły będą razem w jedną  - stronę?.


Gdy uśmiech "zwiążesz" - ze spojrzeniem,
Budzi się odruch -" ust łaknieniem".
Lecz utopiony w ich głębinie,
Czuję? - że wpada, spada, ginie.


Dusza przez oczy serce - strważa,
A dalej w głębi? - wnętrze skaża.
Splątane słowa więzną w krtani,
Stoimy blisko  jak? -  "nieznani".


Masz uśmiech niczym? - Mona lisa,
I to jest powód mego "zgryza".
Z gąszczu "dopytań"? - zieje pustka,
A może jest to? - lalka ruska?.


Gdy pod uśmiechem, jest następny
I on też również, jest? - ponętny.
Nie wiem czy bardziej?..Jak trafię źle?,
Co wtedy będzie?. Czy tego chcę?!.


Kochać i pisać - snuć w myślach czas,
Dać się ponosić uczuciom w nas.
W Twoim uśmiechu - ma kochana,
Jest cząstką Życia - Duszy znana.


"Czuję" ten uśmiech już w oczach Twych,
Mam taki sygnał od marzeń  mych.
Niechaj zazdrości mi - cały Świat,
Jestem spełniony, żem sekret zgadł.

piątek, 4 listopada 2011

OCH C Z A S I E, C Z A S I E ... MÓJ

Och czasie czasie mój?! -  gdzież jest początek twój.
Przewijasz noc i dzień, nie wiedząc, że twój cień,
Zostaje ciągle w nas, a ciąży nam? -  jak głaz.
Im więcej twoich cieni, tym bliżej nam do ziemi.


Och czasie, czasie nasz?! - czy przyszłość swoją znasz?.
Jak byś nam zdradzić mógł -  nie bralibyśmy dróg,
Donikąd chcących iść, nie wczoraj? - ale dziś.
Szlibyśmy wszyscy my - razem - tam gdzie i ty.


Och czasie, czasie nasz?! - tyle tajemnic masz,
Że poznać wszystkie je, człowiek od zawsze?- chce.
Mógłbyś dać kluczyk mi, otwarł sekretne drzwi,
Abym z nich wybrał te - co każdy wybrać? - chce.


Rozsiałbym je przez wiatr, na cały wielki Świat,
Od równin? - aż do gór, od ziemi? - wzwyż do chmur.
A za to dałbym ci? - przepiękne ludzkie  - sny,
By nocą? - zamiast gnać, mógłbyś wraz z nimi - spać.


Mam ciepłą ludzką dłoń i szronem siwą skroń,
A więc już trochę lat, co czują? - czasu bat.
Jakbyś tak zdobył się i trochę cofnął się?,
Miałbym znów bystry wzrok, siłę i dziarski krok.

czwartek, 3 listopada 2011

MOJE A L I B I

Zapytam siebie - tak spokojnie,
Czy w moim Życiu ? - jest -  "dostojnie".
Czy umiem spojrzeć sobie w oczy,
Aby się ropień jakiś - toczy?.


Dlaczego siebie?, też pytanie,
Gdyż mnie ciekawi? - moje zdanie.
Gdyż to nie polot w mojej głowie,
Lecz zapisane będzie w słowie.


Gdy mi się "splącze" język w mowie,
Wyzionie z siebie? - pustosłowie.
Osąd więc a tego będzie kruchy,
Cofać się trzeba? - aż? - do skruchy.


I w takim dziwnym zaplątaniu,
Znaleźć już trudniej sens w pytaniu,
A gdzie odpowiedź!?. Zapomniałem,
Kogo i o co? - już pytałem.


A tak? - zapiszę -oczy widzą,
Jak mają powód? - to niech szydzą,
Lecz mam alibi - niepisane,
Że sam też nimi? - nie zostanę.



wtorek, 1 listopada 2011

CÓŻ W I Ę C E J? - M O G Ę

Tęsknota? - cierniem jest słana, zgina ciężarem kolana,
Ściskane serce -dygocze, przeżywa wciąż - białe noce.
Zamknięte oczy Ją widzą, uszy zatkane wciąż słyszą,
Jej obraz - ciągle wiruje, a wszystko  inne? - blokuje.


