Kwietniowy poranek - kalendarz wiosenny,
A czas jest wciąż biały i jakby niezmienny.
Chociaż już na letni ręką przestawiony,
Od nadmiaru śniegu wciąż jest zadżumiony.
Wczoraj znów bociany mierzyły przestworza,
Ponad naszą Ziemią od Tatr, aż do morza.
Nie jestem już pewien, czy nie odleciały,
Błękitu nie było i nie klekotały.
Wiosenne zające w śniegu ulepione,
Bałwanim zwyczajem wszystkim zadziwione.
Dzieciom dają radość - dorosłym skarcenie,
Iż to wszystko Wiosny, to tylko mamienie.
A ona? - zbłądziła, jest tym zawstydzona.
Któż zatem ją znajdzie i o tym przekona,
Że wszyscy czekają, że dni jej ubywa,
Więc nich się nie wzbrania i do nas przybywa.
A czas jest wciąż biały i jakby niezmienny.
Chociaż już na letni ręką przestawiony,
Od nadmiaru śniegu wciąż jest zadżumiony.
Wczoraj znów bociany mierzyły przestworza,
Ponad naszą Ziemią od Tatr, aż do morza.
Nie jestem już pewien, czy nie odleciały,
Błękitu nie było i nie klekotały.
Wiosenne zające w śniegu ulepione,
Bałwanim zwyczajem wszystkim zadziwione.
Dzieciom dają radość - dorosłym skarcenie,
Iż to wszystko Wiosny, to tylko mamienie.
A ona? - zbłądziła, jest tym zawstydzona.
Któż zatem ją znajdzie i o tym przekona,
Że wszyscy czekają, że dni jej ubywa,
Więc nich się nie wzbrania i do nas przybywa.