Nie jestem po to na tym Świecie,
By wciąż ulegać swej podniecie
I bycia więźniem swego grobu,
W kontekście sporu - nieraz obu.
Nie mam uprawnień bycia sędzią,
Pomiędzy grzechem a spowiedzią.
I nie zamierzam tego czynić,
Aby nie zacząć - siebie winić.
Ilekroć sięgam w głąb mej Dyszy,
Czuję, że wewnątrz coś się kruszy.
Jakby skorupa, nić kokonu,
Od bicia serca, jak od dzwonu.
Mam swoje wnętrze, swoje myśli,
Marzenia czasem sen mi wyśni.
Natomiast nie mam już - pewności,
O losach swej "rzeczywistości".
Wszystko się w czasie ciągle miesza,
Raz mnie dołuje, raz rozśmiesza.
Mój "byt przygodny" tego Świata,
Ciągle w podnietę siebie wplata.
Czy mam kierować sam do siebie,
Pytania które "leżą" w Niebie?.
Nie chciałbym czynić tego sobie
I schodzić na dół liną w grobie.
By wciąż ulegać swej podniecie
I bycia więźniem swego grobu,
W kontekście sporu - nieraz obu.
Nie mam uprawnień bycia sędzią,
Pomiędzy grzechem a spowiedzią.
I nie zamierzam tego czynić,
Aby nie zacząć - siebie winić.
Ilekroć sięgam w głąb mej Dyszy,
Czuję, że wewnątrz coś się kruszy.
Jakby skorupa, nić kokonu,
Od bicia serca, jak od dzwonu.
Mam swoje wnętrze, swoje myśli,
Marzenia czasem sen mi wyśni.
Natomiast nie mam już - pewności,
O losach swej "rzeczywistości".
Wszystko się w czasie ciągle miesza,
Raz mnie dołuje, raz rozśmiesza.
Mój "byt przygodny" tego Świata,
Ciągle w podnietę siebie wplata.
Czy mam kierować sam do siebie,
Pytania które "leżą" w Niebie?.
Nie chciałbym czynić tego sobie
I schodzić na dół liną w grobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz