Nie wiem skąd Dusza - bierze sił tyle?,
Że wciąż przede mną, jest dobrą milę.
Nie?!, nie ucieka, zawsze gdzieś - spieszy,
Raz to mnie złości, to znowu - cieszy.
Nieraz samotność? - ma dobre strony,
Spokój i ciszę mam dla swej zony.
Dusza zaś ciągle, jest czymś zajęta,
Nie powiem, chociaż? - bywa natrętna.
Samotny spokój, zaduma w sobie
I myśli, które ciągną ku sobie.
Ważą swe racje, nie utyskują,
Cóż?, znam je przecież - dobrze się czują.
Chociaż jesteśmy, z tej samej gliny,
Ja lubię agrest, Dusza? - maliny.
Utrze maliny i sok wypije,
Potem z uśmiechem - dusi za szyję.
Lecz przyjdzie chwila, że jest potrzebna,
Czasem pyskata a czasem wredna.
Wszak przecież zgodna koabitacja,
Nie karze myśli jak aberracja.
Więc, chociaż z dala, mam ją na oku,
Od rannej chwili do płaszcza zmroku.
Boję się tylko, jak się zakocha,
Czy śmiać się będzie, czy się? - rozszlocha?!.
Że wciąż przede mną, jest dobrą milę.
Nie?!, nie ucieka, zawsze gdzieś - spieszy,
Raz to mnie złości, to znowu - cieszy.
Nieraz samotność? - ma dobre strony,
Spokój i ciszę mam dla swej zony.
Dusza zaś ciągle, jest czymś zajęta,
Nie powiem, chociaż? - bywa natrętna.
Samotny spokój, zaduma w sobie
I myśli, które ciągną ku sobie.
Ważą swe racje, nie utyskują,
Cóż?, znam je przecież - dobrze się czują.
Chociaż jesteśmy, z tej samej gliny,
Ja lubię agrest, Dusza? - maliny.
Utrze maliny i sok wypije,
Potem z uśmiechem - dusi za szyję.
Lecz przyjdzie chwila, że jest potrzebna,
Czasem pyskata a czasem wredna.
Wszak przecież zgodna koabitacja,
Nie karze myśli jak aberracja.
Więc, chociaż z dala, mam ją na oku,
Od rannej chwili do płaszcza zmroku.
Boję się tylko, jak się zakocha,
Czy śmiać się będzie, czy się? - rozszlocha?!.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz