Chylą swe głowy kłosy zbóż,
Granice trawy ciągnąc wzdłuż.
Dwie koleiny polnych dróg,
Gdzieniegdzie łąki - siana stóg.
Z zapachem chleba leci głos,
Cykania świerszczy pełen trzos.
Słońce skowronkiem głaszcze łan,
Ciepły wiaterek prosi w tan.
Tu nasza Ziemia rodzi chleb,
Który swój zapach ciągnie z gleb.
Słomkowe Słońce z bielą chmur,
Układa z cienia nowy wzór.
Pośród łanów? - asfalt smolny,
Tnie jak nożem urok polny.
Po nim z szumem i warkotem,
TIR przewala się łoskotem.
Moja pamięć? - żeńców wzywa,
Brzękiem kosy się odzywa.
Śpiewnym głosem, zawołaniem,
"Glorią" ziemi, jej kochaniem.
Ludzką ręką łan skoszony,
Potem w mendle ustawiony,
Dawał obraz z polskich żniw.
Śląc swój zachwyt, oraz podziw.
Dziś w warkocie, oraz? - kurzu,
Trudno szukać w łanach "różu".
Kombajn kosi, młóci, huczy,
Jakby zagon szedł hajduczy.
Kiedyś piękno, dziś? - technika,
"Mnie" poetę - w prozaika.
Moja młodość, tamte czasy,
Nie odnajdą już swej krasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz