Daleko stąd, na Ukrainie
Gdzie górska rzeka Prutem płynie
Niosąc w swym nurcie wody z góry
Tam gdzie Karpaty trą o chmury
Zielone łąki stepem zwane
Kwieciem łąkowym swym przybrane
Ślą w niebo ciszę i szum wody
Nie wyrządzając sobie szkody
Nocą gdy pełnia jest księżyca
Rosą się srebrzy okolica
Woda kamienie pluskiem zmywa
Miłość w zaklęciach w sobie skrywa
Tych co nad rzeką przytuleni
Miłość na ustach w szepcie mieli
Kochali siebie, byli blisko
Za te chwile dali by wszystko
Los jednak nie jest tak łaskawy
Aby nam ludziom wiązać sprawy
By były spójne z marzeniami
A słowa niosły się z myślami
Zbierając słowa, mam powody
By sercem wyczuć szum tej wody
Gdyż wiem, że ona wciąż tam płynie
Gdy Ojciec śpiewał o dziewczynie
O swej młodości i tęsknocie
Ona zgasła w wojennym" błocie"
Nie było dane, by tam wrócił
Gdyż los mu życie zbałamucił
Stracił rodzinę i nadzieje
Iż wiatr mu zapach choć przywieje
Wody, kamieni i tej Ziemi
Która została w "świecie cieni"
Z tęsknotą odszedł gdzieś w Zaświaty
/niechaj on będzie mu bogaty/
Kiedy stoję przy jego grobie
Dotykiem ręki czuję w sobie
Za czym on tęsknił, co utracił
Przy słońcu wzdychał, zaś nocą śnił
Pisząc te słowa spłacam swój "dług"
Aby pośmiertnie przekroczył próg
Stanął nad brzegiem swojej rzeki
Aby łza wyschła mu z powieki
Niechaj odzyska spokój Duszy
I żalem serce me nie kruszy.
Smutna historia tej krainy
Była przekleństwem dla rodziny
Kalała miłość, rozłączała
Wielokroć życie odbierała
Do dziś ma w sobie też problemy
O których wiemy i nie wiemy
Czas leczy rany, śle nadzieje
Iż zło się więcej nie zadzieje.
Gdzie górska rzeka Prutem płynie
Niosąc w swym nurcie wody z góry
Tam gdzie Karpaty trą o chmury
Zielone łąki stepem zwane
Kwieciem łąkowym swym przybrane
Ślą w niebo ciszę i szum wody
Nie wyrządzając sobie szkody
Nocą gdy pełnia jest księżyca
Rosą się srebrzy okolica
Woda kamienie pluskiem zmywa
Miłość w zaklęciach w sobie skrywa
Tych co nad rzeką przytuleni
Miłość na ustach w szepcie mieli
Kochali siebie, byli blisko
Za te chwile dali by wszystko
Los jednak nie jest tak łaskawy
Aby nam ludziom wiązać sprawy
By były spójne z marzeniami
A słowa niosły się z myślami
Zbierając słowa, mam powody
By sercem wyczuć szum tej wody
Gdyż wiem, że ona wciąż tam płynie
Gdy Ojciec śpiewał o dziewczynie
O swej młodości i tęsknocie
Ona zgasła w wojennym" błocie"
Nie było dane, by tam wrócił
Gdyż los mu życie zbałamucił
Stracił rodzinę i nadzieje
Iż wiatr mu zapach choć przywieje
Wody, kamieni i tej Ziemi
Która została w "świecie cieni"
Z tęsknotą odszedł gdzieś w Zaświaty
/niechaj on będzie mu bogaty/
Kiedy stoję przy jego grobie
Dotykiem ręki czuję w sobie
Za czym on tęsknił, co utracił
Przy słońcu wzdychał, zaś nocą śnił
Pisząc te słowa spłacam swój "dług"
Aby pośmiertnie przekroczył próg
Stanął nad brzegiem swojej rzeki
Aby łza wyschła mu z powieki
Niechaj odzyska spokój Duszy
I żalem serce me nie kruszy.
Smutna historia tej krainy
Była przekleństwem dla rodziny
Kalała miłość, rozłączała
Wielokroć życie odbierała
Do dziś ma w sobie też problemy
O których wiemy i nie wiemy
Czas leczy rany, śle nadzieje
Iż zło się więcej nie zadzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz