środa, 11 stycznia 2012

KTÓREJŚ NOCY o PÓŁNOCY

Słońce wschodzi i zachodzi
Księżyc świeci - albo nie
A gwiazd? - całe zaś miliony
Po cóż tyle?, któż to wie?.


Nikt nie umie ich policzyć
Jakiż może być ich wzór
I co dalej jest za nimi
Czyżby drugi Świata "twór"?.


Mą ciekawość zwodzą myśli
A być może mi się przyśni
I zobaczę te otchłanie
Jak ma tak być? - niech się stanie.


Którejś nocy o północy
Widzę we śnie? - że "Ktoś" kroczy
I zabiera mnie ze sobą
Gdzie nikt nie był - ludzką nogą.


Krawędź Świata - nic i pustka
Czarna ciemność niczym kruchta
Pcham ją ręką - ustępuje
Gdy zabieram? - wycofuje.


"Ktoś" mi mówi: Tam mój drogi
Patrz przed siebie, nie pod nogi
Możesz chodzić? - w różne strony
Wybór dobry? - toś zbawiony.


Jedna droga w tym pustkowiu
Jest kierunkiem? - wyjścia z grobu
A gdy Anioł cię odnajdzie?
W "Dobre miejsce" z tobą zajdzie.


Lecz nie można wyjść z powrotem
Krawędź z tamtej? - jest tu "płotem"
Nawet we śnie nie wchodź tam
Gdyż zostaniesz w pustce - sam.


Ktoś mnie budzi? - otwórz oczy
Ja się boję,  że "Ktoś"? -  kroczy
Nie!! Nie wejdę!! - chyba krzyczę!
Całe szczęście.. Sam się słyszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz