poniedziałek, 20 sierpnia 2012

PÓŁ Ż A R T E M TROCHĘ NA S E R I O

Nie chcę i nie muszę, lecz? - jak się już wzruszę,
To wtedy? - darujcie - mam taką pokusę?,
Że wszystko, co nie jest - nie pisze się w rejestr,
Choćbym iż też musiał, oddać się pod sekwestr.

Co tylko usłyszę?, to siadam i piszę,
Sylaby i rymy - rozkładam i liczę.
Choć mam swe maniery, to gość ze mnie szczery,
Nie dam się podpuszczać, przez żadne? - litery.

Na rymy mam sposób i tego nie zdradzę,
Gdyż mógłbym utracić, cokolwiek na wadze.
Jak któryś oporny? - to tak go urobię,
Ze gotów jest świecić na swoim już grobie.

Wiedzą też chochliki, że mnie nie przerobią,
Jak który gdzieś wpadnie? - to same się skrobią.
Na słowa oporne? - też mam swe sposoby,
A wszystkie spatrzyłem, od Pana Zagłoby.

Mickiewicz "Dziadował", a Słowacki "wieszczył",
A ja słowa piszę, bym się nimi cieszył.
Czasem mnie z Asnyka - dopada liryka,
A wtedy? -  te czułe , zbieram do koszyka.

Zanim się coś stanie, zakończę pisanie,
Bo mi ktoś zarzuci, że? - pisze litanię.
A teraz zagwiżdżę, bo tu sami nasi,
Napisać? - napiszę, jak mi kiedyś "spasi".


niedziela, 19 sierpnia 2012

KOLORY i MARZENIA

W tęczowym słońcu - moje myśli,
Rzucają  szare cienie.
Jakże mam poznać z ich koloru?
I różnić swe marzenie?.

Słyszę je w uszach? -  jak symfonię,
Karmiącą moje zmysły.
Boję się jednak, aby w trąbach,
Nie głuchły i nie prysły.

Te najpiękniejsze? - są jak bańki,
Mydlane i ulotne.
Cienie? - pod którym się skrywają,
Są prawie - niewidoczne.

Więc przydałby się znak koloru,
Bym tęczę mógł - malować,
Potem ją ująć w swoje dłonie
Przytulić - w Sercu schować.

Każdy ma swoje, te kochane,
Przez Słońce przechodzące.
W zieleni trawy choć ukryte?,
Kolory? - dają łące. 
.


W G E N A C H ZAPISANE

Gdybym Cię nie kochał - cóż bym z Życia miał?,
Niczym wiatr na polu, przy strachu bym stał?.
Gdyby Cię nie było? - któż by wtedy - był?,
Przecież bym o innej? -  nie tak mocno śnił.

Gdyby Cię zabrano? - w inny całkiem Świat,
Jedynym ratunkiem?, byłby dla mnie - kat.
Nikt mi nie odbierze, co też w sercu - mam,
W którym tą melodię dla Ciebie - wciąż gram.

Dla Ciebie, dla Ciebie,
Dla Ciebie - jedyna.
Śpiewają słowiki
I szumi leszczyna.
Dla Ciebie ma Miłość,
Gwiazdeczkami świeci,
Choć jesteś daleko,
To ona? - doleci.
Wiatr na liściach szumi,
A echo - powtarza,
Że, gdy Miłość Kocha?,
Niczym się nie zraża.
Księżyc mi obiecał,
Do snu Cię układać
I na Twoich włosach,
Brylanciki składać.
Dałem snom pieniążek,
By Cię - ugościły
I pod Twoją głową,
Poduszki mościły.
Dałem to co miałem,
Więcej? - obiecałem,
Za to tylko jedno,
Że Cię? - pokochałem.
Świat?, ten bez Miłości,
Tak niewiele znaczy.
Tutaj kończę pisać,
Gdyż? - mi się majaczy.

Siadłem by w zadumie , ułożyć ciąg dalszy,
Nie powiem, że nagle, ot tak? - jestem "starszy"?!.
Czy to uniesienie z majaczeniem włącznie,
Chce mi tu pogrozić, że? - nigdy nie spocznie?!.

Czy jak Syzyf będę, Miłość w górę toczył,
Choćbym się sprzeciwiał, może nawet - psioczył?.
Cóż? - niektórzy mają - w genach  zapisane,
Że co Miłość czyni? - musi być - pisane.










czwartek, 16 sierpnia 2012

ŁZA Ż A L U

Me siwe włosy i? -   łza żalu,
Na puste dno co jest w Graalu
I na ten worek dnem do góry,
Który erzacem jest mej skóry.