Miłość zakryte ma oczy, mimo ciemności, wciąż kroczy
Ma  zawsze cichą nadzieję?, że druga miłość? - istnieje.
Spod  "maski"  łza wolno  spływa, czucia, nadziei ubywa.,
Spada cichutko pod nogi, wie - że dla niej kręte są drogi.


Ukaż się gwiazdo nadziei! - niech się ten straszny los zmieni,
Oświeć to zimne pustkowie, zasiej nadzieję w mej głowie.
Niechaj nadzieja - choć krucha, dalej miłości swej szuka,
Gdyż przecież ona? - istnieje. Wspomóż mój Boże - nadzieję.


Przecież już była - tak blisko, zabrała serce i ? - wszystko,
Co w sercu pięknością było   - nocą zaś jawą się śniło.
Pomóżcież mi Aniołowie, przefrunąć zimne pustkowie,
Znaleźć się w pięknej krainie, klęknąć i wyznać - dziewczynie.


Wszystko!? - co serce me czuje, że ciągle bardzo miłuje,
W nocnej tęsknocie uspane, jest z tej miłości - utkane.
Przeniosę ciężkie kamienie, bieg rzeki i Życia? - zmienię,
Lecz Ciebie moja Kochana, za inną już - nie zamienię.





jankosmar: WARKOCZ M I Ł O Ś C I

jankosmar: WARKOCZ M I Ł O Ś C I: U platam warkocz z "mojej" miłości. Twojej zabrakło - więc dla równości, Dodałem więcej swojej czułości, I wplotłem do niej, też deli...

WARKOCZ M I Ł O Ś C I

Uplatam warkocz  z "mojej" miłości.
Twojej zabrakło -  więc dla  równości,
Dodałem więcej swojej czułości,
I wplotłem do niej, też  delikatność,
By powstał piękny - złocisty warkocz.
Plotę  go ręcznie, plotę - równiutko,
Choć nasz miłość , trwała ? - tak krótko.


Zacząłem pleść go w letnich promieniach,
Gdy gwiazdy skrzyły w różnych odcieniach,
By wszystko razem w swej cudowności,
Dodało piękna mojej miłości.
Do tego wplotłem jeszcze woń róży
I zapach lasu, nawet dość duży.
Dodałem jeszcze i śpiew skowronka
I cichy odgłos leśnego dzwonka.
Plotłem go równo, plotłem cieniutko,
Choć nasz miłość ? - trwała tak krótko.


I przyszła jesień - pierwsze początki,
Dała mi ona w swojej dobroci,
Żółtawy kolor - leśnej paproci .
Wpiąłem też kolor cudnego wrzosu,
Aby podkreślał? -piękno twych włosów,
A dla Twych oczu, tak dla odmiany,
Dodałem tylko - same kasztany.
Włożyłem serce w ten cud mniemany.
Plotłem go czule - delikatniutko,
Choć nasz miłość ? - trwała  tak krótko.


Przychodzą pierwsze dni Października,
Palce drętwieją - czucie zanika.
Cichnie miłości piękna muzyka,
Nie słyszę bicia Twojego serca,
Trwoga gdzieś moje, za to przewierca.
Masz zimne serce -moje? - zaś parzy,
Wypiekiem pąsów na mojej twarzy,
Łza ma smak morza - a Dusza marzy.
Że kiedyś?: pięknie, ciepło, milutko,
Czemuż ta miłość? - trwała tak krótko.


Wszystko co piękne - nagle szarzeje,
Tracą wartości, tracą nadzieje.
Smutek, tęsknota w mym sercu wzbiera,
Widząc jak nasz miłość- umiera.
Nadzieja moja - tłumi nadzieję,
Widzę jak z boku Satyr się śmieje.
Przecież ten warkocz - tkany dla Ciebie,
Chciałem zawiesić w gwiazdach na Niebie.
Przecież miłości - do gwiazd  - bliziutko,
A nasza miłość? - trwała - tak krótko.


Ten piękny warkocz, z miłości tkany,
Na cóż on teraz? - został skazany.
Całą swą miłość, co zebrał w siebie,
Odda na pewno, gwiazdom na Niebie.
Rano i wieczór - we dnie i w nocy,
Będzie? - Aniołem - stróżem pomocy.
Będzie on czuwał w każdej potrzebie,
Mimo?, że wisi - wysoko w Niebie.
Żałość wciąż pyta i pyta w kółko,
Czemu ta miłość - trwała tak krótko?!.


Lecz gdyby miłość, Twa się - zbudziła,
Gdyby na ziemi - samotną była,
Możesz poprosić, swego Anioła,
Aby ten warkocz - tak pięknie tkany,
Mógł być z powrotem - Tobie oddany.
Lecz to się tylko? -  wtedy wydarzy,
Gdy On zobaczy na Twojej twarzy,
Ze ona również też o tym marzy.
Wtedy ten warkocz zalśni i drgnie,
Powie z miłością: - Wciąż Kocham Cię.













piątek, 14 października 2011

O D C I E N I E Ś W I A T A

Odcienie Świata mi się plączą, w mej ażurowej wyobraźni,
Szukając miejsca i przystani, dla aksamitu mej przyjaźni.
Staję na skraju wyobraźni, przeplatam tęczę w nić kolorów,
Puszczam wrzeciono, ażur plączę, by pozbyć z myśli się otworów.


Przesiewam  w palcach - "piach" myślowy,
Aby się wyzbyć burzy  z głowy
I nie czuć w zębach tej zgryzoty,
Co się zakręca w papiloty.


Czemu biadolę? - wszak to umiem,
W logice myśli, zaś się - gubię.
Stwarzam pozory zrozumienia,
Zdawkując słowa od niechcenia.


Wplątując  banał, kończę zdanie,
Który podpiera rozumienie.
"Wiem, że nic nie wiem". W tym banale,
Swą "rozdwojoność"? - w jedność scalę.


Nie da się zamknąć jednak myśli,
Co chcę ominąć? - to się przyśni.
Jak złączyć razem oba Światy?,
 Ten błogi, drugi? - zaś rogaty?.


Patrzę na Niebo, zwłaszcza nocą,
Na punkty w czerni - jak migocą.
Tam też posyłam wyobraźnię,
W połowie dzieląc ziemskie - "jaźnie".


Zabiorę kiedyś?? - tą połowę,
Co mi zaprząta ziemską głowę,
Udam się w podróż - w drugie Zycie,
Odejdę cicho - prawie w skrycie.


Sprawdzę, co kryje się za nimi: Czy jest To o co, się -  modlimy?.
Lecz gdybym nie mógł?. Nie zasłużył?. Poproszę Boga, bym Wam służył.
Mogę być gwiazdką, jej punkcikiem - dla wyobraźni? - Nieba "stykiem".
Będę Wam nocą słał przesłanie: "Co Bóg zamyśli? - to się stanie".











sobota, 8 października 2011

J Ę Z Y K i S Ł O W A

Skąd mam brać słowa? - by pisać wiersze:
Z mej wyobraźni? - co rzekli "Wieszcze"?,
Te pięknie brzmiące?, a może "lśniące"?,
Czy też? - realne, bardziej krzepiące.


Jakiż rym złożyć? - by mi pasował
I swą zasadność jeszcze zachował?.
Dotrzeć do Duszy czytającego,
By zrozumienie znaleźć u niego?.


Zagryzam wargi - "ssię" myśli swoje,
Otwieram okna, oraz podwoje,
Może wiatr dmuchnie i je nawieje?.
Działy się  różne? -  przecież już dzieje.


Język i słowa i składna mowa,
Czy między nimi, jest jakaś "zmowa"?.
Powiecie wszyscy!: Oczy czytają!,
Lecz oczy tylko? - litery znają.


Poeta? - cząstkę Duszy oddaje,
/Musi być Wielka?! - że mu "zostaje"/.
Bez niej "suchością", by swoją zraził,
A sam się także? - na szwank naraził.


Rey się nie zraził - lecz się? -  odważył
I polskie słowo? - piórem wręcz "zważył".
Znaczenie słowa uwieńczył znakiem,
Że ono nie jest? -  wiadomym "ptakiem".


Miałem też swoje - "słowne mieszadło",
Lecz mi gdzieś?, kiedyś?- we śnie - przepadło.
Wiec nasłuchuję, zbieram, gromadzę,
Rozsiewam z wiatrem - w doniczkach "sadzę".