Ilekroć z niego się wychylę,
Zaraz mi serce skacze - milę.
Jakobym ptaka puszczał z klatki.
Ściskając w worku - swe manatki.

Ileż już razy?! - próbowałem
I le razy zamieniałem?!,
Wkładałem w worek? - swoje nogi.
Nie wiem ? - co mogły dać ostrogi.

Worek na głowie? - brak widoku,
Nogi we worku? - to bez kroku.
W oby wypadkach? - wolne ręce
I to był ten plus, w mej , udręce.

Czy na tym życie ma polegać,
Mieć wybór - patrzeć?, czy też? - biegać?.
Od tego właśnie? - posiwiałem,
Gdyż? -  się w tym wątku - zatracałam.

Czy mogę żalem - sięgać żalu?,
Że nie zobaczę wina w Graalu?
I że mam taką dziwną skórę,
Raz dnem na dole, a raz? - w górę!.

Rekami za to? - pisać mogę,
Nie muszę ruszać? - w żadną drogę.
O moją skórę zagram w kości,
Gdy mnie obedrze już ze złości.




poniedziałek, 13 sierpnia 2012

S U F L E T - MYŚLOWY


Ilekroć przychodzi szukać nam przyczyny,
Tylekroć skręcamy na kierunek winy.
Co nie ma zarzutu?, z racji jest - niewinne,
Natomiast go mając? - samo sobie - winne.

Jak mamy osądzić? - skoro też nie wiemy,
Jakich to przekonań, od czego bierzemy.
Wysnuwamy wnioski niczym nie pokryte,
Wszak one też mogą, być jakowoś skryte?.

Sami z tą niewiedzą? - jesteśmy skazani,
Sięgania do szczytów, grzebania korzeni.
Liczymy przypadki, zbieramy poszlaki,
By stwierdzić?, że mamy? - też obraz nijaki.

Perpetuum mobile - zakreślone wątki,
Są końcem tam czegoś - stwarzają początki.
W mówieniu, pisaniu , słuchaniu i łganiu,
To dictum acerbum w kółkowym dreptaniu.

Sam się zapędziłem w dyrdymalne wątki,
Gdyż chciałem sztukować, końce i początki.
Wyszło?! - nic nie wyszło, gdyż wyjść nie musiało,
Ot, cała historia, że się pisać chciało.

Jeżeli ktoś z tego?, cokolwiek wyciągnie,
To przyznam się szczerze, że mnie chyba "pognie".
Ale? -  tu zostawiam ten "suflet myślowy",
By ktoś nie pomyślał, żem jest "czubkiem"? - z głowy.



sobota, 11 sierpnia 2012

SŁUSZNA R A C J A

Człowiek z natury - coś ciągle chce,
Szuka dróg "dojścia", o których wie,
Że mu ułatwią osiągnąć cel,
Chociaż? - nie zawsze zostawią "biel".

Są ludzie - "prości"  ideowo,
Mający "środek"? - na gotowo.
Mogą z marzeniem iść po linie,
Choć dołem rzeka wartka płynie.

Skąd człowiek bierze - przekonanie,
Że racja za nim murem stanie?,
Że ją zaniesie, aż? - do Nieba,
Bez modłów wierzy, że tak trzeba.

Zaklina swoja rzeczywistość,
Która mu stwarza "racji" - bliskość.
Broniąc? -  rozdziera swoje szaty,
Ładuje kule do armaty.

Strzelać do wróbli? - nie omieszka,
Zakopie w ziemi też orzeszka.
Potrafi polec - nie ustąpi,
Tam gdzie ktoś inny? - słowa skąpi.

Tacy obrońcy słusznej sprawy,
Są kucharzami ludzkiej strawy.
Tam? - gdzie ktoś inny, już ucieka,
On stojąc z bronią? - na śmierć czeka.

Nie ważąc Życia w danej chwili
I że tych nie ma , co tu byli.
Kładzie na szali - przekonanie,
 Że ono wyżej niego stanie.

To oni tworzą - nam historię,
Oddając krew na - morfologię,
Którą po latach my "badamy",
I dla swej sprawy, różnie "gramy".

Gdy mamy inne przekonanie,
Lub? - ktoś nam zrobił - mózgu pranie,
Ale gdzie jest racja? - ktoś to powie.
Każdy ma swoją - w swojej głowie.

Ten?, co to pisze - też ma swoją.
Jemu się czasem? - nawet dwoją,
Gdy musi z wierszem , w środku  stać,
Z obu kierunków, zaś baty brać.










  

środa, 8 sierpnia 2012

NA AKSAMITNYM T L E

Mógłbym opisać prozą,
Co też mój umysł wie,
Lecz wolę to inaczej,
Gdyż Dusza więcej wie.

Nie muszę nic przeglądać,
By źródeł szukać? - gdzieś?..
Wystarczy, że ją zwolnię,
Pozwolę Duszy biec.

Zna ona takie miejsca,
Że ich nie widział Świat.
Potrafi wyczarować,
Na lodzie? - piękny kwiat.

Potrafi dużo więcej,
Niż czarów księga ma.
Gdy papier dotknę piórem,
Ona już? - wątek zna.

Posiada wielką siłę,
W uczuciach? - mistrzem jest.
Nad wyraz delikatna
I ma wspaniały gest.

Zawarłem z nią - umowę,
Gdy pisać będę chciał?.
Ona mi? -  wyczaruje,
By wiatr mi słowa wiał.

Ja? - będę je układał,
Na aksamitnym tle.
Szczególnie, kiedy Miłość,
Uczucia swoje śle.

To po nich mnie poznacie,
W tych słowach? - które "drżą".
Szczególnie w takiej chwili,
Gdy Serce? - widzi ją.

Odpływam teraz do niej,
Bo tego Dusza - chce.
Nie będę się sprzeciwiał,
Wszak ona? - więcej - wie. 



wtorek, 7 sierpnia 2012

U C Z M Y SIĘ...

Tyleż słów wokół?, a nam jest brak,
Jednego słowa o "barwie" - "tak".
Ileż by prostych, ubyło spraw,
A nasza Dusza? - nabrała barw.

Nasz czas stracony, przy pustych dniach
I żal błyszczący na słonych łzach.
Miałby na pewno, swój inny znak,
Gdyby spotkało go wcześniej -  "tak".

Zazwyczaj w życiu? - gonimy czas,
To bieg na przełaj przez gęsty las.
A czas pogania, ma na nas bat,
Nie ważne ile? - mamy swych lat.

Słyszymy często, zaś słowo - "nie",
Które nam życie, na drobne rwie.
Do niego częściej, przylega zło,
Jak gdyby w parze, tuż, obok szło.

Uczmy się dawać, bo szkoda dni,
Gdyż życie toczy - szaleńcze gry.
W rozmowie z ludźmi? - bądźmy na "tak",
To jest początek, na dobry - "znak".




poniedziałek, 6 sierpnia 2012

JESTEM - T U i JESTEM - T A M

Choć tutaj jestem -  mogę być tam,
Naraz w dwóch miejscach i to nie sam.
Choć brak mi skrzydeł - marzenia są,
To one z sobą, zawsze mnie rwą.

Jesteśmy tutaj? - jesteśmy tam,
To każdy przecież potrafi sam.
Nie każdy jednak? - wybrańcem jest
I ze swych marzeń, przechodzi test.

Naszą pomocą, są dobre sny,
Byśmy nie wpadli, w dziwaczne gry.
Przydałby nam się, też dobry fart,
Aby mógł w tynfa - zamienić żart.

Są gdzieś granice, albo? - ich brak,
Nikt przecież taki, nie wstawił znak.
Tam go więc nie ma - nie ma go tu,
Wiec w skrzydłach marzeń? - go góry - fru!.

Gdy sowa: chu - chuu,  to my? -  do snu,
Biegamy po nim, do straty tchu.
Słoneczko puka - jesteśmy źli,
Gdyż sen się jeszcze, nam w środku - tli.

Mamy więc gdzie być, mamy co śnić,
To nasze "miejsce", gdzie chcemy żyć.
Nie może nikt nam - do niego wejść,
By swe marzenia, do naszych - wpleść.

Jak pięknie pisać -  jest taki wiersz,
W którym się mieści, aż? -  tyle Serc.
Do Nieba, marzeń, jest cały stos,
Musimy znaleźć, w nim? - własny głos.

Chociaż tam bywam  - też jestem -  tu,
Mam dla Was wszystkich - gałązki bzu.
Podrzucę go Wam, gdy przyjdzie sen,
Niech Was w marzeniach - zabierze - hen!...






niedziela, 5 sierpnia 2012

F A T A M O R G A N A

Świat się zatacza i? - przetacza,
Ponad tym wszystkim, czego chcemy.
Raz jest szarańczą na pustyni,
To znów chichotem nocnej hieny.