Chcę, by? - zakwitły. W wonnym kielichu,
Bym boski nektar "spijał", po cichu.
Równał Safonie? - może Horacy?,
Klnę się przed Wami, że? - byli tacy.


Cóż to?. A niech  tam!. Chybam  przesolił! ,
Gdyż mi się język? - prawie "rozdwoił".
Raz mówi do mnie? - Wam? - co innego.
Zamilczcie oba!. Tyle mam z tego.


Więc dalej błądzę, sam się "katuszę",
Aż się dogłębnie w sobie? - nie wzruszę,
Wtedy mi łatwiej - jakoś się zwierzać.
Dusza wie lepiej - dokąd ma - zmierzać.

sobota, 1 października 2011

MOŻE T A K - A MOŻE? - N I E

Wrześniowe Lato, wszak? -Jesień - też,
"Dygnęły" sobie? - i? - odeszły "wszerz".
A czemu nie "wzdłuż"?. To jest pytanie?!.
Odpowiem? - jak mi? -  dedukcji stanie.


Gdyby więc zgodnie - poszły razem? - "wzdłuż",
Iść by musiały? - wzdłuż torów, lub wzgórz,
Gwiazdy Polarnej i trzymać się? - zórz.
"Zagawędzone"? - spotkałyby? - Mróz.


Zdziwione Lato? - Jesień? - może mniej,
Lecz Lato z Mrozem? - krzyknęłyby - Hej!!.
Wiatr, co przysypiał? - zerwany - dmucha,
Stałby się tumult? -   i  zawierucha.


Lato? - się mrozi, a Mróz? - topnieje,
Jesień "rumieni", a wiatr? - wciąż wieje.
Chmury? - też bardzo, się wystraszyły,
Aż? - się skłębiły i zachmurzyły.


W chmurach? - zaś gromy, zaczęły kłótnie,
Wszczęły iskrzenie - grzmiąc? - "bałamutnie".
Lato? - w tornado, Mróz? - w ręce dmucha,
A wiatr? - jak zwykle, "nadyma" brzucha.


Ziemia się w końcu? - zdenerwowała
I się zatrzęsła!, też z gniewu - cała.,
Aż się jej lawa, wylała z "brzucha",
Widać też było? - jak dymem bucha.


Sami widzicie! - coście zrobili?,
Żeście porządek? - cały zburzyli.
Ma być!: Wiosna, Lato, Jesień, Zima,
A czas? - niech nie śpi! - porządek trzyma.


Przy zmianie pory?..Cześć!, się? - żegnamy,
Koniec "gawędy"!, ze spacerami.
"Wzdłuż"? - nie chodzimy!, lecz tylko! - "wszerz".
Tak ma być!. Kropka!. I cóż? - wszystko wiesz?..

J E S I E N N Y WIATR

Jest ciepły dzień..Jesienny dzień,
Słońce wśród drzew - strzepuje cień.
Jesienny wiatr, zza chmury spadł,
 Z lekkim podmuchem? - w liście wpadł.


Cień się poruszył - "zdziwił" -  twarz.
Dobrze, że jesteś! - a masz czas?.
W taką pogodę?! - trochę mam,
Przez chwilę z liśćmi? - w berka gram.


Zrobisz uczynek?: drzewu, mnie,
Gdyż? - każde z nas, to wiedzieć chce.
Ileż to liści? - drzewo ma,
Za to nam słońce? - ciepło da.


Kiedy opadną? - skryją mnie,
Bezlistne drzewo - uśpi się.
Nadejdzie słota, zima zła,
Ach!. Jakże długo? - ona trwa.


Stoję przy drzewie - słyszę jak?,
Licząc? -"szeleści", że mu brak
Liczy raz jeden? - drugi raz,
Skręcił się, dmuchnął!. Ach!, ten czas?.


Poruszył drzewem? - cieniem też,
Wrony się zlękły, oraz jeż.
Powracał z sadu - jabłko niósł,
Do swego domku, koło brzóz.


Nadleciał? - drugi, "sroższy" wiatr,
Może kolega? - albo - brat?.
Pognali środkiem, pośród drzew,
Aż wszystkie liście? - stracił krzew.