Rodzi Cię, chowa - od małego,
A potem ściska w swoje macki.
Kombinatorzy twierdza zgodnie,
Że sposób bycia? - ma -"prostacki".


Może i prawda? -  w ich narracji,
To nie on fortun jest kowalem.
Aby mieć wszystko, co on daje,
Trza być dla siebie - swoim drwalem.


Więc wali człowiek swym toporem,
Biega po lesie - drzewa ścina,
A on po czasie, na swym pniaku,
Jeszcze gęściejszy - róść zaczyna.


Już się go ścinać  - nie opłaca,
Wyrasta gęstszy,lecz - cherlawy.
Nie rodzi drewna na budowę,
Ani też pod nim? - nie ma trawy.


Nie kombinujesz? - bo nie umiesz,
A czas Cię wcale nie oszczędza.
Chodzisz w tych chaszczach, zbierasz opał,
A razem z Tobą ? - Twoja nędza.


Gdyś już jest stary, też i chory,
To patrzysz z dala - na to wszystko.
Fatamorgana serce jarzy,
A przecież w oczach - Świat? - tak blisko.

sobota, 4 sierpnia 2012

SIERPNIOWE "B U C Z E N I E"

Choć mi się nie chce, no ale? - cóż,
Presja podobna - koszeniu zbóż .
Kiedy przychodzi, to trudno kryć,
Ze go niechceniem, możemy -  zbyć.


Kombajny pola młócą i tną,
Myślicie pewnie, że nocą śpią?.
Na kłosach lampy - ciemności drą,
A za tym światłem, to one  są.


Polska wieś nie śpi, lecz "buczy" tam,
Jakby się polny, rozłożył kram.
Byłoby cicho, gdy byłby step,
Lecz to "buczenie" zmienia się w chleb.


Chleb nasz powszedni, to "święta rzecz",
Nawet ważniejsza, niż dobry miecz.
Czyż takim chlebem nie jest też krew,
Która obrony podjęła zew.


W czterdziestym czwartym - śmierć siała ją,
Czego dowodem te groby są.
Powązki dały schronienie im,
Za ten nadludzki, wręcz "boski" - czyn.


Nasz obowiązek - wspominać Ich,
Chronić od "nocy" i pokus złych.
Ta nasza pamięć - "kombajnem" jest
 I jak co roku, zdaje swój "test".




Pierwszy dzień sierpnia - to?, "żniwny" czas,
Który pozwala zmieniać nam "twarz".
Powstańcza  wiara - dojrzewa w nas,
Że na "buczenie"? - już przyszedł czas.


Takie "buczenie" - obiegło Świat,
Którego siewcą, jest w grobie - Brat.
Musimy zmielić i upiec chleb,
By dalej żywił - nasz polski szczep.

piątek, 3 sierpnia 2012

P O C I E C H A

Rozkojarzenie - wyłącza czas,
Czas na destrukcje, jest w środku nas.
Chwila tęsknoty otwiera drzwi
I powolutku ogniem się tli.


Ta teraźniejszość - uchodzi z nas,
Zastyga w sobie, jak lawa w głaz.
A my na wietrze -  pajęczyną,
Gonimy myślą za dziewczyną.


Za tą jedyną, co czas ją wziął,
A jej obrazy do myśli wpiął.
Ciągle jest młoda, w uśmiechu twarz,
Jej "słodkość" serca, jest ciągle w nas.


To nasza młodość, chce spotkać ją,
Oszukać serce też swoją grą.
Jakiego kroku zabrakło jej,
Być , byłoby lżej.


Sto pytań błądzi i tyleż rad,
Ze dzisiaj inny, też byłby Świat.
Lecz co by było? - z tym co dziś jest,
Gdyby go zmienił, nasz jeden gest.


Chwila tęsknoty - zamyka drzwi,
Czasem zabiera z pamięci sny.
Otwiera jedne, a dalszych nie,
Czas się nie cofnie i o tym wie.


Lecz pisać można, ile się chce,
Wziąć chwilę czasu, gdy serce rwie.
Przytulić mocno, niech ono drży,
Niech nam zostawi w pociesze sny.















czwartek, 2 sierpnia 2012

SENS "P O J Ę C I A"

Przyszło mi dzisiaj - pisać i nucić,
Łatwiej z melodią słowom powrócić.
Gdy będzie jakieś przykre dla Duszy,
Że ją umartwi i nader  wzruszy.
Melodia w wierszu, to jakby serce,
Choć ciągle bije, bywa  w rozterce.
Gdy się zakocha, tęskni i wzdycha,
Kiedy w przeciągu czeka i kicha.
Gdy się po sennych marzeniach włóczy,
A los figlarny, jeszcze dokuczy.
Pisać i nucić o jednym czasie,
Który już minął i będzie zasię.
Który wpisuje w ludzkie annały,
Jego marzenia i los też cały.
Tu wyobraźnia wzburzyła siebie ,
Że może stworzyć "gwiazdy" na Niebie.
Poza zasięgiem trosk i obłudy,
Bylem wyraził pragnienie wprzódy.
Więc, gdy już piszę, to zawsze nucę,
Gdy się ze słowem swoim pokłócę.
Aby uniknąć tu słowa - przykrość,
Mogę przejść w drugą swa "rzeczywistość."
Nie robiąc wokół też zamieszania,
Względem mych myśli, oraz pisania.
Ktoś powie - zmyślać, to on potrafi,
Lecz to nie efekt jest scenografii,
Tylko zbliżenia z Duszą człowieka,
W miejscach, gdzie słowo w wiersz się "nawleka",
Gdzie proza Życia, w szaty ubrana,
Jest przez me słowa, tutaj pisana.
Gdy to ogarniesz sensem "pojęcia',
Nie będziesz musiał szukać zaklęcia.
Dusza Ci sama wszystko opowie
A Ty masz tylko zapisać w słowie.




poniedziałek, 30 lipca 2012

GÓRSKA P R Z Y J Ź Ń

Gdy wiatr się zerwie - pośród gór,
Zdziera ze zboczy cienie chmur.
Wtulone w skały kępy traw,
Dodają im też? - letnich barw.


Szklący się granit barwą chmur,
Na ścianach żlebu mieni wzór.
Raz blaskiem słońca, raz od gwiazd,
Podobny w dole? - łunie miast.


Mała szarotka dała kwiat, 
Patrząc od góry? - chen na Świat.
Gdzie rozległa równina śpi,
I wstęgą wody, gwiazdom lśni.


W smutku? - o skrzydłach ptaka śni.
Gdyby je miała?, chciała by,
Nad tą doliną - orłem być,
Wracać na górę, by się kryć.


Tuż obok z krzykiem, orzeł siadł,
Patrząc na skrzydło? - raczej spadł.
Wiatr mu o skałę złamał je,
Darmo rozkłada, ale? - nie..


Byłby nie przeżył dalszych dni,
Gdyby nie granit, jego "łzy".
Z liści szarotki orzeł pił,
To mu sił dało, by się wzbił.


Gdy usłyszymy orła krzyk, 
Co w górskich chmurach prawie znikł.
To on,  szarotce wieści śle,
Co widzi z góry, o czym wie.


To on, skrzydłami chroni ją,
Gdy wiatr nawiewa na nią ziąb
Ona mu zbiera "łzy" ze skał,
Choćby jej wicher liście rwał.


Gdy my będziemy gośćmi gór,
Miejmy szacunek, bierzmy wzór,
Że skała może "domem" być,
Że na niej można? - zgodnie żyć.





piątek, 27 lipca 2012

T U? i T E R A Z.

Stojąc, nie patrząc-  przed i za,
Gdzie los nam Życie pędem gna,
Udając siebie, albo nie?,
Bóg sobie świadkiem,że to wie,
Patrzymy wokół. Tu i tam,
Gdzie jest zakutych wiele bram,
Bez śladów przejścia ludzkich stóp,
/Sądząc po kościach, słał się trup/.
Widzimy to?, co oczy śnią,
Przez horyzonty, co je drą
I odrzucając w zapomnienie,
Ciągną za sobą szare cienie,
Którymi drążą nam sumienie.
Zbieramy potem? - szczątki tego,
Co nam nie służy do niczego
I ustawiamy szubienice,
Zdobiąc blamażem na kaplice.
Na szczątkach tego? -  co być mogło?,
Co miało w Niebie swoje godło,
Co kierowało nam myślenie,
Na swoją godność i stworzenie.
Jesteśmy sami odpowiedzią,
Pomiędzy winą? -  a spowiedzią,
Pomiędzy dobrem słanym z góry,
A złem podobnym do mikstury,
Którą karmimy potem siebie,
Pleśnią , co wżera się na chlebie.
Służymy "komuś"?, a nie sobie,
Z myślami, które jątrzą w głowie,
Nie mając władzy nad sumieniem
I światła, które walczy z cieniem.
Jesteśmy zawsze - tu i teraz,
W ramach niemocy i barierach,
Przez które przebrnąć nie umiemy,
Choćby dlatego?, że nie chcemy.