Jak to z wiatrami? -  bywa już,
Wolą "kumplostwo"? - raczej burz.
Cień się obruszył!. Szkoda słów,
Któż nam policzy? - liście znów?.


Ucichło wszystko - "zastygł" cień,
Ja wsparty ręką, też o pień.
Pamiętam  Wiosnę, pąki drzew,
Radosny wietrzyk, ptaków śpiew.


Szybko minęło - ciepłe lato,
Jakoś ukradkiem - "niebogato"
I już się zbliża? - zimna pora,
Deszczowej kurtki - parasola.
Chłodnych przymrozków, śnieżnej zimy,
Której się wszyscy? - wszak boimy.
Mój "dobry" cieniu! - spytaj jeża,
Jak on do tego, się przymierza?
Znajdź pod liściami? - swój też domek,
Z  a  ś n   i  j..............
Aż? - cię obudzi? - Wiosny dzwonek.
A teraz szkoda, liczyć liści,
Gdyż? - wiatr je wszystkie, z drzew wyczyści.
Przyjdę tu w Maju - czekaj na mnie!,
Policzę liście!. Sam.. Dokładnie.
Cóż?. Taka  losu? - kolej rzeczy,
Czy zna ktoś inną??. Niech zaprzeczy.
Wiem!. Naturalnie? - moja szkoda,
Ja będę ? - starszy, natura? - młoda.



czwartek, 29 września 2011

SPÓJNOŚĆ - "P O J Ę C I O W A "

Przystaję czasem - zamyślam się?,
Widocznie Dusza moja tak chce.
"Rozmglenie" Świata  - zmarszczone brwi,
Przez niego Dusza? - myśli swe - "śni".


Szuka, te miejsca? -  gdzie była już,
Choć czasem dla niej? - są kolcem róż.
Płatki opadły, znikł zapach też,
A wokół róży? - narasta perz.


Pamiętam jednak - jej piękny kwiat,
Wiatr z jej zapachem? - gonił przez Świat.
Dodawał "wartość" - upiększał go,
Przerażał pięknem" - "cuchnące zło".


Pamiętam "drżenie", też mojej Duszy,
Gdy go chroniła - gdyż się  "skruszy".
Pamiętam żałość? - gdy? - odchodził,
Był dla niej "szczęściem" - myśl jej zwodził.


"Zauroczenie"?! - że piękny kwiat,
Będzie przez Wieczność? - upiększał Świat.
A ona przy nim? - na wieczny czas?,
Aż się przemieni w skalisty  głaz.


Nadzieja "lała", do dzbana miód,
Choć los uprzedzał! - że to jest "słód".
Dusza schowana - za tęsknotę?,
Nie chciała snuć? - co będzie? - potem.


Ten "konglomerat": - chęci , marzeń,
Poddał się funkcji? - "Życia zdarzeń".
Los się zagubił - mnie zostawił
I "beznadziejność"? - Duszy sprawił.


Jest taka spójność "pojęciowa",
Że "Coś" widzimy i się? - chowa,
Gdy się dość "długo"? - w to wpatrzymy?,
To choć się schowa? - my widzimy.


I to się właśnie? - mnie przytrafia,
Taka  Duszana? - "choreografia".
Lubi się bawić - w reżysera,
Zwłaszcza? - gdy jej tam coś - doskwiera.

środa, 28 września 2011

ALE P Y T A N I E ?..

Siadam w zadumie -  gdy serce doskwiera,
Jakoś mi łatwiej go słuchać w milczeniu.
Pewnie "powtórzy", co nieraz? - słyszałem,
A może?! - nowe "coś", znalazło w "cieniu"?.


Nie staram nigdy, się temu sprzeciwiać,
Ani odwracać? - uwagi od "cienia",
Który się znalazł? -  na mej drodze Życia
I z trudem nosi? - za sercem wspomnienia.


Trudno ocenić?! - gdzie wszystkie je mieści,
Czy są w chaosie? - czy? - w równym szeregu?,
Czy z "cieniem" walczą? - o prawo do wyjścia,
Czy "algorytmem"? - są brane - te z brzegu?.


Gdy się dostaną, do mego - "myślenia"?,
Potrafią "zamglić" realność mi Świata.
Czuję się jakbym? - żeglarzem był morza,
Gdzie mnie wiatr z "cieniem"? - żaglami oplata.


Ten znany mi "obraz? - a sercu ? - też bliski
I "cofnięty" w czasie? - stwarza żywy "mariaż".
Prowadzi ścieżką? - na której? - już byłem,
Wszak jakby inna??- i nowy ma "aranż"?.


W "nowym" wspomnieniu? - ścieżka? - jakby nie ta,
Stwarza możliwość? - zadania pytania:
Że mógłbym go zrobić?! -  ten krok - do przodu,
Nie miałbym dzisiaj? - wszak tego? - "gdybania".


Ale pytanie? - wciąż, ono? - zostaje: 
"Czy inna ścieżka? - byłaby właściwa"?.
Wracając do niej - po latach - wspomnieniem,
Mógłbym powiedzieć? - że ona - "szczęśliwa"?.

niedziela, 25 września 2011

G D Y B Y?!.. - C I Ę NIE B Y Ł O

Gdyby ?!.. - Cię nie było?,by mi się? -  nie śniło,
A tak? - to - bezsenność mam.


Tęsknota? - by spała,wyrzutów? - nie miała,
Gdyż? - byłbym w tym miejscu - sam.


A tak się złożyło,że we mnie? -  jest  miłość,
Namiętnie na strunach - "gra".


Zapomnę na chwilę??, wyczuje - na milę,
Twój "obraz", w pamięci zna.


Zakrywa mi oczy, zaklęcia - "mamroczy",
A wszystko dokoła? - drga.


Me "ścieżki" myślenia, odsłania mi z cienia,
Zasłania zaś? - inne "tła".


Gdy nie ma "posłuchu"? - przystaje w bezruchu,
Udaje, że cicho - łka.


Zachęca słowami: Idź!. Rusz się - "myślami",
Gdyż moja "drętwota" - trwa.


Nie mam się jak - bronić?, więc muszę - zadzwonić
I mówię: - To znowu - ja.


Bez Ciebie? - jej "chwila", ma łzy "krokodyla",
Lecz moment?! i śmieje się.


Jak ona się? -"czuje"?! Rozmarza - miłuje,
Gdy myślą? - "napotka" - Cię.


Świat? - dla nie jest mały i kosmos - też cały,
Wciąż "wodzi" - za sobą - mnie.


Więc przyznam się szczerze, że sam w to już wierzę,
 Że również? - ja Kocham Cię!.


Nie myśl? - że narzekam, na swoje kochanie,
Gdyż ono mi w sercu? - na zawsze zostanie.
Jest "kwiatem zaklętym" i kwitnie? - też nocą,
A sny go "malują" i listki mu - "złocą.
Jest? -" skarbem" nad skarby - co Dusza posiada,
Nikt jej nie namawia - ani, podpowiada.
Gdyż miłość? -"bogaci" i Serce i Duszę,
Więc "lękać" się o nie - już teraz? - nie muszę.

sobota, 24 września 2011

MOJA W Y R O C Z N I A

Lekkie marzenia - zwiewne muśnięcia,
Czuję na oczach? - do - i zaśnięcia.
W sercu szykuje się "druga" zmiana,
Z ręką pod  głową - zginam kolana.


Dusza? - "nieśpiąca", trochę - "marząca",
Ukradkiem patrzy, w stronę? - "Miesiąca".
To w jego blasku - "mrok   tajemnicy",
Skryte jest piękno - mej - "Piekielnicy".


Srebrna poświata, wprost przez firanę,
"Przelewa" obraz, na białą ścianę.
Zza okna słyszę? -  liście "szumiące"
Na ścianie widzę? - ich ruchy - "śpiące".


Hipnoza Duszy? - "wsiąka" - oczami,
"Zastyga" w słowach: - co będzie z nami?..
Usnąć w marzeniach? - w "lunie" księżyca
I mieć przy sobie - Twe piękne lica?.


Czuję, że sen mi - oczy "zabiera",
Widzę, jak obraz Twój się - "przedziera".
Wyciągam ręce i chwytam Twoje,
Gdy sen się zacznie? - niech ma nas dwoje.


Jestem "szczęśliwy"!  i to "uczucie"!,
Całą noc z Tobą - snu marzeń - "snucie".
Nie czuję, że śpię -  lecz? -  czuję Ciebie,
Jak dwa hamaki - miłość - "kolebie".


Nie dam Ci odejść!! i księżyc - "zgaszę",
Niech nam zostawi - marzenia nasze!.
A my? - w nich razem, choćby? - "uśpieni",
Będziemy "Bytem" - skądś? - spoza Ziemi.


Miłość? - nie może zostać - "uśpiona",
Musi zakwitnąć? - kwiatem - "Spragniona".
"Zapach" miłości i jego piękno,
Jest tym "uśpieniem" - gdzie serca? - "miękną".


Po cóż się "budzić"? - z tego uśpienia,
Które nic nie ma, do? - "zastąpienia"?.
Byt tego Świata - do bycia z Tobą,
Można porównać? - do tańca z "sobą".


Tęsknię - dzień cały, natomiast w nocy?,
Dostaję "pomoc" - księżyca  "mocy".
Mgliste zarysy firany - cienia
I bezgraniczność - mego marzenia.


Czyś jest "Demonem"?. Nie. Moim Światem,
Gdzie Twoja "Piękność" - jest moim katem.
Mojej "Wyroczni" - co mnie "skazuje",
Bym kochał Ciebie!.. Za to? - dziękuję!!..


















piątek, 23 września 2011

PŁASZCZYZNA CZASU I Ż Y C I A

Ktoś mi już mówił?! - bym? - zatrzymał czas,
Za szybko biegnie i? - nie słucha nas.
Gdzież on tak biegnie, że mu "czasu" brak?,
Tylko za sobą, pozostawia "znak".

I
tutaj? -"wpadłem": - jak to może być,
Co się z nim dzieje? - gdy zaczniemy "śnić".
Nikt przecież wspomnień, nie odczuwa w nim,
Czyż "drugie" ego, ma nad "pierwszym? - prym?.

W
"pierwszym" nam ciążą, jak kamienie - dna,
Gdy już je topiel w swych "objęciach? - ma.
Zostają na dnie, tam? - gdzie mroczny "chłód",
Wraz z wielką rzeszą - "utopionych" słów.

Drugie się "tapla" - dla przyjemności,
W tym co go świerzbi, mami i złości.
Ma "swoje" racje,kąpie je w błocie,
I na "Kargula" zawiesza płocie.

C
zy ktoś odczytał, o czym "mówi" - las?,
Śpiew i szum liści - pomieszały czas.
Rośnie pomału - tajemnice ma,
Wiatr o niej czasem? - w pajęczynie "gra".

G
dy się budzimy? - "przenikamy" Świat,
Jeden ciemnieje - drugi? - jakby bladł.
Brak jest w nim czasu i brak wspomnień? - też,
"Płaszczyzna " Bytu - płaska wzdłuż i wszerz.

Na tej płaszczyźnie, przyjdzie w życiu tkwić,
O nią z sumieniem trza się jeszcze bić.
Zbierać swe punkty i "lojalki" ślad,
Pilnować siebie i kto by ją kradł.

Budować wieżę uczynków i "dóbr",
Zaparty w ziemię kopytem jak Żubr.
Szukać wciąż szczęścia jak na skibie ptak,
Robiąc przekopy i prostować szlak.

A wszystko w czasie, który dany jest,
Nie mając czasu na sowity gest.
Przetwórnia plonów, wyżymaczka Dusz,
Myśli po czasie zamieniają w susz.

Pamięć się cofa i zatruwa czas,
Tą wiedzą która bogaciła nas.
Choć rzeczywistość wirtualną pcha,
Wraz z przekonaniem, że to tylko gra.

Zbieżność oceny a poglądy trzy,
Zakrywa wątek, który bardziej zły.
W "a priori" daje obietnice swe,
Potrójne "ale?"i potrójne - "że".

Czas to "chińszczyzna", zalana w sosie,
Fujarka z wierzby i pieg na nosie.
W gwiazdach go nie ma, na Ziemi kręci
I jak zwierzynę Człowieka "nęci".

Wypowiem wojnę, wystawię mury,
Przykryję dachem, zalepię dziury
I niech się wścieka, biega dokoła,
Wstrzymam też oddech i niech mnie - woła.